Kto mówi prawdę o samorządzie?

Samorząd gospodarczy jest Polsce potrzebny. Tylko silna reprezentacja przedsiębiorców będzie w stanie chronić ich przed dominacją państwa. Ale w tym samorządzie powinno się znaleźć miejsce dla środowisk rzemieślniczych - pisze Michał Wójcik, dyrektor Naczelnej Izby Rzemieślniczej

Publikacja: 19.01.2009 00:29

Kto mówi prawdę o samorządzie?

Foto: Archiwum

Red

Z dużym zainteresowaniem wczytuję się w „porywającą” medialną dyskusję pomiędzy prezesami wielkich polskich organizacji gospodarczych, którzy od kilku tygodni pozostają w sporze na temat powstania samorządu gospodarczego w naszym kraju. Inicjatorem jest Marek Goliszewski, prezes Business Centre Club, promotor projektu ustawy o samorządzie gospodarczym, która przewiduje powstanie tej formy zdecentralizowanej administracji jako wyraz potrzeby ochrony interesów polskich przedsiębiorców. Pan prezes swój punkt widzenia upowszechnił w artykule „Nie bójmy się samorządu gospodarczego” na łamach „Rz” z 21 listopada 2008 r. Drugą stronę sporu reprezentuje Henryka Bochniarz, prezydent PKPP Lewiatan, która z kolei swoje stanowisko zamieściła w artykule „Bójmy się samorządu gospodarczego” na łamach tej samej gazety z 9 grudnia ub. roku. Już same tytuły pokazują, że coś nie tak z „reprezentacją” polskich przedsiębiorców, która podobno z powodzeniem reprezentuje ramię w ramię to środowisko w Komisji Trójstronnej, skoro jej gracze licytują się na temat samorządu. Pozwalam sobie dorzucić do tej dyskusji kamyczek ze strony środowiska rzemiosła polskiego.

Na wstępie chciałbym jednak uspokoić moich zacnych poprzedników. Nie będzie w tej kadencji parlamentu ustawy o samorządzie gospodarczym! Jestem gotów założyć się, stawiając na szali moje dobre imię. Nawet dzieci wiedzą, że nie ma „klimatu politycznego” do przeprowadzenia rzetelnej dyskusji na jakikolwiek ważny temat, nie mówiąc już o takim „zbytku” jak samorząd gospodarczy. Nawet jeśli projekt p. Goliszewskiego uzyska wymaganą liczbę podpisów obywateli i zostanie złożony jako inicjatywa obywatelska, spór nabierze rumieńców i włączy w dyskusję „autorytety” rodem z kanapowych klubików gospodarczych, które podpierając się poważnymi ekspertyzami, będą przekonywały, że samorząd gospodarczy jest czymś, co stłamsi inicjatywę polskich przedsiębiorców i rozdmucha administrację jako emanację darmozjadów utrzymywanych z pieniędzy polskiego przedsiębiorcy.

[wyimek]Gdyby nie rzemiosło z jego organizacjamiw postaci izb rzemieślniczych, cechów, spółdzielni, to pewnie o wielu organizacjach gospodarczych nigdy byśmy nie usłyszeli[/wyimek]

Na początek krótka uwaga pod adresem projektu BCC, bez głębszego wchodzenia w zapisy, które wydają się momentami niespójne. Dziwnym trafem pominięto w projekcie rzemiosło jako środowisko, które obok kupiectwa z polskimi miastami związane było od czasów najwcześniejszych. Jeśli w uzasadnieniu projektu napisano, że autorzy wzorują się na rozporządzeniu z 1927 roku o izbach przemysłowo-handlowych, to dlaczego wprost nie wyłączono z zakresu przedmiotowego rzemiosła. To otworzyłoby możliwość wydania osobnego aktu prawnego dotyczącego środowiska rzemieślniczego jako części samorządu gospodarczego. Tak zrobiono przed wojną, ponieważ rzemieślników nie można było utożsamiać z wielkim przemysłem, który dziś choćby BCC reprezentuje. Teraz proponuje się utworzenie jednolitych izb przemysłowo-handlowych. Rodzi się tylko pytanie, gdzie w tym wszystkim miejsce na rzemiosło z jego wielkimi tradycjami, które sięgają XIII wieku?

[srodtytul]Rzemieślnicy pod klucz[/srodtytul]

Jeszcze w okresie międzywojennym samorząd rzemiosła był uregulowany w prawie przemysłowym z 1927 roku, gdzie poświęcono mu cały rozdział, a potem jeszcze w dwóch aktach prawnych, które w sposób oczywisty przyjmowały, że jest to instytucja samorządu gospodarczego. Rozumiem, że wiele osób najchętniej zamknęłoby na klucz to środowisko, które paradoksalnie obok kupiectwa jest najbliższe klasycznemu rozumieniu samorządu gospodarczego. Jeśli taki zabieg zrobiono celowo, to będzie to oznaczało, że nowe rozwiązania w praktyce „likwidują” środowisko, które nawet w czasach głębokiego komunizmu było uznawane za ostoję kapitalizmu. Zaryzykuję nawet twierdzenie, że gdyby nie to straszne rzemiosło z jego organizacjami w postaci izb rzemieślniczych, cechów i spółdzielni, które przetrwało kilka wojen i czasy jedynie słusznych ideologii, to pewnie o wielu organizacjach gospodarczych dziś tak bardzo hałaśliwych nigdy byśmy nie usłyszeli.

Kiedy odbudowywano po latach niewoli państwowość polską, izby rzemieślnicze musiały się znaleźć w orbicie zainteresowań polityków. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta – bo wtedy tradycja była szanowana, nawet, a może zwłaszcza przez polityków. Jeśli dzisiaj chcecie, by izby przemysłowo-handlowe zajęły się szkolnictwem zawodowym, to chciałbym tylko delikatnie zasygnalizować, że rzemiosło tylko od czasów wojny przeszkoliło około 3 milionów osób! My się rzemieślników w świecie wstydzić nie musimy w przeciwieństwie do paru innych środowisk, z nazwy nie wymieniając... To wszak o polskim hydrauliku było swego czasu głośno w Europie. Polski fachowiec z kwalifikacjami (uzyskanymi w polskim rzemiośle) jest szanowany w świecie i każdy o tym doskonale wie, a najlepiej politycy państw tak zawzięcie broniących dostępu do swoich rynków pracy. Propozycja utworzenia samorządu gospodarczego co do zasady jest doskonała (chylę przed panem prezesem Goliszewskim czoła, bo dzięki „Rz” wywołano ogólnopolską dyskusję), ale wchodząc w szczegóły, można nabrać wrażenia, że autorzy coś ważnego z premedytacją w swoim projekcie pomijają.

O wiele trudniej jest mi polemizować z panią prezydent Bochniarz, która z kolei totalnie atakuje propozycję utworzenia samorządu gospodarczego w naszym kraju. Trudniej, ponieważ stanowisko takie zasługuje na jeszcze większą krytykę niż omówione wyżej. Jeśli pada pytanie, czy będąc zwolennikiem samorządu gospodarczego, tęsknimy do czasów XII–wiecznych gildii i cechów w Polsce, doświadczeń starożytnej Grecji i Rzymu czy też przedwojennych dekretów prezydenta RP, to odpowiadam z pełnym przekonaniem – tak, tęsknimy! Wolę czasy rozkwitu niemal wszystkich dziedzin życia i uporządkowania ekonomicznego. Nie lubię natomiast czasów, gdzie zasada wolności gospodarczej paraliżuje ducha przedsiębiorczości, a nasze życie zostaje zdominowane przez chaos. Tak przy okazji delikatnie tylko zasygnalizuję, że o nowoczesnym samorządzie gospodarczym możemy mówić nie od średniowiecza, lecz dopiero od czasów Wiosny Ludów w 1848 roku.

[srodtytul]Przejaw ducha obywatelskiego[/srodtytul]

Pyta pani, po co samorząd gospodarczy? Warto sięgnąć do historii. Kiedy odzyskaliśmy niepodległość, największe autorytety stwierdziły, że trzeba zdecentralizować administrację państwową. Tak powstał samorząd terytorialny, a potem samorząd gospodarczy. Po stronie tego „niepotrzebnego tworu” stanęli wybitni profesorowie: Kumaniecki, Jaroszyński, Panejko, Bigo, Jaworski. Oni doskonale wiedzieli, że państwo musi być uporządkowane i nie ma w nowoczesnym społeczeństwie miejsca na chaos. Chyba nikt rozsądny nie powie, że to byli ludzie, z których opiniami nie trzeba się liczyć. Ale inny był świat polityków, którym wolność gospodarcza nie przesłaniała rozsądku. Przywołuje pani „tylko” kilka państw, w których samorząd gospodarczy istnieje. Tak się jednak składa, że są to najsilniejsze ekonomicznie organizmy w Europie (przy okazji dodam, że samorząd gospodarczy funkcjonuje w większej ilości krajów). Jeśli mówi pani o rzeszy 20 tysięcy kolejnych darmozjadów, którzy będą żyli z kasy państwowej, to ja proponuję jeszcze zlikwidowanie paru innych rzeczy, choćby samorządu terytorialnego. Tam można znaleźć przecież jeszcze więcej pieniędzy. Ta logika, jak widać, musi nieuchronnie prowadzić do absurdu. A przecież samorząd gospodarczy to w istocie młodszy brat samorządu terytorialnego, z tą tylko różnicą, że powstał nie we Francji, lecz w Prusach, i po to, żeby... chronić przedsiębiorców. Śmiem także delikatnie zasygnalizować, że samorząd jest w istocie tworem środowisk liberalnych, bo ma być przeciwwagą dominacji państwa. Zwalczanie tego przez niektóre środowiska liberalne jest więc dla mnie niezrozumiałe. Przecież to samorząd gospodarczy był wyrazem społeczeństwa obywatelskiego, które ma swoje korzenie w myśli arystotelesowskiej, rozwiniętej w czasach rzymskich poprzez tak zwane kolegia, a potem przez wielu filozofów, na czele z Heglem.

[wyimek]Tak się składa, że państwa, w których samorząd gospodarczy istnieje, to najsilniejsze ekonomicznie organizmy w Europie[/wyimek]

W Polsce przedsiębiorców podzielono na tysiące organizacji z tysiącami prezesów, tysiącami dyrektorów, którzy puszą się przed sobą, bo przecież każdy jest najważniejszy, najlepszy i najwięcej robi dla przedsiębiorców. Proszę zerknąć na strony internetowe największych organizacji gospodarczych, a przekonacie się, że każda z nich jest największa, najwspanialsza i najbardziej reprezentatywna... Powiedzcie lepiej dzisiaj przedsiębiorcy, że ma wydać 1247 złotych na przeszkolenie osoby odpowiedzialnej za bezpieczeństwo pożarowe, bo właśnie jako najwięksi i najwspanialsi nie potrafiliście go wszyscy obronić przed kolejnym absurdem zafundowanym przez polityków. Tak, jestem za silną reprezentacją przedsiębiorców i powstaniem samorządu gospodarczego. Jestem za silną reprezentacją związkową i zmianą ustawy o związkach zawodowych. Jestem za wielką umową społeczną i wyzwoleniem ducha przedsiębiorczości. Jestem za silnym, pozbawionym chaosu, uporządkowanym państwem!

[i]Autor jest dyrektorem Naczelnej Izby Rzemieślniczej oraz Małej i Średniej Przedsiębiorczości w Katowicach. W latach 2005 – 2007 poseł PiS na Sejm[/i]

Z dużym zainteresowaniem wczytuję się w „porywającą” medialną dyskusję pomiędzy prezesami wielkich polskich organizacji gospodarczych, którzy od kilku tygodni pozostają w sporze na temat powstania samorządu gospodarczego w naszym kraju. Inicjatorem jest Marek Goliszewski, prezes Business Centre Club, promotor projektu ustawy o samorządzie gospodarczym, która przewiduje powstanie tej formy zdecentralizowanej administracji jako wyraz potrzeby ochrony interesów polskich przedsiębiorców. Pan prezes swój punkt widzenia upowszechnił w artykule „Nie bójmy się samorządu gospodarczego” na łamach „Rz” z 21 listopada 2008 r. Drugą stronę sporu reprezentuje Henryka Bochniarz, prezydent PKPP Lewiatan, która z kolei swoje stanowisko zamieściła w artykule „Bójmy się samorządu gospodarczego” na łamach tej samej gazety z 9 grudnia ub. roku. Już same tytuły pokazują, że coś nie tak z „reprezentacją” polskich przedsiębiorców, która podobno z powodzeniem reprezentuje ramię w ramię to środowisko w Komisji Trójstronnej, skoro jej gracze licytują się na temat samorządu. Pozwalam sobie dorzucić do tej dyskusji kamyczek ze strony środowiska rzemiosła polskiego.

Pozostało 88% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację