Euro do remontu

Stworzenie trwałych warunków stabilnego rozwoju gospodarek strefy euro wymaga działań daleko wykraczających poza dotychczasowe propozycje

Publikacja: 08.12.2011 01:06

Euro do remontu

Foto: Rzeczpospolita, Szymon Łaszewski Szymon Łaszewski

Unia Europejska, a zwłaszcza strefa euro, jest dziś uważana za obszary gospodarcze, które stwarzają zagrożenie dla stabilności światowego systemu finansowego oraz dla wzrostu gospodarczego. Jakie są przyczyny tych kłopotów? Odpowiedź na to pytanie jest niezwykle trudna, gdyż sytuacja we współczesnej gospodarce kształtuje się pod wpływem szczególnie złożonego układu czynników.

Według Międzynarodowego Funduszu Walutowego w 2011 r. czołowa trójka, która w największym stopniu przyczynia się do tworzenia PKB światowej gospodarki, przedstawia się następująco: UE – 25,5 proc. światowego PKB, USA – 21,5 proc., Chiny – 9,9 proc. (w dol., ceny bieżące). Wkład krajów strefy euro wynosi 19,1 proc., czyli niewiele mniej niż USA i niemal dwa razy więcej niż Chin. Skoro UE i strefa euro należą do największych organizmów gospodarczych świata, to można postawić pytanie, czy w takim razie ta pozycja nie jest szybko tracona na rzecz krajów o wyższej dynamice rozwoju?

Niewątpliwie szybko rozwijające się kraje, takie jak Chiny, Indie, Brazylia i inne, powodują zmiany na gospodarczej mapie świata. Ale sytuacja krajów UE i strefy euro nie odbiega istotnie od sytuacji innych krajów rozwiniętych. W latach 2001 – 2011 przeciętne roczne tempo wzrostu światowego PKB wynosiło 3,6 proc. Kraje UE rozwijały się w tempie 1,5 proc. rocznie, grupa głównych gospodarczych krajów świata (G7) 1,3 proc., a kraje strefy euro 1,2 proc. Uważane za czempiona wzrostu wśród krajów rozwiniętych Stany Zjednoczone rozwijały się w tempie nieco poniżej 1,5 proc., czyli nieznacznie wolniej niż UE. Jakkolwiek tempo wzrostu krajów UE, w szczególności strefy euro, nie należy do zbyt wysokich, to nie odbiega ono istotnie od tego, co obserwujemy w rozwiniętych gospodarkach. W kontekście danych dotyczących innych krajów rozwiniętych i mając świadomość słabych stron gospodarki UE, trudno jednak uznać, że to niskie tempo wzrostu jest głównym odpowiedzialnym za sytuację kryzysową strefy euro.

Polska musi  uczestniczyć w dyskusji oraz realnych działaniach, które zdecydują o obliczu i przyszłości współpracy europejskiej

Skoro głównym problemem, rzutującym na sytuację całego eurolandu, są trudności niektórych krajów strefy euro z finansowaniem długu publicznego i deficytu budżetowego, to można postawić pytanie, czy poziom długu publicznego i tempo jego wzrostu w strefie euro odbiegają istotnie od innych krajów. Otóż nie. Odwołując się również do danych MFW, szacowana na koniec 2011 r. relacja długu publicznego do PKB wyniesie w strefie euro 88,6 proc., a w całej UE 82,3 proc. Zadłużenie rządów w skali globalnej stanowi 79,6 proc. światowego PKB. Już z tego zestawienia wynika, że sytuacja i strefy euro, i całej UE jest zbliżona do średniej światowej. Jeżeli natomiast porównamy te dane z danymi dla grupy innych krajów rozwiniętych, to widzimy wyraźnie, że zadłużenie sektora publicznego jest w nich znacznie wyższe. Np. relacja długu publicznego do PKB krajów grupy G7 wynosi 119,3 proc., USA 100 proc., Japonii 233 proc. Analizowane kraje UE i strefy euro nie należą także do krajów o najwyższych deficytach sektora publicznego. W latach 2001 – 2011 przeciętny deficyt sektora publicznego w skali globalnej wynosił 3,15 proc. światowego PKB, w strefie euro 3,05 proc., w UE 3,15 proc., w krajach grupy G7 3,88 proc., a w USA 5,53 proc. Tak więc ani poziom długu publicznego, ani tempo jego narastania nie czynią z UE czy strefy euro grupy krajów, w których procesy te kształtowałyby się szczególnie niekorzystnie.

Jeżeli dług publiczny i tempo jego narastania nie odróżniają specjalnie strefy euro od innych krajów czy grup krajów, to być może czynnikiem decydującym o trudnościach strefy euro są źródła finansowania deficytów sektora publicznego. Szczegółowa analiza struktury źródeł finansowania długu publicznego krajów strefy euro przekraczałaby ramy tego artykułu.

Zwróćmy jednak uwagę na podstawowe proporcje pokazujące, w jakim zakresie gospodarki krajów strefy euro i UE są finansowane oszczędnościami zagranicznymi. Syntetyczny obraz tych proporcji pokazuje saldo rachunku obrotów bieżących bilansu płatniczego. Dodatnie saldo na rachunku obrotów bieżących oznacza nadwyżkę krajowych oszczędności nad krajowymi inwestycjami, która to nadwyżka służy finansowaniu inwestycji lub deficytu budżetowego w innych krajach. Analiza danych pokazuje, że zarówno UE, jak i strefę euro charakteryzuje stabilna równowaga zewnętrzna. Przeciętne saldo obrotów na rachunku bieżącym bilansu płatniczego w latach 2001 – 2011 jest dla całej UE ujemne i wynosi 0,17 proc. PKB, natomiast w strefie euro występuje nadwyżka stanowiąca 0,34 proc. PKB krajów strefy.

Wprawdzie więc cała UE wykazuje deficyt, jednak jego skala jest minimalna – w istocie mieści się w granicach błędu statystycznego. Strefa euro, która przeżywa poważne trudności, ma niewielką nadwyżkę. Krótko mówiąc, strefa euro, traktowana jako całość, jest dobrze zrównoważona. Generowane w niej oszczędności prywatne wystarczają na sfinansowanie inwestycji oraz deficytów budżetowych krajów wchodzących w jej skład. Jeżeli zatem UE i strefa euro należą do największych organizmów gospodarczych świata, rozwijających się mniej więcej w takim tempie jak inne kraje rozwinięte, mają dług publiczny zbliżony do średniej światowej, tempo jego narastania zaś nie przekracza wskaźników obserwowanych w innych krajach, generują wystarczające oszczędności prywatne niezbędne do sfinansowania deficytu sektora publicznego – to jakie czynniki powodują, że są one uważane za maruderów światowej gospodarki? Dwie grupy problemów wymagają analizy w tym kontekście.

Pierwsza grupa związana jest z istnieniem ostrej nierównowagi pomiędzy krajami strefy euro. Dotyczy ona co najmniej trzech kategorii: sektora finansów publicznych, handlu zagranicznego oraz rachunku obrotów bieżących bilansu płatniczego. Strefa euro, która jako całość jest dobrze zrównoważona zarówno w ujęciu wewnętrznym, jak i zewnętrznym charakteryzuje się głęboką nierównowagą pomiędzy poszczególnymi krajami członkowskimi. Dług publiczny całej strefy euro w relacji do PKB kształtuje się wprawdzie na średnim poziome światowym, jednakże poszczególne kraje są wysoce zróżnicowane w tym zakresie. Udział długu publicznego w PKB krajów strefy euro waha się od 6 proc. w Estonii przez 82,6 proc. w Niemczech, 121 proc. we Włoszech do 165,6 proc. w Grecji. Z kolei deficyt budżetowy, który dla całej strefy euro w latach 2001 – 2011 kształtował się na poziomie zbliżonym do średniej światowej, był również wysoce zróżnicowany, wahając się od nadwyżki wynoszącej średnio 2,04 proc. PKB w Finlandii, 1,11 proc. PKB w Luksemburgu przez umiarkowany deficyt w Niemczech stanowiący 1,48 proc. PKB, 2,5 proc. w Hiszpanii, 3,5 proc. we Włoszech do 13,7 proc. w Grecji.

Podobne dysproporcje dotyczą salda rachunku obrotów bieżących bilansu płatniczego. Obok krajów wykazujących poważne nadwyżki (Luksemburg średnio 9,2 proc. PKB w latach 2001 – 2011, Finlandia 4,7 proc., Niemcy 4,5 proc.) jest grupa krajów wykazujących ujemne saldo o znaczącej skali (Włochy 1,9 proc. PKB, Hiszpania 5,9 proc., Grecja 9,6 proc., Portugalia 9,7 proc.). Trzeba przy tym pamiętać, że saldo bilansu płatniczego kształtuje się głównie pod wpływem salda wymiany handlowej, czyli nadwyżkom na rachunku obrotów bieżących bilansu płatniczego towarzyszą nadwyżki w wymianie handlowej.

Kraje, które posiadają wysokie dodatnie salda bilansu handlowego, najogólniej rzecz biorąc, mniej konsumują i inwestują, niż produkują. I to także jest istotny problem strefy euro. Nie ulega wątpliwości, że warunkiem przywrócenia równowagi w strefie jest ograniczenie deficytów handlowych, deficytu rachunku obrotów bieżących bilansu płatniczego oraz deficytów budżetowych i długu publicznego najbardziej zagrożonych krajów (Grecja, Portugalia, Hiszpania, Włochy). Niemniej istotne jest także ograniczenie nadwyżek handlowych oraz nadwyżki oszczędności takich krajów jak Niemcy, Finlandia czy Luksemburg, co również, przynajmniej częściowo, warunkuje poprawę sytuacji krajów przeżywających trudności.

Druga grupa problemów wynika z mechanizmów funkcjonowania strefy euro. Przystąpienie do strefy euro uwarunkowane jest spełnieniem kryteriów, które mają na celu uzyskanie stanu równowagi makroekonomicznej (inflacja, deficyt budżetowy, dług publiczny, stabilny kurs walutowy). Te rozwiązania nie funkcjonują w sposób prawidłowy.

W związku z pomocą udzielaną krajom najbardziej dotkniętym problemami finansowymi wymuszane są na tych krajach działania prowadzące do poprawy stanu równowagi. Czy będą to działania wystarczające do usprawnienia mechanizmów funkcjonowania strefy euro? Wydaje się, że nie. Mogą najwyżej poprawić sytuację w najsłabszych ogniwach strefy euro i odsunąć groźbę jej destabilizacji. Stworzenie trwałych warunków stabilnego, długoterminowego funkcjonowania i rozwoju gospodarek strefy euro wymaga działań daleko wykraczających poza to, co się dzisiaj, przynajmniej oficjalnie, proponuje.

Zasadniczą kwestią jest stworzenie takich mechanizmów, które pozwolą prowadzić skuteczną politykę makroekonomiczną, czyli taką, która potrafi stosować odpowiedni miks narzędzi polityki makroekonomicznej – odpowiednio łączyć narzędzia polityki monetarnej i fiskalnej. Główny problem polega jednak na tym, że w przypadku strefy euro są z tym poważne trudności wynikające z istnienia wspólnej, scentralizowanej polityki pieniężnej oraz krajowych, zdecentralizowanych polityk fiskalnych.

Jak dotąd w praktyce nie udowodniono, że taki mechanizm może sprawnie funkcjonować. Używany dzisiaj eufemizm o potrzebie większej koordynacji polityk fiskalnych krajów strefy euro być może trzeba będzie wkrótce zastąpić sformułowaniem mówiącym o konieczności prowadzenia wspólnej polityki fiskalnej. Współczesne uwarunkowania polityczne wykluczają raczej zgodę wszystkich, czy nawet większości państw UE i strefy euro, na taką centralizację. Jakie będą skutki braku takiej zgody?

Zapewne nie będą korzystne z punktu widzenia pogłębiania procesu integracji w ramach UE. Brak możliwości stworzenia w pełni skutecznego mechanizmu funkcjonowania strefy euro grozi jej upadkiem, co pociągałoby także dezintegrację UE. Innym, również niekorzystnym dla nas skutkiem byłoby urzeczywistnienie koncepcji Europy dwóch prędkości, czyli wyodrębnienia grupy krajów, które zdecydują się na poświęcenie części autonomii w polityce fiskalnej, co umożliwi stworzenie niezbędnych ekonomicznych podstaw funkcjonowania wspólnego obszaru walutowego, rzeczywistej unii gospodarczo-walutowej.  Polska musi mieć w tych kwestiach jasną wizję, uczestniczyć w dyskusji oraz działaniach, które zdecydują o obliczu i przyszłości współpracy w UE.

Autor był członkiem Rady Polityki Pieniężnej. Pracuje na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie i w Wyższej Szkole Ekonomii i Informatyki w Krakowie

Polska droga do euro - andrzej sławiński ? „Wysokie koszty rezygnacji z polityki pieniężnej" („Rz", 7 grudnia)

Unia Europejska, a zwłaszcza strefa euro, jest dziś uważana za obszary gospodarcze, które stwarzają zagrożenie dla stabilności światowego systemu finansowego oraz dla wzrostu gospodarczego. Jakie są przyczyny tych kłopotów? Odpowiedź na to pytanie jest niezwykle trudna, gdyż sytuacja we współczesnej gospodarce kształtuje się pod wpływem szczególnie złożonego układu czynników.

Według Międzynarodowego Funduszu Walutowego w 2011 r. czołowa trójka, która w największym stopniu przyczynia się do tworzenia PKB światowej gospodarki, przedstawia się następująco: UE – 25,5 proc. światowego PKB, USA – 21,5 proc., Chiny – 9,9 proc. (w dol., ceny bieżące). Wkład krajów strefy euro wynosi 19,1 proc., czyli niewiele mniej niż USA i niemal dwa razy więcej niż Chin. Skoro UE i strefa euro należą do największych organizmów gospodarczych świata, to można postawić pytanie, czy w takim razie ta pozycja nie jest szybko tracona na rzecz krajów o wyższej dynamice rozwoju?

Pozostało 91% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację