Głosy o końcu kryzysu to zwykły marketing

- Warszawska giełda wychodzi z kryzysu jako pierwsza giełda w regionie, pod względem kapitalizacji, obrotów, liczby spółek, rynku IPO - mówi Ludwik Sobolewski, prezes Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie

Publikacja: 18.08.2009 03:05

Głosy o końcu kryzysu to zwykły marketing

Foto: Fotorzepa, Justyna Cieślikowska

[b]"Rz":[/b] Po danych Eurostatu, z których wynika, że po raz pierwszy od wielu miesięcy Niemcy i Francja mają dodatni wzrost PKB, obydwa te kraje ogłosiły koniec kryzysu. Czy Pan przyłączyłby się do tych głosów?

[b]Ludwik Sobolewski:[/b] Nie, wydaje mi się, że to jest marketing o zabarwieniu ekonomicznym. Sytuacja jest nadal dynamiczna i trudno przewidywalna. W związku z tym te głosy mogą być, owszem, trafne, ale raczej przypadkowo. Wyłaniają się one pod wpływem poprawy nastrojów, a trzeba przyznać że są sygnały uzasadniające taką poprawę. W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy przeważały pesymistyczne prognozy, a teraz ten trend w prognozowaniu zdaje się odwracać. Jednak systuacja wydaje mi się nie wyklarowana i ciągle uprawiamy zgadywanie co do tego, co nas może czekać. Powtarzam, że może to zgadywanie jest rzeczywiście trafione, ale ja nie podejmuję się w tym momencie stwierdzić, że dla europejskiej gospodarki kryzys się skończył. Natomiast jeśli chodzi o gospodarkę polską, to jestem względnym optymistą już od dłuższego czasu, właściwie od początku tej nawałnicy. Myślę, że u nas już żadnej zapaści nie będzie.A więc nie było, i nie będzie.

[b]Z danych europejskiego biura statystycznego wynika też, że po 11 proc. skurczeniu się słowackiej gospodarki w pierwszym kwartale roku, teraz odnotowała ona 2,2 proc. wzrost w ujęciu kwartalnym, czy to Pana zaskoczyło?[/b]

Słowacka gospodarka jest stosunkowo nieduża i wskutek tego bardzo, powiedziałbym, chybotliwa. Tam bardzo łatwo plus zamienia się w minus i odwrotnie. Czy to jest dobrze? Nie. Jeśli popatrzymy na region środkowo-europejski, to kryzys pokazał, że duży - czyli Polska - lepiej sobie poradził. Ta zmienność pokazuje, jak bardzo Słowacja jest wrażliwa, a wrażliwa jest m.in. z powodu swojej wielkości oraz dominacji nielicznych branż, które w głównej mierze odpowiadają za PKB. To jest też istotne w kontekście przyszłości. Dziś mówi się o końcu kryzysu, ale jeśli nawet jest to trafione, to za chwilę będzie kolejny kryzys. Mała i mało zdywersyfikowana gospodarka, z duzym udziałem eksportu w tworzeniu PKB będzie niezwykle podatna na taką cykliczność, czy też raczej nierówności w rozwoju. Wynika to z globalizacji obrotu gospodarczego i otwartości gospodarek lokalnych. W takim świecie lepiej być gospodarką większą, wielosektorową. Nie ma w niej spektakularnych przyspieszeń, jak kilkunastoprocentowej dynamiki wzrostu PKB, ale nie ma też ogromnych spadków, co obserwujemy na przykład w krajach nadbałtyckich.

[b]Czy to dotyczy też Litwy, w której PKB w ujęciu rocznym spadło w drugim kwartale do minus 22,6 proc. z 11,6 w pierwszym kwartale?[/b]

To robi wrażenie. Te liczby i te zmienności pokazują, że ważne jest jaka jest perspektywa i jaka jest tendencja. Nie dotyczy to jednak tylko małych krajów, ale również dużych, które się nie modernizują. Przykładem jest Ukraina. Informacje o recesji negatywnie kształtują sentyment ludzi i ich samopoczucie, demotywują i demobilizują. To są efekty psychologiczne, ważne dla gospodarki, bo społeczeństwo w depresji nie bardzo ma ochotę na innowację i kreację. Poziom frustracji społecznej w krajach naszego regionu jest wysoki, wyższy, jak mi się wydaje, niż w społeczeństwach Europy zachodniej, które akumulowały kapitał i to co się składa na zamożność, przez pokolenia. Dobre dla rozwoju Polski jest to, że jak pokazują ostatnie diagnozy społeczne, ta społeczna frustracja jest u nas niska.

[b]Polska niezmiennie radzi sobie dobrze, najprawdopodobniej unikniemy recesji i cały rok zakończymy na plusie.[/b]

No i bardzo dobrze. Nie mieliśmy recesji mimo różnych czarnowidztw. Ale mieliśmy bardzo ciężką sytuację na rynku kapitałowym i znaczne spowolnienie. To nie ma wielkiego znaczenia jeśli chodzi o przyszłość, ale trzeba pamiętać, że my się musimy rozwijać kilka razy szybciej, aby dojść do przyzwoitości, jaką jest średnia unijna. Obecnie PKB per capita stanowi u nas zaledwie 57 proc. średniej unijnej i to wskazuje, że mamy jeszcze wiele do nadrobienia.

[b]Mówi się, że giełda jest papierkiem lakmusowym gospodarki. Jeśli spojrzy Pan w tej chwili na sytuację na GPW, jak oceniłby Pan stan naszej gospodarki? Czy dno mamy za sobą, czy może mamy się spodziewać, że dołek, który już zaliczyła Zachodnia Europa dojdzie do nas za kilka miesięcy?[/b]

Nic nie dochodzi z opóźnieniem. Reakcje inwestorów międzynarodowych, czyli tych którzy rozrzucają pieniądze po świecie, są takie same w przypadku wszystkich rynków, tu nie ma żadnego opóźnienia. Oni działają również emocjonalnie, bardzo reaktywnie.

Jeśli odbierają negatywną wiadomość o stanie gospodarki amerykańskiej to wychodzą z rynków rozwijających się w 15 sekund - i to nawet nie zważając na straty wynikające z zawalania się kursów. Na rynku o niewysokiej płynności - a takim, jednym wprawdzie z wielu, ale na pewno takim jest nasz rynek - jest to zjawisko groźne. Tu nie ma żadnych opóźnień, tak więc uważam, że to co mieliśmy odcierpieć, już odcierpieliśmy. Padliśmy ofiarą turbulencji ogólnoświatowej, bo nasz rynek jest już w pełni otwarty na inwestorów zagranicznych. Tak w sensie negatywnym, jak i - co obserwujemy właśnie w tej chwili - pozytywnym. Od lutego, marca tego roku w najszybszym tempie spośród giełd regionu odrabiamy głęboką przecenę, która nastąpiła w roku 2008. Uważam, że nic nam się nie może już złego przydarzyć, w ciągu co najmniej najbliższych kilkunastu miesięcyy, pod warunkiem, że nie nastąpi jakaś czarna rewelacja, jeśli chodzi o stan gospodarki światowej. Mówię o systuacji kursowej na rynku giłedowym, bo projekcję generalnej kondycji gospodarczej Polski mam optymistyczną.

I nie ma tu żadnej niekonsekwencji czy sprzeczności. My mieliśmy na giełdzie zapaść w kursach - pod wpływem dobrze zidentyfikowanych zjawisk i zachowań - dużo, dużo głębszą, niż to, co zostało ujawnione w realnej gospodarce. Giełda jest więc wspaniałym i trudnym do okiełznania mechanizmem - również dlatego że czasem, w jakiejś szczególnej geografii i w szczególnych okolicznościach, odbija przede wszystkim samą siebie, a nie stan gospodarki. Bierze się to stąd, mówiąc gigantycznym skrótem, że na giełdzie warszawskiej obecny jest cały świat inwestycyjny, a gospodarka polska jest w dużym stopniu lokalna czy regionalna. Jeden obraz do drugiego może czasem nie pasować.

[b]Kryzysu nie będzie aż do następnej dekady?[/b]

Niech będzie, że tak optymistycznie.

[b]Uważa Pan, że następne załamanie nastąpi wcześniej?[/b]

Tak myślę, że szybciej coś trzaśnie, najpóźniej za kilka lat.

[b]W jakiej branży teraz?[/b]

Nie wiem.

[b]Jak szybko będziemy odrabiać straty, kiedy wyceny na GPW dojdą do poziomów sprzed dwóch lat?[/b]

Nie chciałbym, abyśmy dochodzili do tych poziomów, bo mieliśmy do czynienia z przewartościowaniem aktywów w latach 2006-7 nie tylko w Polsce, ale na całym świecie. Liczę na bardziej zrównoważony wzrost.

[b]Chce Pan powiedzieć wszystkim, którzy wchodzili w fundusze w tym czasie, że nigdy już nie odzyskają swoich pieniędzy?[/b]

Nie, odzyskają, ale chodzi o to, aby dochodzić do tego w sposób zrównoważony, a nie nagły. To nie może być wahadło - od ściany do ściany, bo to podważa zaufanie do rynku kapitałowego. Ostre dołki, ataki kolki, to są ataki, co nie oznacza, że straciliśmy wszystkie pieniądze. Trzeba podejść do tego z mniejszym fetyszyzowaniem mechanizmu wyceny, bo rynek nie zawsze ma rację. Mniej lęku. Rynek kapitałowy to nie jest nieomylny bożek w dżungli amazońskiej.

[b]Jak bardzo giełda czeka na realizację ambitnego planu prywatyzacji naszego rządu?[/b]

Warszawska gieła wychodzi z kryzysu jako pierwsza giełda w regionie, pod względem kapitalizacji, obrotów, liczby spółek, rynku IPO. Austriacy i inne rynki regionu już od nas odpadły. Natomiast prywatyzacja przez giełdę wielkich firm ma ogromne znaczenie, bo giełda potrzebuje dużych firm o dużej kapitalizacji. To ma znaczenie dla funduszy emerytalnych, inwestycyjnych i ludzi, którym dzięki temu łatwiej będzie wrócić na giełdę.

[b]Czy to pomoże w stworzeniu WIG-u 30?[/b]

Z pewnością. Na bazie obecnego materiału nie dałoby to spodziewanego efektu. Potrzeba nam np. PZU, Tauronu, czy PGE. To zachęci jeszcze bardziej inwestorów strategicznych do inwestowania na naszej giełdzie i pomoże wydłużyć WIG być może już w połowie przyszłego roku. Tak powstaje giełda jako międzynarodowego forum obrotu, a więc giełda co najmniej o znaczeniu regionalnym.

[b]Koniec kryzysu, to dobry moment, aby realizować nowe koncepcje, jak to wygląda w przypadku GPW?[/b]

Pod koniec września ruszymy z rynkiem obligacji dla samorządów i dla firm. 30 września odbędzie się inauguracja. Następnym pomysłem jest stworzenie nowego rynku alternatywnego, który umożliwi prywatyzację mniejszych firm państwowych, ułatwi Skarbowi Państwa wyjście z przedsiębiorstw tego sektora. Realizujemy to teraz wspólnie z kierownictwem Ministerstwa Skarbu. Mamy zresztą wiele innych wspólnych projektów, dzięki aktywności MSP w dziedzinie prywatyzacji przedsiębiorstw.

[b]"Rz":[/b] Po danych Eurostatu, z których wynika, że po raz pierwszy od wielu miesięcy Niemcy i Francja mają dodatni wzrost PKB, obydwa te kraje ogłosiły koniec kryzysu. Czy Pan przyłączyłby się do tych głosów?

[b]Ludwik Sobolewski:[/b] Nie, wydaje mi się, że to jest marketing o zabarwieniu ekonomicznym. Sytuacja jest nadal dynamiczna i trudno przewidywalna. W związku z tym te głosy mogą być, owszem, trafne, ale raczej przypadkowo. Wyłaniają się one pod wpływem poprawy nastrojów, a trzeba przyznać że są sygnały uzasadniające taką poprawę. W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy przeważały pesymistyczne prognozy, a teraz ten trend w prognozowaniu zdaje się odwracać. Jednak systuacja wydaje mi się nie wyklarowana i ciągle uprawiamy zgadywanie co do tego, co nas może czekać. Powtarzam, że może to zgadywanie jest rzeczywiście trafione, ale ja nie podejmuję się w tym momencie stwierdzić, że dla europejskiej gospodarki kryzys się skończył. Natomiast jeśli chodzi o gospodarkę polską, to jestem względnym optymistą już od dłuższego czasu, właściwie od początku tej nawałnicy. Myślę, że u nas już żadnej zapaści nie będzie.A więc nie było, i nie będzie.

Pozostało 87% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację