Reklama

Wiktoria Jędroszkowiak: Po orędziu von der Leyen – trzy błędy Unii, za które płacimy wszyscy

Orędzie o stanie Unii Europejskiej starało się sprzedać narrację o strategicznych korzyściach z porozumień handlowych z USA i Mercosurem, ale w praktyce oba układy pokazują słabości europejskiej polityki pod wodzą Ursuli von der Leyen.

Publikacja: 10.09.2025 18:51

Ursula von der Leyen

Ursula von der Leyen

Foto: Reuters, Yves Herman

W cieniu prowokacji Kremla i obecności rosyjskich dronów w Polsce, Ursula von der Leyen wygłosiła w środę Orędzie o stanie Unii (SOTEU) – było ono jednocześnie apelem o jedność, próbą redefinicji roli Europy w brutalnym świecie oraz bilansem działań i obietnic politycznych. Trudno udawać, że nie była to też całkiem desperacka – biorąc pod uwagę niedawne kontrowersje wokół umowy z państwami Mercosuru i wcześniejszej umowy handlowej UE–USA – próba zwrócenia uwagi na to, gdzie i czy Europa ma możliwość bycia liderem i szansę na miejsce przy stole. Coroczny rachunek sumienia i rozrysowanie planów przez szefową Komisji Europejskiej być może nie zostały usłyszane w Polsce, ale ponadgodzinne przemówienie zasługuje na chwile uwagi i kilka komentarzy.

Reklama
Reklama

Orędzie koncentrowało się przede wszystkim na polityce międzynarodowej. Wątki wewnętrzne – redukcja emisji, mieszkalnictwo, konkurencyjność przemysłu – były omawiane raczej w kontekście wzmacniania odporności Europy niż realnej poprawy życia mieszkańców. Komisja lawiruje między tematami zapalnymi – od Mercosuru przez USA po relacje z Izraelem – zamiast stawiać na odważne kroki. Rozdźwięk między mocnymi deklaracjami a praktyką polityczną i dotychczasowymi sukcesami (oraz porażkami) tej Komisji uwidocznił chaos w europejskiej polityce zagranicznej, rosnące napięcia w Parlamencie Europejskim oraz spadającą wiarygodność samej Komisji.

Pierwszy błąd Orędzia o stanie Unii Ursuli von der Leyen: rosyjski gaz

Von der Leyen podkreśliła konieczność zerwania zależności od rosyjskich paliw kopalnych, ale unikała jednoznacznego zakazu importu LNG z Rosji, o który kilka dni temu po raz kolejny wprost apelowały organizacje społeczeństwa obywatelskiego. Tymczasem to właśnie rosyjski gaz wciąż zasila Kreml i finansuje wojnę w Ukrainie. Owszem, UE wprowadziła zakazy wobec węgla i prawie (to ważne!) całej ropy, ale LNG pozostaje niezagrożone. Każdy dzień zwłoki oznacza kolejne miliardy dla rosyjskiej machiny wojennej. To przykład instytucjonalnej niezdolności do szybkiego działania – błąd, za który płacą Europejczycy, zarówno rachunkami za energię, jak i konsekwencjami geopolitycznymi. To bardzo dobrze obrazuje jak niesprawcza potrafi obecnie być Komisja Europejska – po trzech i pół roku pełnoskalowej wojny, po szczycie na Alasce, po okazji na historycznie duże nakłady na suwerenność energetyczną, wciąż jesteśmy uwikłani w płacenie Rosji za paliwa kopalne.

Czytaj więcej

Co powiedziała Ursula von der Leyen w orędziu o UE? Zmiana kursu w paru kwestiach

Drugi błąd: handel zagraniczny i kolejne wyzwania dla systemu żywnościowego

Orędzie starało się sprzedać narrację o strategicznych korzyściach z porozumień handlowych z USA i Mercosurem, ale w praktyce oba układy pokazują słabości europejskiej polityki pod wodzą von der Leyen – a to wszystko zaledwie po pierwszym roku jej funkcjonowania. Porozumienie z Trumpem, choć chwilowo łagodzi ryzyko celne, uzależnia UE od kaprysów amerykańskiej polityki i wystawia ją na potencjalne szantaże gospodarcze. Z kolei Mercosur, mimo deklaracji o wspólnym wzmacnianiu bezpieczeństwa ekonomicznego, oznacza otwarcie rynku na konkurencję osłabiającą europejskich producentów, a także ignoruje fundamentalne kwestie zdrowotne, ekologiczne i społeczne związane z tym, jak wygląda system rolnictwa w Ameryce Łacińskiej. W tym kontekście słowa o „względnej przewadze” brzmią bardziej jak próba zasłonięcia strategicznych błędów niż realna obrona interesów Europejczyków.

Reklama
Reklama

Trzeci błąd: frustrująca i niespójna polityka zagraniczna Unii Europejskiej

Z jednej strony silne deklaracje wobec rosyjskiej agresji i potrzeby obrony europejskich granic, z drugiej – niejednoznaczność i półśrodki w działaniach, a do tego moralne rozchwianie wobec tragedii w Gazie. Ta dychotomia sprawia, że UE traci wiarygodność jako podmiot polityki globalnej, a jej głos – mimo moich osobistych dużych marzeń o Europie zjednoczonej w walce z imperialistami – brzmi bardziej jak zbiór sprzecznych komunikatów niż spójna strategia.

Polityka zagraniczna vol. 1: Rosyjskie drony i nowy imperialny świat

Przewodnicząca KE mówiła o kontynencie, który „walczy o pokój i jedność, o wolność i demokrację, o zdolność decydowania o sobie”, ale też o codziennym poczuciu utraty gruntu pod nogami – o Europejczykach, którzy pracują coraz więcej, a żyje im się coraz trudniej. Wskazała, że trwa wytyczanie granic nowego ładu światowego, opartego na imperialnych wojnach i ambicjach, w którym Europa musi wywalczyć swoje miejsce. Von der Leyen przypomniała o dzisiejszych atakach rosyjskich dronów na Polskę i setkach dronów wysyłanych co noc przeciwko Ukrainie, akcentując, że to właśnie UE udziela największego wsparcia Kijowowi. Zapowiedziała, że nie europejscy podatnicy, lecz rosyjskie aktywa i przyszłe reparacje powinny sfinansować odbudowę Ukrainy, a sama Unia przekaże 6 mld euro w ramach nowego sojuszu. Silnie podkreśliła rolę NATO, konieczność wspólnej obrony w ramach planu READINESS 2030 oraz inwestycje w bezpieczeństwo wschodniej flanki, „od Bałtyku po Morze Czarne”. Von der Leyen wspomniała Chiny tylko dwukrotnie, raz w kontekście ryzyka wojny handlowej z USA, drugi raz przy okazji samochodów elektrycznych. Ale zamiast realnej odpowiedzi na brutalną grę mocarstw, dostaliśmy puste obrazy i retorykę.

Rosyjskie drony i rakiety nad terytorium Ukrainy i Polski, mapa z nocy z 9 na 10 września

Rosyjskie drony i rakiety nad terytorium Ukrainy i Polski, mapa z nocy z 9 na 10 września

Foto: PAP

Polityka zagraniczna vol. 2: „Tragedia w Gazie” i izraelscy przyjaciele

Drugim mocnym filarem orędzia była polityka zagraniczna wobec ludobójstwa w Gazie i relacji UE z Izraelem. Połowa sali była ubrana na czerwono, by upamiętnić ofiary w Gazie, a von der Leyen uznała, że „tragedia w Gazie wstrząsnęła sumieniem świata” i wezwała do powrotu do wizji dwupaństwowości. Bez nazwania wydarzeń w Strefie Gazy ludobójstwem i ze sporym zwlekaniem, by w ogóle padła nazwa państwa Izrael, a także wspominając swoich „izraelskich przyjaciół”, von der Leyen obiecała wstrzymanie dwustronnych płatności dla Izraela oraz zawieszenie umowy handlowej i nałożenie sankcji na „ekstremistycznych ministrów” – jednocześnie chcąc podtrzymywać przekazywanie środków dla izraelskiego społeczeństwa obywatelskiego i instytucji pamięci. Podkreśliła, że brak wspólnego stanowiska tak instytucji europejskich, jak i państw członkowskich UE w tej sprawie jest bolesny i niedopuszczalny, a Unia musi wziąć większą odpowiedzialność, m.in. powołując grupę darczyńców dla Palestyny.

Orędzie Ursuli von der Leyen – czyny, nie słowa

Orędzie von der Leyen pełne było ambitnych na papierze wizji – padały zapowiedzi „autostrad energetycznych”, czyli rozbudowy sieci energetycznych, czy europejskiego planu mieszkaniowego – a nawet momentami zabawnych akcentów, jak próba sprzedaży europejskiego e-samochodu jako „czystego, ekonomicznego i europejskiego”. Tylko że pod tymi hasłami kryje się często ostrożność, a czasem wręcz strach przed oporem innych aktorów rynku i geopolityki. Podobnie z raportem Draghiego, do którego Komisja odwołuje się często, jednocześnie nie realizując wynikających z niego polityk i nie obierając adekwatnych kierunków. Na froncie gospodarczym i klimatycznym przewodnicząca niby broniła dorobku Zielonego Ładu, jednak kluczem ostatnich decyzji przedstawiała go już nie jako wielką i inspirującą wizję transformacji, lecz narzędzie konkurencyjności i suwerenności. Europa, według niej, jest światowym liderem w patentach czystych technologii, zbliża się do ograniczenia emisji o 55 proc. do 2030 r. i musi utrzymać w Europie sektor czystych technologii, m.in. poprzez pakiet wsparcia dla producentów baterii. Podkreślała wagę jednolitego rynku i zapowiedziała plan działania w trzech kluczowych, wciąż niekompletnych obszarach – finansów, energii i telekomunikacji.

Reklama
Reklama

Rok po raporcie Draghiego widać, że Komisja pod wodzą von der Leyen woli przykrywać brak decyzji sloganami, niż realnie zmieniać gospodarkę Europy. Kompas Konkurencyjności czy Pakt dla Czystego Przemysłu brzmią dobrze na slajdach prezentacji, ale nie rozwiązują problemu rozproszonego budżetu, absurdalnie wysokich kosztów energii czy braku wspólnego długu. Draghi nazwał Trumpa brutalnym dzwonkiem alarmowym, a odpowiedź Brukseli to przeciąganie sporów o dopłaty rolne i protekcjonizm narodowych stolic. Zamiast wspólnej strategii i inwestycji na miarę wyzwań, mamy spektakl półśrodków – i to właśnie w tej bezradności rodzi się pytanie, czy Europa w ogóle jeszcze potrafi działać jako całość.

Europa (nie)zjednoczona

Unia Europejska stoi dziś przed koniecznością „dorośnięcia” – jak mówił szef Europejskiej Partii Ludowej Manfred Weber – w ekonomii, obronności i migracji. Mimo słusznej diagnozy, przedstawiciele rządzącej w Parlamencie Europejskim frakcji EPP niestety często sami nie wykorzystują, a nawet blokują możliwości, które są na wyciągnięcie ręki. Aby dorosnąć, UE potrzebuje decyzji szybkich, odważnych i spójnych. Nie wystarczą słowa o odporności, planach i wizjach. Trzy błędy, które kosztują nas wszystkich – zależność energetyczna od Rosji, asymetria w handlu międzynarodowym i wahania w polityce humanitarnej – idą dziś w parze z globalnym kryzysem kosztów życia i pokazują, że Unia wciąż uczy się w praktyce, a cena za te lekcje jest wysoka, przede wszystkim dla obywateli i obywatelek.

Czytaj więcej

Gen. Leon Komornicki: A co zrobi NATO, jak następnym razem to będą rakiety?

Dziesięć miesięcy po objęciu drugiej kadencji von der Leyen musi mierzyć się nie tylko z kryzysami globalnymi, lecz także z falą sprzeciwu wewnątrz UE – od skrajnej prawicy, która zapowiada kolejne wnioski o wotum nieufności, po rozczarowanych sojuszników z centrum i lewicy. Główne zarzuty dotyczą braku spójnej strategii, od uległości wobec Trumpa i zagrożenia dla europejskich rolników wynikającego z Mercosuru po opóźnioną i słabą reakcję na ludobójstwo w Gazie i niejasne zobowiązania wobec polityki klimatycznej. Orędzie, zamiast budować jedność i kierunek dla wspólnoty, odsłoniło frustrację i głębokie podziały – zarówno w samej Unii, jak i wśród jej obywateli.

Europejczycy zasługują na coś więcej niż slajdy z hasłami o nadziei na lepszą przyszłość. Potrzebują skutecznej Unii, która swoje wielkie słowa przełoży na konkretne decyzje. Bo na piekło wojny, drożyznę energii i niepewność geopolityczną żadna wizja „nowej Europy” nie jest jeszcze odpowiedzią.

Autorka

Wiktoria Jędroszkowiak

Działaczka społeczna i publicystka

W cieniu prowokacji Kremla i obecności rosyjskich dronów w Polsce, Ursula von der Leyen wygłosiła w środę Orędzie o stanie Unii (SOTEU) – było ono jednocześnie apelem o jedność, próbą redefinicji roli Europy w brutalnym świecie oraz bilansem działań i obietnic politycznych. Trudno udawać, że nie była to też całkiem desperacka – biorąc pod uwagę niedawne kontrowersje wokół umowy z państwami Mercosuru i wcześniejszej umowy handlowej UE–USA – próba zwrócenia uwagi na to, gdzie i czy Europa ma możliwość bycia liderem i szansę na miejsce przy stole. Coroczny rachunek sumienia i rozrysowanie planów przez szefową Komisji Europejskiej być może nie zostały usłyszane w Polsce, ale ponadgodzinne przemówienie zasługuje na chwile uwagi i kilka komentarzy.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Opinie polityczno - społeczne
Co powiedziała Ursula von der Leyen w orędziu o UE? Zmiana kursu w paru kwestiach
Opinie polityczno - społeczne
Jak Radosław Sikorski przekuwa hejt od zwolenników prezydenta w polityczne złoto
Opinie polityczno - społeczne
Karol Nawrocki odniósł sukces w USA. Ale popełnił jeden poważny błąd
Opinie polityczno - społeczne
Marek Kutarba: Donald Trump składa obietnice Karolowi Nawrockiemu. Tylko czy zapytał Putina?
Opinie polityczno - społeczne
Joanna Ćwiek-Świdecka: Rewolucja w szkole według PiS. Czy naprawdę wróci HiT?
Reklama
Reklama