Reklama

Rozpoczyna się czas polowania

- George Akerlof (Nobel z ekonomii w 2001 r.) i Robert J. Shiller piszą w książce „Animal Spirits”, że oszustwo i nieodpowiedzialność należą do głównych sił napędzających gospodarkę i wpędzających ją w recesję - pisze Ignacy Morawski

Publikacja: 20.04.2010 01:45

[srodtytul][link=http://blog.rp.pl/morawski/2010/04/20/rozpoczyna-sie-czas-polowania/]skomentuj na blogu[/link][/srodtytul]

Ostatnie dni pokazują, że rozpoczyna się polowanie na „oszustów” odpowiedzialnych za kryzys. Amerykański SEC zarzuca potężnemu bankowi Goldman Sachs oszukiwanie klientów. Ceny akcji sektora finansowego tąpnęły, bo inwestorzy się boją, że władze rzucą się z oskarżeniami na wszystkie banki.

De facto jednak oskarżenia te na razie dotyczą drobnych nadużyć. Ciężko będzie formalnie obarczyć instytucje finansowe winą za wielkie straty spowodowane kryzysem. Problem bowiem w tym, że największe ich błędy wymykają się ujęciu prawnemu.

O co chodzi w tym przypadku? GS rzekomo nie poinformował klientów, iż przy tworzeniu pewnej transzy obligacji przeznaczonej dla inwestorów długoterminowych współpracował z funduszem, który miał zamiar grać na spadku cen tych papierów (czyli zależało mu na takiej konstrukcji, by papier był fundamentalnie nic niewart). To tak, jakby przy konstrukcji samochodu osobowego uczestniczyła firma zarabiająca na pomocy prawnej ofiarom wypadków. Takie przypadki mogły się zdarzać, ale nie one determinowały dynamikę kryzysu. Spójrzmy na inne błędy banków.

Konstrukcja słynnych obligacji CDO, które zniszczyły bilanse banków, opierała się na naiwnych założeniach, że da się ocenić ryzyko związane z inwestowaniem w nie. Statystycy pracujący pod koniec lat 90. nad budowaniem tych papierów ostrzegali, że jest to niemożliwe, jednak ci mniej odporni na naciski zarządów dokonali matematycznych cudów i owo ryzyko (jak się okazało, błędnie) liczyli.

Reklama
Reklama

Potem menedżerowie, w większości niespecjalnie rozumiejący te kalkulacje, utrzymywali część ryzyka w bilansach banków. Ukryta choroba się rozprzestrzeniła. Agencje ratingowe oceniające wiarygodność obligacji bały się, że największe banki zrezygnują z ich usług, i oceniały te papiery, tak jak pasowało zleceniodawcom. Ubezpieczyciele sprzedawali ubezpieczenia tych papierów, bo... wszyscy to robili, a przynosiło to duży krótkoterminowy zarobek.

Te działania można nazwać oszustwem przeciw zdrowemu rozsądkowi. Ale takie uwagi najłatwiej wypowiada się ex post.

Opinie Ekonomiczne
Janusz Jankowiak: Pod wodą, czyli jak podejść do nierównowagi fiskalnej
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Magiczne 60 procent
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Kubisiak: Kręta ścieżka rewolucji AI
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Polska to nie jest kraj dla kawoszy
Opinie Ekonomiczne
Marta Postuła: Granice produktywności: jak infrastruktura wpływa na potencjał wzrostu
Reklama
Reklama