Mądrze do strefy euro

Wypełnienie kryterium legislacyjnego musi poprzedzać odejście od płynnego kursu złotego i usztywnienie kursu w ramach ERM2 – pisze Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu

Publikacja: 15.01.2009 01:57

Mądrze do strefy euro

Foto: Rzeczpospolita, Raf Rafał Guz

Zrozumiała, bezpieczna i przez to akceptowana może być tylko jedna sekwencja wydarzeń prowadząca Polskę do strefy euro: wypełnienie kryterium legislacyjnego musi poprzedzać odejście od płynnego kursu złotego i usztywnienie kursu w ramach ERM2. Tu wszystko jest jasne. Taka kolejność oznacza bowiem, że przy realizacji mapy drogowej do euro na samym początku likwidujemy ryzyko polityczne. Pozostaje jedynie nieusuwalne ryzyko ekonomiczne łączące się z koniecznością spełnienia kryteriów nominalnej konwergencji.

Od takiej sekwencji wydarzeń nie powinno być odstępstw. Rząd może próbować zmienić w najbliższych dwóch miesiącach konstytucję bez zmiany reżimu kursowego. I będzie to dalej akceptowane, bo taki ruch nie wystawia jeszcze gospodarki na wielkie ryzyko makroekonomiczne nieograniczonego w czasie usztywnienia kursu walutowego w ERM2. Niepowodzenie rządu oznacza odłożenie wejścia do strefy euro bez konsekwencji w postaci dekonwergencji, ponieważ implementacja euro w 2012 r. nie jest aktualnie wliczona w ceny aktywów złotowych. Ewentualna pomyślna zmiana konstytucji jako wydarzenie nieprzewidywane, wprowadzające nas na ścieżkę do euro, przyniosłaby początek gry na konwergencję. Byłoby to korzystne dla wyceny polskich aktywów.

[wyimek]Odwracając kolejność, uwiązując kurs złotego do euro przed zmianą konstytucji, rząd stałby się nieodpowiedzialny[/wyimek]

Tym samym zachowanie sekwencji: najpierw próba likwidacji ryzyka politycznego – dopiero później ERM2, staje się testem na elementarną odpowiedzialność rządu, dla którego kwestią nadrzędną musi być utrzymanie średniookresowej stabilności makroekonomicznej kraju.

[srodtytul]Zminimalizować ryzyko polityczne[/srodtytul]

Zupełnie inaczej miałyby się sprawy, gdyby rząd podjął ryzyko wejścia do ERM2 zgodnie z harmonogramem, czyli wiosną 2009 r., czemu towarzyszyłaby zapowiedź spełnienia kryterium zbieżności legislacyjnej dopiero po wyborach 2011 r. Oznaczałoby to przeniesienie ryzyka politycznego na okres powyborczy i uwiązanie go z zawsze niepewnym wynikiem wyborów. Ryzyko ekonomiczne spotęgowane zostałoby odłożonym ryzykiem politycznym. Najgorsza w tym wypadku byłaby nieodwracalność pewnych procesów ekonomicznych.

Otóż w przypadku zmiany sekwencji wydarzeń weszlibyśmy do ERM2, czyli usztywnilibyśmy kurs walutowy, oraz zrewidowalibyśmy dotychczasowe reguły prowadzenia polityki monetarnej (odejście od strategii bezpośredniego celu inflacyjnego), mając świadomość, że oprócz ryzyka ekonomicznego na końcu próby czeka nas jeszcze ryzyko polityczne. Oznacza to brak gwarancji, że samo wypełnienie kryteriów nominalnej konwergencji wystarczy, by opuścić ERM2 i przyjąć euro.

Odwracając kolejność kroków, uwiązując kurs złotego do euro przed zmianą konstytucji, rząd odpowiedzialny stałby się zdecydowanie nieodpowiedzialny. Dysponujemy już przecież wystarczającą wiedzą zaczerpniętą choćby z przykładu krajów nadbałtyckich, co oznacza dla gospodarki przyjęcie reżimu sztywnego kursu walutowego wsparte na błędnym przekonaniu, że okres przebywania w ERM2 nie będzie trwał dłużej niż wymagane zapisami traktatowymi dwa lata.

Zmiana opinii inwestorów o rządzie, nieunikniona w przypadku zmiany akceptowanej sekwencji kroków, oznaczać musiałaby powiększenie, a nie redukcję premii za ryzyko inwestowania w polskie aktywa. Pociągnęłaby też za sobą ryzyko jeszcze większej zmienności na rynku w okresie przebywania w ERM2.

[srodtytul]Kluczem kolejność działań[/srodtytul]

Chciałbym wierzyć, że akceptacja ze strony rządu dla euroreferendum jako warunku wstępnego, poprzedzającego wejście do ERM2 zeszła już na dobre z porządku dnia. W tej sytuacji zdecydowanie odradzałbym również zmianę kolejności kroków na drodze do euro. Ze zrozumiałej, logicznej, w pełni akceptowanej i pozostającej w zgodzie z publicznymi enuncjacjami premiera na niezrozumiały hazard. Wejście do ERM2 obciążone przeniesionym w czasie, a niezlikwidowanym ryzykiem politycznym niespełnionego kryterium legislacyjnego wiązałoby się z niekorzystną zmianą wizerunku rządu odpowiedzialnego na awanturniczy. Oznaczałoby konieczność wyceny w aktywach ryzyka przedłużonego w czasie pozostawania w ERM2. Zachęcałoby też do testowania odporności rządu i banku centralnego na ataki spekulacyjne.

Rząd powinien natomiast niezwłocznie przeprowadzić przez parlament zmiany pozakonstytucyjne w ustawach o NBP i BFG wskazane przez Komisję Europejską w raporcie o konwergencji (m.in. art. 9, pkt 3; art. 3, pkt 1; art. 21, pkt 1; art. 23, pkt 1 i 2; art. 9, pkt 5; art. 13, pkt 5 ust. o NBP; kilka enumeratywnie wskazanych punktów w ustawie o BFG) jako niezgodne z regulacjami obowiązującymi w Europejskim Systemie Banków Centralnych i Europejskim Banku Centralnym.

Wyeliminowanie wskazanych przez władze unijne uchybień w legislacji, nieraz drobnych (jak choćby w przypadku formułki przysięgi prezesa NBP) czy bezsensownych (jak brak zapisu w polskim prawie zakazu przyjmowania przez bank centralny instrukcji zewnętrznych), jest relatywnie łatwe. A na pewno łatwiejsze niż zmiana trzech artykułów konstytucji.

Dostosowania prawne w naszych ustawach, bez których przyjęcie euro i tak nie jest możliwe, są przy tym kompletnie niezależne od samej decyzji o dacie wejścia do strefy euro. Większość tych zmian legislacyjnych, wymagających zwykłej większości parlamentarnej, powinna być przeprowadzona już dawno. Zainicjowanie ich teraz byłoby pozytywnie odebrane przez inwestorów. Byłoby bowiem preludium do wprowadzenia euro, ograniczającym ryzyko polityczne niespełnienia kryterium zbieżności legislacyjnej.

Zrozumiała, bezpieczna i przez to akceptowana może być tylko jedna sekwencja wydarzeń prowadząca Polskę do strefy euro: wypełnienie kryterium legislacyjnego musi poprzedzać odejście od płynnego kursu złotego i usztywnienie kursu w ramach ERM2. Tu wszystko jest jasne. Taka kolejność oznacza bowiem, że przy realizacji mapy drogowej do euro na samym początku likwidujemy ryzyko polityczne. Pozostaje jedynie nieusuwalne ryzyko ekonomiczne łączące się z koniecznością spełnienia kryteriów nominalnej konwergencji.

Pozostało 91% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację