Nie dotujmy biznesmenów

Od wielkości PKB ważniejszy jest ujemny wskaźnik popytu krajowego na poziomie minus 1,1 proc. - mówi Mirosław Gronicki, były minister finansów

Publikacja: 01.06.2009 01:51

Nie dotujmy biznesmenów

Foto: Fotorzepa, Marcin Łobaczewski MŁ Marcin Łobaczewski

[b]RZ: Dlaczego nie znalazł się pan wśród tych byłych ministrów finansów, których w ubiegłym tygodniu zaprosił do siebie prezydent Lech Kaczyński? [/b]

Mirosław Gronicki: Ja nie jestem politykiem, ale osobą prywatną. Tym samym żalu nie czuję.

[b] GUS ogłosił w piątek, że polski produkt krajowy brutto zwiększył się w I kwartale o 0,8 proc. Czy ten całkiem niezły poziom zaskoczył pana? [/b]

Wynik, którego oczekiwałem, mieścił się w przedziale od minus 1 do plus 1 proc., nie jestem więc zaskoczony. Dane kwartalne stanowią zawsze wielką niewiadomą, bo w tym okresie można statystycznie zaobserwować tylko część rzeczywistych zdarzeń. Np. jeśli weźmiemy pod uwagę nakłady inwestycyjne, to z danych możemy wywnioskować tylko 50 proc. rzeczywistych zdarzeń, reszta to zgrubne szacunki pracowników GUS. W ten sposób można otrzymywać najróżniejsze wyniki. Ważniejsze, czy widać jakąś tendencję – w tym wypadku widać wyraźne spowolnienie. Jeszcze inna ciekawostka. Warto porównać dane z poprzedniego spowolnienia (2001 – 2002). Wtedy w I kw. 2001 r. PKB wzrósł o 2,4 proc. (teraz 0,8 proc.), inwestycje o 1,6 proc. (1,2 proc), a zapasy zmniejszyły się o prawie 3 mld zł (minus 4,1 mld zł).

W skali roku PKB wzrósł wówczas o 1,2 proc, inwestycje zmniejszyły się o 9,7 proc.

[b]Czy obecne spowolnienie doprowadzi nas do recesji?[/b]

Tak. Sytuacja otaczających nas gospodarek – w tym głównego partnera handlowego Niemiec nie jest najlepsza. Ponadto, obroty polskiego eksportu już zmniejszyły się o blisko 15 proc. w ujęciu rok do roku. Pytanie, czy ta tendencja się utrzyma. Jeśli tak, to dalej zmniejszać się może produkcja, spadnie poziom inwestycji, rosnąć będzie bezrobocie. W takiej sytuacji recesja jest możliwa.

[b]Dane GUS za pierwszy kwartał budzą wśród wielu ekonomistów wątpliwości, szczególnie chodzi o wzrost spożycia publicznego (6,1 proc.) czy wzrost usług nierynkowych (prawie 5 proc.). Korekta, którą GUS przeprowadził kilka godzin po ogłoszeniu danych o PKB, może jeszcze bardziej podważać ich wiarygodność.[/b]

Podstawowe dane pozostały bez zmian, poprawiano tylko wyniki dotyczące wkładu do PKB. W mojej ocenie taki wzrost PKB w ujęciu rocznym nie budzi wątpliwości. Inna sprawa to dane odsezonowane – te są otrzymywane poprzez stosowanie dość skomplikowanych metod statystycznych. Wystarczy przypomnieć, iż kwartał temu szacowano wzrost w IV kwartale na 0,3 proc. w porównaniu z III kwartałem, a teraz na 0 proc.

[b]Nawet jeśli dane o wzroście zostaną utrzymane i GUS nie skoryguje ich za jakiś czas, to i tak wielkość spowolnienia wskazuje na niższe dochody budżetu, niż to założono w ustawie budżetowej.[/b]

Od wielkości PKB ważniejszy jest ujemny wskaźnik popytu krajowego na poziomie minus 1,1 proc. Podatki płacimy przecież od tego, co kupujemy. Także fakt, że bardziej spadł import niż eksport, nie wróży dobrze wielkości wpływów z VAT. Eksporterzy dostają 100-proc. zwrot podatku, a tylko importerzy odprowadzają cały VAT. Spodziewam się, że z tego względu ubytek w dochodach może być znaczny. W tym roku do kasy państwa z tytułu podatków, dochodów niepodatkowych i środków unijnych wpłynie 255 – 265 mld zł, wobec założonych 303 mld zł. Nawet uwzględniając dokonane przez rząd w styczniu oszczędności i weryfikację dochodów do 286 mld zł, braki mogą sięgnąć 21 – 31 mld zł.

[b]W jaki sposób można tę dziurę załatać?[/b]

Wszystko zależy od tego, jaką wielkość deficytu rząd ostatecznie zaakceptuje. Jeśli postanowi go utrzymać na poziomie 18,2 mld zł, to są dwie możliwości – obniżenie wydatków oraz zwiększenie dochodów związanych z koniecznością podniesienia podatków. Niektóre z nich można podnieść od zaraz, inne trzeba zmieniać, przygotowując ustawę. Tylko ewentualne zmiany w PIT mogą nastąpić po upływie roku podatkowego.

[b]Najłatwiej chyba podnieść poziom akcyzy?[/b]

Tak, ale przy brakach sięgających w pozytywnym wariancie 21 mld zł trzeba by podwyższyć akcyzę na wszystkie wyroby dwukrotnie. Nawet zakładając, że nie zmniejszy się popyt na te towary, to z wielkim prawdopodobieństwem gwałtownie wzrósłby popyt w szarej strefie na papierosy czy alkohol. W mniejszym stopniu dotyczy to paliw i w tym wypadku wzrost akcyzy jest bardzo prawdopodobny.

[b]Są też jednak możliwe podwyżki VAT, oczywiście po przeprowadzeniu przez parlament odpowiedniej ustawy. Tylko czy są towary bądź usługi, na które można podnieść stawkę tego podatku?[/b]

Oczywiście, że są. W Polsce przewozy transportowe, lotnicze, usługi hotelarskie i taksówkowe objęte są stawkami 7 i 3 proc. A przecież to nie są dobra pierwszej potrzeby. Można więc podnieść w tych przypadkach stawkę do poziomu maksymalnego 22 proc. W hotelach śpią przede wszystkim turyści i biznesmeni, oni także w głównej mierze korzystają regularnie z przelotów samolotowych. Dlaczego mamy ich dotować?

[b]Ale w ten sposób możemy zniszczyć turystykę.[/b]

Nie sądzę, aby taki był efekt. Jeśli ktoś chce zwiedzać świat albo prowadzić biznes, musi się liczyć z kosztami. Zresztą w wielu krajach, np. w Wielkiej Brytanii, te usługi są objęte maksymalną stawką VAT. Tanie linie lotnicze, z których korzystają także Polacy, sprzedają bilety z maksymalną stawką podatku od towarów i usług, czyli w przypadku Wielkiej Brytanii 15 proc. Na takim posunięciu budżet zyskałby 4 – 5 mld zł w skali roku.

[wyimek]Będąc na miejscu obecnego ministra finansów, walczyłbym, aby nikomu nie dać więcej pieniędzy, niż ma obecnie, bo wielu pewnie przy okazji nowelizacji wyciągnie rękę, tłumacząc, że mają wyjątkowo ciężką sytuację[/wyimek]

[b]Co by pan zrobił, gdyby dziś był pan na miejscu obecnego ministra finansów?[/b]

Walczyłbym, aby nikomu nie dać więcej pieniędzy, niż ma obecnie, bo pewnie przy okazji nowelizacji budżetu wielu wyciągnie rękę, tłumacząc, że ma wyjątkowo ciężką sytuację.

[b]Jeśli nowelizacja budżetu nastąpi w lipcu, wszystkie te zmiany weszłyby w życie od 1 sierpnia, czy to nie za późno, aby uratować tegoroczny budżet?[/b]

Błędem nie było to, że nie nowelizowano wcześniej budżetu. W tym wypadku popieram ministra Rostowskiego, który chciał mieć więcej informacji dotyczących gospodarki i otoczenia. Dużym błędem było jednak to, że nie zablokowano w styczniu wydatków, które w sprzyjających okolicznościach zawsze można by było odblokować. Co można zrobić teraz? Można obciąć dotacje na szkoły wyższe, szpitale, jednostki budżetowe oraz transfery do FUS, zmuszając je jednocześnie do zaciągania kredytów na rynku komercyjnym. W ten sposób pewnie można zostawić w budżecie 5 – 6 mld zł.

[b]Za dwa tygodnie powinniśmy poznać założenia do przyszłorocznego budżetu. Jak pan sądzi, jakie one będą?[/b]

Obecnie znamy tylko przedział dotyczący wzrostu PKB, czyli od 0,5 do 1,3 proc. To akceptowalny przedział. Pytanie, jaki będzie wzrost lub spadek popytu krajowego? Jeśli wyniesie on 0 proc., wtedy nie należy się spodziewać w 2010 r. dochodów wyższych niż tegoroczne. Wydatki zaś będą musiały wzrosnąć, bo tak nakazują ustawy. Wyższe będą musiały być dotacje do samorządów, Funduszu Ubezpieczeń Społecznych i KRUS, trzeba będzie też znaleźć pieniądze na waloryzację rent i emerytur. Jeśli już w tym roku rząd zmusi FUS do zadłużenia się na rynku, to ten sam manewr za rok już nie przejdzie. Poza tym trzeba pamiętać o konieczności indeksowania o wskaźnik inflacji płacy minimalnej i innych świadczeń. Z powodu sytuacji na rynku pracy wzrośnie też liczba bezrobotnych, co będzie się wiązało z koniecznością przekazania większej sumy pieniędzy do Funduszu Pracy. Nawet jeśli zmusi się fundusz do zaciągania kredytów, to i tak odbije się to na poziomie deficytu całego sektora finansów.

[ramka]CV

Mirosław Gronicki – minister finansów w rządzie Marka Belki (2004– 2005). Dr ekonomii, absolwent Wydziału Ekonomiki Transportu Uniwersytetu Gdańskiego. Pracował m.in. na Uniwersytecie Pensylwanii w Filadelfii, Uniwersytecie Karola w Pradze (CERGE) oraz ICESAD w Kitakiusiu w Japonii. Był głównym ekonomistą Banku Millennium i doradcą w banku Goldman Sachs. [/ramka]

[b]RZ: Dlaczego nie znalazł się pan wśród tych byłych ministrów finansów, których w ubiegłym tygodniu zaprosił do siebie prezydent Lech Kaczyński? [/b]

Mirosław Gronicki: Ja nie jestem politykiem, ale osobą prywatną. Tym samym żalu nie czuję.

Pozostało 97% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację