Z dużym zainteresowaniem wczytuję się w „porywającą” medialną dyskusję pomiędzy prezesami wielkich polskich organizacji gospodarczych, którzy od kilku tygodni pozostają w sporze na temat powstania samorządu gospodarczego w naszym kraju. Inicjatorem jest Marek Goliszewski, prezes Business Centre Club, promotor projektu ustawy o samorządzie gospodarczym, która przewiduje powstanie tej formy zdecentralizowanej administracji jako wyraz potrzeby ochrony interesów polskich przedsiębiorców. Pan prezes swój punkt widzenia upowszechnił w artykule „Nie bójmy się samorządu gospodarczego” na łamach „Rz” z 21 listopada 2008 r. Drugą stronę sporu reprezentuje Henryka Bochniarz, prezydent PKPP Lewiatan, która z kolei swoje stanowisko zamieściła w artykule „Bójmy się samorządu gospodarczego” na łamach tej samej gazety z 9 grudnia ub. roku. Już same tytuły pokazują, że coś nie tak z „reprezentacją” polskich przedsiębiorców, która podobno z powodzeniem reprezentuje ramię w ramię to środowisko w Komisji Trójstronnej, skoro jej gracze licytują się na temat samorządu. Pozwalam sobie dorzucić do tej dyskusji kamyczek ze strony środowiska rzemiosła polskiego.
Na wstępie chciałbym jednak uspokoić moich zacnych poprzedników. Nie będzie w tej kadencji parlamentu ustawy o samorządzie gospodarczym! Jestem gotów założyć się, stawiając na szali moje dobre imię. Nawet dzieci wiedzą, że nie ma „klimatu politycznego” do przeprowadzenia rzetelnej dyskusji na jakikolwiek ważny temat, nie mówiąc już o takim „zbytku” jak samorząd gospodarczy. Nawet jeśli projekt p. Goliszewskiego uzyska wymaganą liczbę podpisów obywateli i zostanie złożony jako inicjatywa obywatelska, spór nabierze rumieńców i włączy w dyskusję „autorytety” rodem z kanapowych klubików gospodarczych, które podpierając się poważnymi ekspertyzami, będą przekonywały, że samorząd gospodarczy jest czymś, co stłamsi inicjatywę polskich przedsiębiorców i rozdmucha administrację jako emanację darmozjadów utrzymywanych z pieniędzy polskiego przedsiębiorcy.
[wyimek]Gdyby nie rzemiosło z jego organizacjamiw postaci izb rzemieślniczych, cechów, spółdzielni, to pewnie o wielu organizacjach gospodarczych nigdy byśmy nie usłyszeli[/wyimek]
Na początek krótka uwaga pod adresem projektu BCC, bez głębszego wchodzenia w zapisy, które wydają się momentami niespójne. Dziwnym trafem pominięto w projekcie rzemiosło jako środowisko, które obok kupiectwa z polskimi miastami związane było od czasów najwcześniejszych. Jeśli w uzasadnieniu projektu napisano, że autorzy wzorują się na rozporządzeniu z 1927 roku o izbach przemysłowo-handlowych, to dlaczego wprost nie wyłączono z zakresu przedmiotowego rzemiosła. To otworzyłoby możliwość wydania osobnego aktu prawnego dotyczącego środowiska rzemieślniczego jako części samorządu gospodarczego. Tak zrobiono przed wojną, ponieważ rzemieślników nie można było utożsamiać z wielkim przemysłem, który dziś choćby BCC reprezentuje. Teraz proponuje się utworzenie jednolitych izb przemysłowo-handlowych. Rodzi się tylko pytanie, gdzie w tym wszystkim miejsce na rzemiosło z jego wielkimi tradycjami, które sięgają XIII wieku?
[srodtytul]Rzemieślnicy pod klucz[/srodtytul]