Zacznę od tego, że sam fakt używania oksfordzkiego wykształcenia Radosława Sikorskiego jako argumentu w politycznej walce może co najmniej przypominać efekt zdartej płyty. Wydawać by się mogło, że po tabloidowych publikacjach sprzed kilku lat, które sensacyjnie donosiły o rzekomo kupionym tytule magistra, temat ten został już wyczerpany, a opinia publiczna w Polsce nie da się więcej nabrać na demagogiczne sztuczki wynikające z nieznajomości specyfiki angielskiego systemu edukacji wyższej.
Tak się jednak nie stało, temat powrócił jak bumerang za sprawą ostatnich wypowiedzi Witolda Waszczykowskiego z PiS. Problem jedynie w tym, że tym razem, choć adresat ataku ten sam, odłamki rzuconego granatu trafiają w znacznie szerszą grupę.
Tytuł honorowy
Dziś na Uniwersytecie Oksfordzkim studiuje ponad 270 polskich studentów – na wszystkich stopniach i najróżniejszych kierunkach i specjalnościach, od medycyny po antropologię społeczną. To wszystko młodzi, nieprzeciętnie zdolni Polacy, którzy musieli przejść jeden z najtrudniejszych na świecie procesów selekcji, aby w ogóle móc rozpocząć naukę na tej uczelni. Co więcej, to też Polacy, którzy za kilka lat, po ukończeniu studiów staną przed życiowym wyborem – zostać w Wielkiej Brytanii, szukać swego miejsca w innych krajach lub wrócić do Polski.
Nie oszukujmy się – ostatnia z wyżej wymienionych opcji przynajmniej na pierwszy rzut blednie w obliczu konkurencji zachodnich rynków pracy. Ciężko znaleźć argumenty ekonomiczne, które mogłyby przekonać polskich absolwentów najlepszych uczelni na świecie – nie tylko Oksfordu, ale też Cambridge, London School of Economics czy uczelni z amerykańskiej Ivy League do powrotu do Polski.
Rząd też robi w tej kwestii niewiele – poza bardzo ofensywną retoryką, mającą namawiać młodych do powrotu, władze naszego kraju nie oferują absolwentom z zagranicy prawie nic. Brak programów stypendialnych, jakiejkolwiek pomocy finansowej czy wreszcie częsta niemożność podjęcia chociażby praktyk studenckich w instytucjach państwowych, najczęściej z powodów proceduralnych – to rządowa oferta przygotowana dla polskich studentów najlepszych światowych uczelni. Rachunek jest zatem prosty – jeśli ktokolwiek z nich zdecyduje się na powrót, zrobi to najpewniej z pobudek sentymentalnych, licząc po cichu, że coś w kraju zacznie zmieniać się na lepsze. Że są i będą tu potrzebni.