Unia Europejska, a zwłaszcza strefa euro, jest dziś uważana za obszary gospodarcze, które stwarzają zagrożenie dla stabilności światowego systemu finansowego oraz dla wzrostu gospodarczego. Jakie są przyczyny tych kłopotów? Odpowiedź na to pytanie jest niezwykle trudna, gdyż sytuacja we współczesnej gospodarce kształtuje się pod wpływem szczególnie złożonego układu czynników.
Według Międzynarodowego Funduszu Walutowego w 2011 r. czołowa trójka, która w największym stopniu przyczynia się do tworzenia PKB światowej gospodarki, przedstawia się następująco: UE – 25,5 proc. światowego PKB, USA – 21,5 proc., Chiny – 9,9 proc. (w dol., ceny bieżące). Wkład krajów strefy euro wynosi 19,1 proc., czyli niewiele mniej niż USA i niemal dwa razy więcej niż Chin. Skoro UE i strefa euro należą do największych organizmów gospodarczych świata, to można postawić pytanie, czy w takim razie ta pozycja nie jest szybko tracona na rzecz krajów o wyższej dynamice rozwoju?
Niewątpliwie szybko rozwijające się kraje, takie jak Chiny, Indie, Brazylia i inne, powodują zmiany na gospodarczej mapie świata. Ale sytuacja krajów UE i strefy euro nie odbiega istotnie od sytuacji innych krajów rozwiniętych. W latach 2001 – 2011 przeciętne roczne tempo wzrostu światowego PKB wynosiło 3,6 proc. Kraje UE rozwijały się w tempie 1,5 proc. rocznie, grupa głównych gospodarczych krajów świata (G7) 1,3 proc., a kraje strefy euro 1,2 proc. Uważane za czempiona wzrostu wśród krajów rozwiniętych Stany Zjednoczone rozwijały się w tempie nieco poniżej 1,5 proc., czyli nieznacznie wolniej niż UE. Jakkolwiek tempo wzrostu krajów UE, w szczególności strefy euro, nie należy do zbyt wysokich, to nie odbiega ono istotnie od tego, co obserwujemy w rozwiniętych gospodarkach. W kontekście danych dotyczących innych krajów rozwiniętych i mając świadomość słabych stron gospodarki UE, trudno jednak uznać, że to niskie tempo wzrostu jest głównym odpowiedzialnym za sytuację kryzysową strefy euro.
Polska musi uczestniczyć w dyskusji oraz realnych działaniach, które zdecydują o obliczu i przyszłości współpracy europejskiej
Skoro głównym problemem, rzutującym na sytuację całego eurolandu, są trudności niektórych krajów strefy euro z finansowaniem długu publicznego i deficytu budżetowego, to można postawić pytanie, czy poziom długu publicznego i tempo jego wzrostu w strefie euro odbiegają istotnie od innych krajów. Otóż nie. Odwołując się również do danych MFW, szacowana na koniec 2011 r. relacja długu publicznego do PKB wyniesie w strefie euro 88,6 proc., a w całej UE 82,3 proc. Zadłużenie rządów w skali globalnej stanowi 79,6 proc. światowego PKB. Już z tego zestawienia wynika, że sytuacja i strefy euro, i całej UE jest zbliżona do średniej światowej. Jeżeli natomiast porównamy te dane z danymi dla grupy innych krajów rozwiniętych, to widzimy wyraźnie, że zadłużenie sektora publicznego jest w nich znacznie wyższe. Np. relacja długu publicznego do PKB krajów grupy G7 wynosi 119,3 proc., USA 100 proc., Japonii 233 proc. Analizowane kraje UE i strefy euro nie należą także do krajów o najwyższych deficytach sektora publicznego. W latach 2001 – 2011 przeciętny deficyt sektora publicznego w skali globalnej wynosił 3,15 proc. światowego PKB, w strefie euro 3,05 proc., w UE 3,15 proc., w krajach grupy G7 3,88 proc., a w USA 5,53 proc. Tak więc ani poziom długu publicznego, ani tempo jego narastania nie czynią z UE czy strefy euro grupy krajów, w których procesy te kształtowałyby się szczególnie niekorzystnie.