Już jutro będziemy znać ustalenia szczytu unijnego i dowiemy się, jaka jest odpowiedź UE na kryzys. Według komisarza ds. walutowych Olli Rehna potrzebna jest walka na dwóch frontach. Należy wzmacniać zarządzanie gospodarką Wspólnoty oraz zapewnić strefie euro wystarczające środki do skutecznego reagowania na turbulencje na rynku finansowym.
Owe dwa fronty to innymi słowy amerykańska i europejska metoda walki z kryzysem.
O ich skuteczności sporo już wiadomo. Działania fiskalne oznaczają cięcia budżetowe, ograniczanie wydatków państwa, zmniejszanie deficytu, równoważenie finansów publicznych. Ich celem jest uzdrowienie gospodarki w długim okresie. Natomiast działania monetarne to de facto drukowanie pieniędzy. Mogą one przynieść doraźną ulgę.
Jak się wydaje, ekonomiści, a teraz także politycy, coraz bardziej skłaniają się ku drugiemu rozwiązaniu. Jest to zresztą zgodne z coraz częściej przypominanym keynesowskim powiedzeniem, że w dłuższym okresie i tak wszyscy pomrzemy.
Widać już, że wtłoczenie niewyobrażalnych sum pieniędzy w gospodarkę amerykańską zaczyna przynosić efekty. Prognoza dynamiki PKB Stanów Zjednoczonych wzrosła do 2 proc., bezrobocie w ostatnim miesiącu spadło z 9 do 8,6 proc., a wskaźnik PMI wynosi 52,7 proc., co oznacza wzrost o 1,9 pkt proc.