Reklama
Rozwiń

Drożyzna po wprowadzeniu euro?

Nasz przygraniczny eksport do Słowacji jest obecnie jedynym sukcesem handlu zagranicznego - mówi Michał Zieliński, publicysta ekonomiczny

Aktualizacja: 14.02.2009 03:06 Publikacja: 14.02.2009 03:05

Drożyzna po wprowadzeniu euro?

Foto: Rzeczpospolita

Przeciwnicy wprowadzenia euro bardzo chętnie posługują się argumentem o nieuchronności silnego wzrostu cen, jaki zmiana waluty musi spowodować. Teza ta, jak każda, podlega jednak weryfikacji empirycznej. A o poletko doświadczalne nietrudno, bo znajduje się tuż za naszą granicą.

Słowacy mają już za sobą pierwszy miesiąc posługiwania się europejską walutą i znamy ich wskaźniki cen. W grudniu roczny wskaźnik inflacji wynosił 4,4 proc., a w najbardziej zawsze społecznie wrażliwym segmencie żywności indeks cenowy wynosił 2,2 proc. W styczniu inflacja roczna spadła do 3,7 proc., a tempo drożenia żywności zmniejszyło się do 1,5 proc. Co więcej, na Słowacji rozdzielono dobra na te, których ceny są regulowane administracyjnie, i te, których ceny stanowi rynek. Dane wyraźnie pokazują, że te pierwsze zdrożały bardziej (wzrost o 6,5 proc.) niż te drugie (2,5 proc.).

Dla Polski wskaźniki są podobne, chociaż styczniowy spadek inflacji był nieco mniejszy. Obniżyła się ona bowiem nie o 0,7, lecz o 0,2 pkt proc. (z 3,3 proc. w grudniu do 3,1 proc. w styczniu).

Dla sporej części Słowaków mieszkających w północnych regionach kraju faktyczny wzrost cen był jeszcze niższy, bo dość masowo odwiedzają Polskę w celach zakupowych. A zaopatrują się u nas nie tylko dlatego, że nasza kiełbasa jest lepsza od słowackiej, ale przede wszystkim ze względu na to, że słowackie euro w styczniu umocniło się w stosunku do polskiego złotego o 5 proc. (a od początku lutego doszło do tego dalsze 4 proc.).

Nasz przygraniczny eksport do Słowacji jest zresztą obecnie jedynym sukcesem handlu zagranicznego. Mimo słabego złotego (tu weryfikuje się kolejny mit, że słaba waluta jest źródłem sukcesów gospodarczych) nasz eksport leci na łeb na szyję. Z danych NBP wynika, że w grudniu wyeksportowaliśmy towary o wartości tylko 6,8 mld euro. To nie tylko o ponad 16 proc. mniej niż przed rokiem, ale jest to także najmniejsza miesięczna wartość eksportu od stycznia 2006 r., czyli od 35 miesięcy.

Wynika z tego, że słabnąca narodowa waluta nas nie zbawiła, a pierwszy sprawdzian wpływu wprowadzenia euro na poziom cen nie potwierdził oczekiwań tych, którzy tak lubią nas straszyć okropną drożyzną, jaką przynosi euro.

Przeciwnicy wprowadzenia euro bardzo chętnie posługują się argumentem o nieuchronności silnego wzrostu cen, jaki zmiana waluty musi spowodować. Teza ta, jak każda, podlega jednak weryfikacji empirycznej. A o poletko doświadczalne nietrudno, bo znajduje się tuż za naszą granicą.

Słowacy mają już za sobą pierwszy miesiąc posługiwania się europejską walutą i znamy ich wskaźniki cen. W grudniu roczny wskaźnik inflacji wynosił 4,4 proc., a w najbardziej zawsze społecznie wrażliwym segmencie żywności indeks cenowy wynosił 2,2 proc. W styczniu inflacja roczna spadła do 3,7 proc., a tempo drożenia żywności zmniejszyło się do 1,5 proc. Co więcej, na Słowacji rozdzielono dobra na te, których ceny są regulowane administracyjnie, i te, których ceny stanowi rynek. Dane wyraźnie pokazują, że te pierwsze zdrożały bardziej (wzrost o 6,5 proc.) niż te drugie (2,5 proc.).

Opinie Ekonomiczne
Unia Europejska a Chiny: pomiędzy współpracą, konkurencją i rywalizacją
Opinie Ekonomiczne
Eksperci: hutnictwo stali jest wyjątkiem od piastowskiej doktryny premiera Tuska
Opinie Ekonomiczne
Joanna Pandera: „Jezioro damy tu”, czyli energetyka w rekonstrukcji
Opinie Ekonomiczne
Paweł Rożyński: Big tech ma narodowość i twarz Donalda Trumpa
Opinie Ekonomiczne
Deklaracja Ateńska: chcemy latać więcej, ale ciszej i czyściej