Reklama

rzecz o dziennikarzach i analitykach

„Analitycy najważniejsi dla dziennikarzy” – ten intrygujący tytuł przykuł moją uwagę, gdy przeglądałem w piątek informacje zamieszczone w internetowych serwisach

Publikacja: 13.06.2011 01:47

 

Serwis zamieścił przeklejoną wprost z komunikatu prasowego informację o prezentacji przedstawionej na III Kongresie Relacji Inwestorskich Spółek Giełdowych. Rutynowo zacząłem sprawdzać, czy tytuł ma pokrycie w treści, a zwłaszcza w zamieszczonych wykresach ilustrujących wyniki badania przeprowadzonego przez jedną z agencji PR. Na stronach Stowarzyszenia Emitentów Giełdowych odszukałem prezentację.

Z wykresu zatytułowanego „Źródła informacji o spółce" wynika, że blisko 63 proc. ankietowanych dziennikarzy „często", a kolejne 30 proc. „bardzo często" korzysta ze źródła określonego jako „analitycy". Z innego wykresu – „Ocena wiarygodności poszczególnych źródeł informacji" – wynika, że analitycy to dla mediów „najbardziej wiarygodne źródło informacji". Tytuł był więc spójny z treścią. I w tym momencie się zasmuciłem, bo moim zdaniem fałszywy przekaz poszedł w świat.

W tym, że dziennikarze kontaktują się z analitykami, nie ma nic złego. Ale uznawanie osób, których zawód polega na przetwarzaniu informacji i przedstawianiu swojej opinii o tych informacjach, a także na przygotowywaniu prognoz, za źródło informacji o spółce jest nieporozumieniem.

Dla dziennikarzy analityk powinien być źródłem opinii o spółce czy danej branży. Przez lata pracy nauczyłem się krytycznie podchodzić do ocen przedstawianych przez analityków. To, co myślą, jest bez wątpienia ważne. Ostateczne efekty ich pracy – rekomendacja i wycena akcji – bywają istotne dla zachowania się kursu papierów tych czy innych akcji na giełdzie. Ceniony przez rynek analityk albo analityk pracujący w renomowanym banku, podnosząc lub obniżając rekomendację lub wycenę, może spowodować istotne zmiany na rynku akcji nawet największych spółek.

Reklama
Reklama

Niezmiernie sobie cenię wszelkie ankiety i rankingi robione czy to przez media – np. „Parkiet" – czy to przez wyspecjalizowane firmy – np. NBS – w których inwestorzy finansowi oceniają analityków. Te opracowania pokazują, z czyimi opiniami należy się liczyć.

Mam nadzieję, że potraktowanie w ankiecie analityków jako źródeł informacji jest nieporozumieniem wynikającym z niefortunnego postawienia pytania.

Autor jest publicystą ekonomicznym

Serwis zamieścił przeklejoną wprost z komunikatu prasowego informację o prezentacji przedstawionej na III Kongresie Relacji Inwestorskich Spółek Giełdowych. Rutynowo zacząłem sprawdzać, czy tytuł ma pokrycie w treści, a zwłaszcza w zamieszczonych wykresach ilustrujących wyniki badania przeprowadzonego przez jedną z agencji PR. Na stronach Stowarzyszenia Emitentów Giełdowych odszukałem prezentację.

Z wykresu zatytułowanego „Źródła informacji o spółce" wynika, że blisko 63 proc. ankietowanych dziennikarzy „często", a kolejne 30 proc. „bardzo często" korzysta ze źródła określonego jako „analitycy". Z innego wykresu – „Ocena wiarygodności poszczególnych źródeł informacji" – wynika, że analitycy to dla mediów „najbardziej wiarygodne źródło informacji". Tytuł był więc spójny z treścią. I w tym momencie się zasmuciłem, bo moim zdaniem fałszywy przekaz poszedł w świat.

Reklama
Opinie Ekonomiczne
Katarzyna Kucharczyk: Sztuczna inteligencja jest jak śrubokręt
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: PiS wiele nie ugra na „aferze KPO”. Nie nadaje się na ośmiorniczki
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Polska bezbronna przed dronami. To kolejne ostrzeżenie
Opinie Ekonomiczne
Cezary Stypułkowski: 20 miliardów na stole. Co oznacza reorganizacja PZU i Pekao
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Wniosek z rozmów o pokoju jest oczywisty: musimy się zbroić
Materiał Promocyjny
Firmy coraz częściej stawiają na prestiż
Reklama
Reklama