[srodtytul][link=http://blog.rp.pl/morawski/2010/04/20/rozpoczyna-sie-czas-polowania/]skomentuj na blogu[/link][/srodtytul]
Ostatnie dni pokazują, że rozpoczyna się polowanie na „oszustów” odpowiedzialnych za kryzys. Amerykański SEC zarzuca potężnemu bankowi Goldman Sachs oszukiwanie klientów. Ceny akcji sektora finansowego tąpnęły, bo inwestorzy się boją, że władze rzucą się z oskarżeniami na wszystkie banki.
De facto jednak oskarżenia te na razie dotyczą drobnych nadużyć. Ciężko będzie formalnie obarczyć instytucje finansowe winą za wielkie straty spowodowane kryzysem. Problem bowiem w tym, że największe ich błędy wymykają się ujęciu prawnemu.
O co chodzi w tym przypadku? GS rzekomo nie poinformował klientów, iż przy tworzeniu pewnej transzy obligacji przeznaczonej dla inwestorów długoterminowych współpracował z funduszem, który miał zamiar grać na spadku cen tych papierów (czyli zależało mu na takiej konstrukcji, by papier był fundamentalnie nic niewart). To tak, jakby przy konstrukcji samochodu osobowego uczestniczyła firma zarabiająca na pomocy prawnej ofiarom wypadków. Takie przypadki mogły się zdarzać, ale nie one determinowały dynamikę kryzysu. Spójrzmy na inne błędy banków.
Konstrukcja słynnych obligacji CDO, które zniszczyły bilanse banków, opierała się na naiwnych założeniach, że da się ocenić ryzyko związane z inwestowaniem w nie. Statystycy pracujący pod koniec lat 90. nad budowaniem tych papierów ostrzegali, że jest to niemożliwe, jednak ci mniej odporni na naciski zarządów dokonali matematycznych cudów i owo ryzyko (jak się okazało, błędnie) liczyli.