[b]Raport "Rz": [link=http://www.rp.pl/temat/269325.html]Sposób na kryzys[/link][/b]
[b]Rz: Firmy często narzekają na mało elastyczne przepisy, które utrudniają pozbycie się niepotrzebnych pracowników, na koszty odpraw, a mimo to prawie nie ma dnia, by któraś nie ogłaszała planów zwolnień. [/b]
[b]Krzysztof Opolski:[/b] Tak naprawdę zwolnienia nie są ani kosztowne, ani trudne. Działy HR dość dobrze wyspecjalizowały się w znajdowaniu uzasadnienia dla zwolnień czy to ze względu na likwidację stanowiska, czy kryzys. A ponieważ koszty ludzkie obcina się bardzo szybko, więc często te cięcia traktuje się jako panaceum na wszelkie problemy, bez próby odpowiedzi na pytanie, co będzie, jak kryzys się skończy. Wtedy trzeba będzie ponieść dużo większe koszty, by znaleźć, a często i odebrać innej firmie, potrzebnych ludzi, by odzyskać pozycję rynkową.
[b]Ale to przyszłość, podczas gdy koszty trzeba ciąć już teraz.[/b]
Można zaakceptować takie doraźne podejście, jeśli firma rzeczywiście ma tak duże kłopoty z płynnością, że nie ma innego wyjścia. Problem w tym, że do doraźnych działań uciekają się także korporacje, które dobrze sobie radzą z płynnością, ale nie mają pomysłu na rozsądne redukcje kosztów. Nie odrzucam zwolnień. Bardzo często obiektywną prawdą są przerosty zatrudnienia w niektórych działach. Odrzucam jednak mechaniczne redukcje narzucane odgórnie, którymi zastępujemy działania reorganizacyjne, gdy wszyscy menedżerowie niższego szczebla dostają nakaz szybkiego cięcia kosztów o 10 czy 15 proc., i nie mają nawet czasu się zastanowić, czy są jakieś inne sposoby oszczędności. Przenoszą to więc głównie na zwolnienia pracowników, bo tak jest najłatwiej. Nie trzeba analizować bez jakich wydatków można się obejść, a które są niezbędne.