Dymisję zapowiadał już w maju, kiedy Vistula & Wólczanka ogłosiła wezwanie do sprzedaży 66 proc. akcji W.Kruk. Komunikat zastał go na wakacjach w Chinach. Jego zdaniem połączenie nie ma sensu i nie da żadnej wartości dodanej, wręcz zaszkodzi, ponieważ marki nie pasują do siebie.
– Wiem już, co będę robił teraz wybieram się na urlop, a po powrocie zabieram się do pracy – mówił wczoraj. Nie chciał powiedzieć, czy zostanie w jubilerstwie, na którym zna się jak mało kto, czy zmieni branżę.
Niemal cała kariera Rosochowicza związana jest z poznańską spółką – zaczął tam pracować już rok po skończeniu w 1988 r. Wydziału Budownictwa Lądowego Politechniki Poznańskiej. Zaczynał w Wytwórni Biżuterii Artystycznej W.Kruk, po kilku latach został jej wiceprezesem.
Na pewno zostanie zapamiętany jako jeden z ojców sukcesu marki, której historia sięga 1840 r. Dzisiaj zajmuje drugą pozycję na rynku i choć rozwija się szybko, konkurencja jednak Kruka dystansuje. Na pozycji lidera rynku pewnie stoi Apart, natomiast Yes, przez lata trzeci, w tym roku może zostać wiceliderem. – Na pewno W.Kruk dzięki niemu przetrwał trudne momenty. Choć wyprowadził firmę na prostą, konkurenci lepiej wykorzystali potencjał rynku. Widać źle dobrane lokale na sklepy i zbyt konserwatywny wizerunek, który odstrasza klientów – mówi osoba z branży. Za czasów jego prezesury nie brakowało trudnych momentów – w 2002 r. spółka wchodzi na giełdę i dzięki pozyskanym tam środkom łapie drugi oddech. Jednak w lipcu 2002 r. akcje kosztowały 32 zł, pod koniec 2003 r. tylko 12 – 13 zł. Powodem kłopotów była z jednej strony dekoniunktura w branży, z drugiej sieć – Deni Cler. Włoską markę W.Kruk kupił pod koniec lat 90. Była skierowana raczej do zamożnych kobiet powyżej 35. roku życia.
Firma postanowiła dotrzeć również do młodszej klienteli, także szukającej wysokiej jakości. Uruchomiła nową linię Mia Piu. Władze W.Kruk zapamiętają ją na długo – kompletnie się nie przyjęła, spółka utopiła w projekcie miliony złotych. Na ratunek ruszył Rosochowicz – został prezesem Deni Cler, zlikwidował markę i uratował nadszarpnięty wizerunek firmy. Choć musiał poczekać na efekty, od tego momentu kurs akcji spółki mozolnie się wspina.