Ubiegłoroczna kampania  Urzędu Regulacji Energetyki po hasłem: „Prąd to też towar, zdecyduj, od kogo go kupujesz", zwiększyła zainteresowanie firm i osób prywatnych takim rozwiązaniem. Zabrakło jednak uproszczenia procedur.

 

W lipcu będziemy obchodzili już czwartą rocznicę uwolnienia odbiorców indywidualnych od konieczności  zakupu energii elektrycznej u jednego sprzedawcy.  Tymczasem większość mieszkańców nie chce  przechodzić przez biurokratyczne procedury, by zaoszczędzić kilkadziesiąt, a może kilkaset, złotych w ciągu roku na rachunkach za prąd. Inaczej jest z przedsiębiorstwami.  Zakładom przemysłowym, urzędom i dużym centrom usług zmiana dostawcy energii elektrycznej może przynieść oszczędności nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych w skali roku. Jest więc o co się starać.

Jednocześnie sprzedawcy energii elektrycznej  maksymalnie wydłużają procedury, by przynajmniej opóźnić moment utraty klienta.  Wydaje się, że to sytuacja podobna do tej na rynku telekomunikacyjnym, którego liberalizacja zajęła wiele lat, a jest  jeszcze daleka od  ideału. W przypadku rynku energii elektrycznej w grę wchodzą jednak większe pieniądze. O ile koszty połączeń telefonicznych mogą spadać, o tyle energia elektryczna z pewnością będzie drożeć. Dla producentów przemysłowych  obniżenie kosztów zakupu energii to więc priorytet.  Przedsiębiorcy na coraz większą skalę szukają dostawców skłonnych pomóc im w tych wysiłkach. Powinni dostać też zdecydowaną pomoc od państwa.