Dialog pisany na wodzie. Felieton Rafała Tomańskiego

Wietnam ma wszelkie powody, by mieć dosyć Chińczyków po ostatnich miesiącach sporów terytorialnych. Jednak wymiana gospodarcza między państwami nie powinna ucierpieć zbyt poważnie.

Publikacja: 10.09.2014 20:00

Rafał Tomański

Rafał Tomański

Foto: Fotorzepa

W maju pojawiła się platforma wiertnicza, której nikt w Wietnamie nie chciał. Przemieszczała się po nie swoich wodach terytorialnych, a Pekin nie zamierzał reagować na głosy sprzeciwu płynące z Hanoi. Taka przepychanka trwała ponad 2 miesiące. Obecnie Wietnam zastanawia się nad dwoma kwestiami.

Dwa kluczowe pytania

Po pierwsze, czy platforma o numerze 981 i jej następcy wrócą na Morze Południowochińskie. Tego jeszcze nie wie nikt, ale w planach jest stworzenie tzw. JDA, czyli połączonych porozumień o współpracy (Joint Development Agreement). Takich umów do tej pory jest dość sporo i każde z państw regionu Azji Południowo-Wschodniej podpisało do tej pory przynajmniej jedną z nich. Wody terytorialne często nakładają się na siebie na terenach złóż, z których można wspólnie korzystać. Bez nerwów, napięć i niepotrzebnej eskalacji sporów, która zawsze może skończyć się tragicznie.

Bazą dla umów JDA jest oparcie wspólnych działań w zakresie eksploracji, produkcji i księgowości zysków płynących z tego, co na morzu się znajduje. W atmosferze pokoju i zrozumienia, by każda ze stron mogła skupiać się na osiąganiu korzyści. Podstawą dla porozumień jest ONZ-owska Konwencja Prawa na Morzu (UNCLOS z 1982 roku), która daje krajom możliwości porozumiewania się między sobą w duchu zrozumienia, pokoju i bez wzajemnych uprzedzeń (dokładnie artykuły 74 i 83). Wszystkie państwa regionu ją podpisały. JDA podpisywano pomiędzy Malezją i Tajlandią (1979), Kambodżą i Wietnamem (1982), Australią i Indonezją (1989), Malezją i Wietnamem (1992), Kambodżą i Tajlandią (2001), Australią i Timorem Wschodnim (2002), Japonią i Chinami (2008), Malezją i Brunei (2009), a także między Chinami i Wietnamem (2000). Jak widać czasami nawet podpisane porozumienie, które ma sprawy ułatwiać, nie gwarantuje spokoju w regionie.

Okazuje się jednak, że napięcia na linii Pekin-Hanoi nie spowodują strat dla bezpośrednich inwestycji zagranicznych w Wietnamie. Tak przynajmniej twierdzi przedstawiciel wietnamskiego rządu. To ważna wiadomość, ponieważ BIZ stanowią obecnie ¼ wszystkich inwestycji w państwie, a także zapewniają 60 proc. przychodów z eksportu. Wietnam rozwija się w szybkim tempie, a stały napływ inwestycji zagranicznych stanął pod znakiem zapytania po fali antychińskich protestów, do jakich dochodziło w maju po pierwszym pokazaniu się platformy 981 na wietnamskich wodach.

Gospodarka i potencjalne szkody

Cierpiały nie tylko przedsiębiorstwa chińskie, ale także te, które na szyldach i w nazwach zawierały chińskie ideogramy. To właśnie druga strona napięć chińsko-wietnamskich, która stawia pytanie o przyszłość wietnamskiej gospodarki. Główna część zamieszek miała miejsce między 13 i 14 maja, ale obawiano się, że skutki całego zamieszania będą o wiele gorsze dla krajowej gospodarki. Wietnamski rząd musiał zadbać o to, by zagraniczni inwestorzy nie przestraszyli się tego, że może ich spotkać podobny los. Szybko podjęto działania zapobiegawcze, zaproponowano poszkodowanym firmom zwolnienia podatkowe i w krótkim czasie zakłady, które odniosły straty, wróciły do pełnej funkcjonalności. Spadła natomiast liczba chińskich turystów, którzy odwiedzali Wietnam – w sierpniu br. do poziomu 135 tys., czyli o 29 proc. mniej niż rok wcześniej.

Na szczęście uratowano poziom wzrostu inwestycji zagranicznych, BIZ mają wzrosnąć o 8,6 proc. do 12,5 mld dolarów. Badane trendy pokazują jednak, że o ile zagraniczni inwestorzy nie wycofali się z dotychczasowych planów (wzrost o 4,5 proc.), problem może być z tymi, którzy zakładali wejście z kapitałem do Wietnamu (zanotowano spadek aż o 19 proc.). Najwięcej inwestycji, do których może nie dojść pochodzi z Korei Południowej, Japonii, Hongkongu i Singapuru.

Niestety, na horyzoncie pojawiają się nowe spory. Chiny nie rezygnują z ugruntowywania swojej obecności na terenie Morza Południowochińskiego, niedawno reporterzy BBC przygotowali spory materiał o tym, jak wyglądają budowane w tajemnicy przed kamerami i samolotami zwiadowczymi sztuczne wyspy zdolne pomieścić chińską marynarkę wojenną.

Wietnamscy rybacy znów znaleźli się na kursie kolizyjnym z jednostkami z Państwa Środka, tym razem do incydentów miało dojść w pobliżu wysp Paracelskich. Kilka jednostek w tym dwa pontony przeszukały wietnamskie łodzie trzykrotnie w sierpniu. Chiński prezydent Xi Jinping wciąż nie potwierdza tych doniesień i mówi jedynie o podtrzymywaniu przyjaźni między oboma narodami.

W maju pojawiła się platforma wiertnicza, której nikt w Wietnamie nie chciał. Przemieszczała się po nie swoich wodach terytorialnych, a Pekin nie zamierzał reagować na głosy sprzeciwu płynące z Hanoi. Taka przepychanka trwała ponad 2 miesiące. Obecnie Wietnam zastanawia się nad dwoma kwestiami.

Dwa kluczowe pytania

Pozostało 93% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Jan Romanowski: PSL nie musiał poprzeć Hołowni. Trzecia Droga powinna wreszcie wziąć rozwód
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA