Najłatwiej jest zwalniać

- Odgórny nakaz cięcia kosztów o x proc. skutkuje zwolnieniami i w efekcie tylko pogłębia chaos - mówi prof. Krzysztof Opolski, kierownik Katedry Strategii i Polityki Gospodarczej Wydziału Nauk Ekonomicznych UW

Publikacja: 08.04.2009 06:23

Najłatwiej jest zwalniać

Foto: Rzeczpospolita, Raf Rafał Guz

[b]Raport "Rz": [link=http://www.rp.pl/temat/269325.html]Sposób na kryzys[/link][/b]

[b]Rz: Firmy często narzekają na mało elastyczne przepisy, które utrudniają pozbycie się niepotrzebnych pracowników, na koszty odpraw, a mimo to prawie nie ma dnia, by któraś nie ogłaszała planów zwolnień. [/b]

[b]Krzysztof Opolski:[/b] Tak naprawdę zwolnienia nie są ani kosztowne, ani trudne. Działy HR dość dobrze wyspecjalizowały się w znajdowaniu uzasadnienia dla zwolnień czy to ze względu na likwidację stanowiska, czy kryzys. A ponieważ koszty ludzkie obcina się bardzo szybko, więc często te cięcia traktuje się jako panaceum na wszelkie problemy, bez próby odpowiedzi na pytanie, co będzie, jak kryzys się skończy. Wtedy trzeba będzie ponieść dużo większe koszty, by znaleźć, a często i odebrać innej firmie, potrzebnych ludzi, by odzyskać pozycję rynkową.

[b]Ale to przyszłość, podczas gdy koszty trzeba ciąć już teraz.[/b]

Można zaakceptować takie doraźne podejście, jeśli firma rzeczywiście ma tak duże kłopoty z płynnością, że nie ma innego wyjścia. Problem w tym, że do doraźnych działań uciekają się także korporacje, które dobrze sobie radzą z płynnością, ale nie mają pomysłu na rozsądne redukcje kosztów. Nie odrzucam zwolnień. Bardzo często obiektywną prawdą są przerosty zatrudnienia w niektórych działach. Odrzucam jednak mechaniczne redukcje narzucane odgórnie, którymi zastępujemy działania reorganizacyjne, gdy wszyscy menedżerowie niższego szczebla dostają nakaz szybkiego cięcia kosztów o 10 czy 15 proc., i nie mają nawet czasu się zastanowić, czy są jakieś inne sposoby oszczędności. Przenoszą to więc głównie na zwolnienia pracowników, bo tak jest najłatwiej. Nie trzeba analizować bez jakich wydatków można się obejść, a które są niezbędne.

[b]Może firmy nie wiedzą, jak robić taką analizę?[/b]

Ależ mamy przecież całą metodologię. Choćby activity based costing, metodę, która pozwala na bardzo dokładne przypisywanie kosztów do działalności. Jednak wymaga to dużej pracy, a często i zatrudnienia analityków, czyli poniesienia na początek dodatkowych kosztów.

[b]Jak wyjaśnić inwestorom, że w kryzysie, gdy mamy szybko ciąć koszty, zaczynamy od ich podwyższenia?[/b]

Trzeba pokonać barierę mentalną. Tak naprawdę problemem nie są tu niedostatki inżynierii ekonomicznej tylko mentalność wielu szefów i właścicieli.

Przecież zarządy są odpowiedzialne za strategię, w której trzeba zawczasu przewidzieć działania zarówno na lata tłuste, jak i chude. Muszą więc przygotowywać różne warianty, a nie dawać się zaskoczyć i reagować doraźnie na zmiany sytuacji. Poza tym analiza kosztów wcale nie wymaga tak wiele czasu. Sam z praktyki wielu lat pracy, m.in. w bankach, wiem, że menedżerowie średniego szczebla naprawdę świetnie wiedzą, jakie koszty można bez bólu zredukować. Problem w tym, że zwykle się ich nie słucha, bo system zarządzania jest absolutnie dyrektywny, z góry na dół. Kadra średniego szczebla też się nie wychyla i w rezultacie mamy ogromną inercję. Może wystarczyłoby zrobić dwu-, trzydniowy warsztat i z pomocą dobrego konsultanta przygotować pewne rozwiązania. Tymczasem od wielu lat obserwuję jako praktyk, że ilekroć w jakiejś firmie jest trudna sytuacja, tylekroć stosuje się cięcie zatrudnienia. I przy kryzysie, i przy zatorach płatniczych czy stracie rynku. Bo to jest proste.

[b]A jeśli nie chcemy zmniejszać zatrudnienia, gdzie warto szukać oszczędności?[/b]

Powiem coś bardzo niepopularnego – można zacząć od racjonalizacji kosztów informatyki. W wielu firmach wykorzystuje się bardzo niewielki procent możliwości zainstalowanych tam komputerów i systemów. Warto też zanalizować działania, sprawdzić, które są zbędne, powielane, nie prowadzą do uzyskania efektów biznesowych. I poobcinać je wraz ze zbędnym zatrudnieniem. Kolejna rzecz to poprawa jakości pracy – ograniczenie liczby błędów, niepotrzebnych dokumentów. Zacząłbym tu od głębokiej analizy organizacji i obliczenia kosztów strat, które są wynikiem błędów i bałaganu organizacyjnego. Coraz częściej mówi się o stratach związanych z tzw. ryzykiem operacyjnym. Może się okazać, że jeśli je ograniczymy, to tak zmniejszymy koszty, że mechaniczne cięcia ratunkowe nie będą już potrzebne. Jeśli natomiast obetniemy zatrudnienie, a ludzie nadal będą pracowali w bałaganie organizacyjnym, to ryzykujemy, że straty mogą jeszcze wzrosnąć, ograniczając efekty cięć.

[b]Czy firmy potrafią wyliczyć koszty tego ryzyka?[/b]

W dużej mierze nie potrafią. Bo albo się tym nie zajmują, albo nie mają odpowiednich audytorów. Przystępując do restrukturyzacji firmy, warto zacząć od zbudowania nowoczesnego działu audytu, który będzie umiał oszacować prawdopodobieństwo stopień i siłę oddziaływania ryzyka. Firmom potrzebna jest nowoczesna strategia personalna uwzględniająca konieczność redukcji czy zwiększenia zatrudnienia. Tylko że nadal dominuje u nas model, w którym dział HR nie prowadzi samodzielnych studiów i analiz, nie jest partnerem zarządu, a tylko wykonuje jego polecenia. Także dlatego, że w działach HR pracują zwykle absolwenci psychologii, pedagogiki czy ogólnego zarządzania. Brakuje ekonomistów, którzy są w stanie wykazać prezesowi, że jeśli zwolni się jakąś grupę ludzi, to przyrost sprzedaży czy produkcji będzie dużo niższy, albo stracimy pozycję konkurencyjną. Mam nadzieję, że obecny kryzys wymusi jednak na firmach głębsze zmiany, tak by w przyszłości nie musiały się ograniczać do doraźnych działań ratunkowych.

[b]Raport "Rz": [link=http://www.rp.pl/temat/269325.html]Sposób na kryzys[/link][/b]

[b]Rz: Firmy często narzekają na mało elastyczne przepisy, które utrudniają pozbycie się niepotrzebnych pracowników, na koszty odpraw, a mimo to prawie nie ma dnia, by któraś nie ogłaszała planów zwolnień. [/b]

Pozostało 94% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację