Kosztowna prywatyzacja stoczni

Od dłuższego czasu robimy wszystko, by zakłady te, normalnie funkcjonując, doczekały prywatyzacji. Na razie się to udaje - mówi minister Skarbu Państwa, Aleksander Grad

Publikacja: 17.08.2008 21:36

Aleksander Grad

Aleksander Grad

Foto: Parkiet/Fotorzepa, Andrzej Cynka AC Andrzej Cynka

Ile będzie kosztować prywatyzacja stoczni w Gdyni i Szczecinie i czy w budżecie państwa są na nią środki?

Mamy do czynienia z prywatyzacją, do której skarb państwa będzie musiał dopłacić. Trzeba pokryć część starych długów, żeby ktoś inny mógł zapłacić resztę i zainwestować. Ile ostatecznie państwo dopłaci, okaże się, gdy uzgodnimy umowy prywatyzacyjne.

Ministerstwo powinno dysponować szacunkami tych wydatków.

Chodzi o setki milionów złotych. Dopóki trwają negocjacje, nie podajemy konkretnych kwot. Mogę powiedzieć, że stare długi w Stoczni Gdynia wynoszą co najmniej 1,5 mld zł, a inne rodzaje ryzyka wycenione są na kilkaset milionów. W Szczecinie wartość dawnych zobowiązań wynosiła już 1,5 miliarda złotych. Jednak dzięki renegocjacji wielu kontraktów zmniejszono tę sumę do 500 mln zł. Przewidujemy różne mechanizmy przekazania środków inwestorom: mogą być zarówno w gotówce, jak i akcjach.

Rząd ma świadomość, że trzeba będzie wydać takie kwoty?

Tak. Chodzi tylko o to, żeby skarb Państwa musiał dołożyć jak najmniej. Tryb prywatyzacji w przypadku Gdyni wymaga zgody rządu. Taki sam wniosek – o aprobatę rządu – złożę w odniesieniu do Szczecina, choć tutaj ze względu na odmienną strukturę właścicielską nie ma takiego wymogu. Jedynym dobrym rozwiązaniem dla stoczni jest prywatyzacja – niezależnie od tego, czy Komisja Europejska zaakceptuje nasz program, czy nie.

A jeśli jej opinia będzie negatywna?

Wtedy stocznie czeka prywatyzacja poprzez upadłość.

Skarb państwa nie będzie odwoływał się od decyzji Komisji?

Odwołamy się, a właściwie spółki się odwołają, ale upadłość w przypadku negatywnej decyzji KE i tak jest nieunikniona. Jaką strukturę właścicielską miałyby mieć wówczas te zakłady? Trudno sobie wyobrazić, żeby z negatywną decyzją można było cokolwiek zrobić bez ogłoszenia upadłości. Stocznie nie będą mieć środków na funkcjonowanie, a Skarb Państwa nie będzie mógł już do nich dopłacać. Ale nawet upadłość nie oznacza końca świata.

Nieoficjalnie można usłyszeć, że doradcy rekomendują scenariusz upadłościowy jako mniej kosztowny.

Doradcy zostali wynajęci w pierwszej kolejności po to, by wesprzeć inwestorów w przygotowaniu programów restrukturyzacji, które zostaną zaakceptowane przez Komisję Europejską. Mamy przygotowane różne symulacje, wyliczenia, analizy dla scenariusza negatywnego, które pokazują, że to nie byłby łatwy i w dłuższym horyzoncie tańszy proces. Ostateczne powodzenie pozytywnego scenariusza jest w rękach inwestorów i KE. Chcemy doprowadzić do prywatyzacji stoczni, i najlepiej by odbyło się to przy pozytywnej decyzji Komisji. Chciałbym podkreślić, że ja i cały rząd robiliśmy i robimy wszystko, by się to udało. Negatywny scenariusz może być tylko efektem starych długów, które mogą okazać się nie do uniesienia dla inwestorów.

Czy stocznie mają szansę dotrwać do prywatyzacji?

Od dłuższego czasu robimy wszystko, by zakłady te, normalnie funkcjonując, doczekały prywatyzacji. Na razie się to udaje. Jeśli złożymy programy przed 12 września i parafujemy umowy prywatyzacyjne, będziemy oczekiwali, by Komisja Europejska bardzo szybko wypowiedziała się w tej sprawie. Jeśli decyzja będzie pozytywna, to inwestorzy wezmą na siebie ciężar utrzymania stoczni do czasu podpisania ostatecznych umów prywatyzacyjnych. Już w tej chwili Mostostal Chojnice przygotowuje z Agencją Rozwoju Przemysłu rozwiązania, które pozwolą mu wspierać Stocznię Szczecińską.

Skąd stocznie wezmą środki na funkcjonowanie, jeśli decyzja będzie negatywna?

Wówczas sprawy weźmie w swoje ręce syndyk. Istnieją różne możliwości prawne, by finansować wynagrodzenia m.in. wykorzystać fundusz gwarantowanych świadczeń pracowniczych.

Kiedy Komisja dała dodatkowy czas na przygotowanie programów restrukturyzacji stoczni, ucichła sprawa Karla Soukupa, urzędnika KE, który miał ponoć przekonywać jednego z inwestorów, by poczekał na bankructwo Stoczni Szczecińskiej. Czy ministerstwo skarbu lub rząd podjęli jakiekolwiek kroki, żeby wyjaśnić tę kwestię?

Ta sprawa jest znana Komisji i pani komisarz Neelie Kroes. Komisja powinna przeanalizować notatki ze spotkania i wydać opinię, czy faktycznie takie zdarzenie miało miejsce. Przypuszczam, że takie sprawdzanie trwa, jednak my tego nie monitorujemy.

Skąd pewność wyrażana przez pana, że Komisja Europejska zgodzi się zaakceptować podwyższenie pomocy publicznej dla stoczni?

Przed 16 lipca, kiedy to Komisja dała Polsce dodatkowy czas na przygotowanie programów restrukturyzacji, korespondowaliśmy w tej sprawie z Komisją. Wnioskowaliśmy także o to w wystąpieniu premiera do przewodniczącego Barroso, którego treść była uzgadniana z komisarz Kroes. Nie ma już więc jak dotąd sztywnego stanowiska, że musi być stosowana zasada dopłacania po połowie państwa i inwestora. W związku z tym, uzgadniając programy, koncentrujemy się teraz na ustaleniu w sposób wiarygodny trwałej przyszłej rentowności stoczni. Z tego dopiero wynikną konkretne kwoty, a nie odwrotnie.

Czy Komisja dawała jakiekolwiek sygnały, że akceptuje taką sugestię?

Nim nasze wystąpienie zostało skierowane do KE, odbyły się też konsultacje wewnątrz Komisji, i taka treść rozumienia tych wytycznych została potwierdzona przez komisarz Kroes. To nie jest nasze, jednostronne pismo.

Czy po podpisaniu umowy z ISD Polska pozostaną w mocy zapisy umowy dotyczące Stoczni Gdańsk, w której ten inwestor jest większościowym akcjonariuszem?

W przypadku Stoczni Gdańsk trudno mówić o jakiejkolwiek umowie ze Skarbem Państwa. Wszystkie gwarancje dla tej stoczni wynikają z umowy zawartej z jej ówczesnym zarządem. My prywatyzujemy stocznię gdyńską. Jeśli dojdzie do podpisania umowy prywatyzacyjnej, jej załącznikiem będzie wspólny program restrukturyzacji dla dwóch stoczni.

Czy program restrukturyzacji zakłada, że Stocznia Gdańsk przestanie być producentem statków?

Ten program zakłada, że docelowo powstanie jeden podmiot gospodarczy, który będzie miał dwa zakłady. Nas interesuje, żeby i w Gdyni, i Gdańsku odbywała się produkcja stoczniowa. Natomiast decyzja, jak szczegółowo ją zorganizować, należy już do inwestora.

Czy po prywatyzacji skarb państwa zachowa jeszcze udziały w stoczniach?

Przy prywatyzacji mniejszościowym akcjonariuszem stoczni w Gdyni i Gdańsku pozostanie przez pewien czas Agencja Rozwoju Przemysłu. Utrzyma pakiet poniżej 25 proc., zgodnie z wymogami Komisji Europejskiej. Agencja, zgodnie z naszymi ustaleniami z inwestorem i Komisją, zyska w umowie prywatyzacyjnej – jako spółka skarbu państwa – uprawnienia do analiz, czy przekroczono założenia programu restrukturyzacyjnego, m.in. co do zysków czy przychodów ze sprzedaży nieruchomości. Jeśli te parametry będą wyższe od założonych, to ARP w imieniu skarbu państwa odbierze część pomocy publicznej udzielonej stoczniom. Chcemy uniknąć takiej sytuacji, jak w przypadku Polskich Hut Stali, które też przekazywano za długi przy niewielkich przychodach ze sprzedaży akcji, a w ciągu roku, dwóch koniunktura pozwoliła inwestorowi to wszystko odrobić. Jeśli w wyniku restrukturyzacji stocznie przyniosą większy zysk, niż założymy, inwestor podzieli się nim ze skarbem państwa. Jeżeli mimo restrukturyzacji będzie gorzej – to ryzyko inwestora. Mamy w tym zakresie już niemal wszystko wynegocjowane poza tym, co będzie przez pięć lat, w okresie między 2012/2013 a 2016/2017. W przypadku SSN celem jest sprzedaż wszystkich udziałów. Nie wykluczamy jednak także wariantu analogicznego do Stoczni Gdynia.

Ile będzie kosztować prywatyzacja stoczni w Gdyni i Szczecinie i czy w budżecie państwa są na nią środki?

Mamy do czynienia z prywatyzacją, do której skarb państwa będzie musiał dopłacić. Trzeba pokryć część starych długów, żeby ktoś inny mógł zapłacić resztę i zainwestować. Ile ostatecznie państwo dopłaci, okaże się, gdy uzgodnimy umowy prywatyzacyjne.

Pozostało 95% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację