Bomba emerytalna wybuchnie za 20 lat, ale już zaczęła złowieszczo tykać. Boimy się jej coraz bardziej. Z informacji rządowej wynika, że zreformowane emerytury będą niższe od obecnych o jedną trzecią, a tzw. wskaźnik zastąpienia (relacja emerytury do wynagrodzenia) spadnie z 60 do 40 proc. W dodatku tak dobrze będzie tylko przy dość optymistycznym założeniu, że składki przyszłych emerytów wpływające do OFE będą skutecznie pomnażane. A z tym może być różnie, bo zyski funduszy w dużym stopniu zależą od koniunktury na giełdzie. Podczas bessy zamiast zysków są straty, tak jak w tym roku, kiedy to kapitał przyszłych emerytów zmniejszył się prawie o 18 mld zł.
To bardzo dobrze, że rząd zaczyna wreszcie mówić o tym problemie. Szkoda tylko, że tak późno. Reforma emerytalna trwa już przecież od dziesięciu lat i przez ten czas urzędnicy państwowi nie przemęczali się specjalnie działalnością informacyjną. Spokojnie pozwalali na kreowanie mitu o bogatych emerytach, którzy będą wypoczywać na Karaibach.
Szkoda także, że wspomniana kampania informacyjna zapewne w mniejszym stopniu wynikała z moralnego obowiązku powiadomienia społeczeństwa o nieuchronnych zmianach na gorsze (choć pierwsze emerytury z nowego systemu będą wypłacane już za cztery miesiące i będą się mieścić „w dolnej strefie stanów niskich”), a bardziej z chęci przestraszenia protestujących nauczycieli, którzy chcą utrzymania przywilejów emerytalnych. (Jednak działacze związkowi spokojnie oświadczyli, że dalej domagają się wcześniejszych emerytur, a ich ubytek powinien być zrekompensowany poprzez wzrost płac. Na podstawie tego można przewidzieć, co będzie się działo, kiedy rozpocznie się wypłata emerytur z nowego systemu.)
Najbardziej jednak szkoda, że rząd nic nie robi, aby tykającą bombę choć częściowo rozbroić. Nawiązuje w ten sposób do tradycji psucia systemu, o którym ekonomiści mówią, że jest jedynym możliwym. Psucie to odbywa się poprzez rozszerzanie katalogu osób wyłączonych spod surowych rygorów emerytur kapitałowych, kiepskie projekty ustaw wprowadzających nowy system oraz poprzez obchodzenie się z KRUS jak z nieświeżym jajkiem.
A zrobić można co najmniej dwie rzeczy. Po pierwsze, należy nieść pod strzechy wiedzę, że dodatkowe oszczędzanie na starość jest absolutną koniecznością. Po drugie, trzeba tworzyć solidne bodźce do oszczędzania.