Reklama
Rozwiń

Witold M. Orłowski: Cud zielonej wyspy

Zmagający się z wieloma zmartwieniami premier przypomniał ostatnio o niezwykłym sukcesie: pod względem siły nabywczej przeciętny obywatel Polski przegonił Japończyka.

Publikacja: 10.07.2025 04:59

Witold M. Orłowski: Cud zielonej wyspy

Foto: Damian Lemanski/Bloomberg

Dane i prognozy Międzynarodowego Funduszu Walutowego pokazują to jasno. Ponieważ w zeszłym roku Produkt Krajowy Brutto (PKB) na głowę mieszkańca Polski, mierzony według parytetu siły nabywczej waluty (a więc uwzględniający fakt, że poziom cen jest w Polsce niższy i za tę samą kwotę dolarów można kupić u nas więcej towarów i usług) był jeszcze o nieco ponad 1 proc. niższy niż w Japonii, a w tym roku ma już być o 1 proc. wyższy, można założyć, że w połowie roku – a więc nieco ponad tydzień temu – zrównaliśmy się z dalekowschodnią potęgą gospodarczą, a w tym tygodniu już ją wyprzedzamy.

Czytaj więcej

Inwestorzy zagraniczni stracili zainteresowanie polskim długiem. Jak to zmienić?

Oczywiście puryści będą się czepiać kilku szczegółów. Choćby tego, że o poziomie przeciętnego dochodu w kraju nie decyduje PKB, ale DNB na głowę mieszkańca (Dochód Narodowy Brutto). Różnica niby nieduża, ale znacząca – PKB mówi nam, ile dochodu wytworzono łącznie na terenie kraju, a DNB o tym, ile zamieszkujący kraj naród wytworzył go i u siebie, i na całym świecie. Japończycy wytworzyli znaczną część swojego dochodu poza macierzystymi wyspami (choćby w fabryce Toyoty w Wałbrzychu), a jako wielki inwestor mieli DNB o 20 proc. wyższy niż PKB. Z kolei Polacy nie mają aż tak wiele dochodów z zagranicy, a że muszą oddawać zagranicznym właścicielom fabryk i centrów usługowych należne im zyski, więc mają DNB o 4 proc. niższy niż PKB. A więc do poziomu życia Japończyków wciąż nam jeszcze nieco brakuje.

Nie zmienia to faktu, że kiedy 45 lat temu Lech Wałęsa palnął coś o dogonieniu przez Polskę Japonii, stało się to na dekady przedmiotem szyderczych kpin. Dzisiaj perspektywa ta jest całkiem realna, jeśli nawet nie 30 czerwca tego roku, to za kilka lat. A więc jednak. Nad Wisłą nastąpił cud. I nie zmienia tego stwierdzenia fakt, że Japończycy bardzo pomogli nam w pościgu, bo ich gospodarka tkwi od ponad 30 lat w stagnacji, a PKB wzrósł od roku 1991 tylko o 27 proc. W tym samym czasie polska gospodarka burzliwie się rozwijała, zwłaszcza od czasu naszego wejścia do Unii Europejskiej, a PKB wzrósł o 270 proc.

Tak, bez wątpienia zdarzył się cud, kiedyś nieostrożnie ochrzczony przez rządzących mianem „zielonej wyspy”. Nieostrożnie, bo złośliwy naród z miejsca zaczął to określenie wykpiwać (nie mniej niż wałęsowską „drugą Japonię”). Zielna wyspa? Raczej bieda z nędzą, Polska w ruinie, jakieś statystyczne sztuczki (albo wręcz oszustwa).

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Niemiecki biznes boi się poboru. A co w Polsce?

A tymczasem żadnego oszustwa nie było. I co więcej, nadal nie ma. W roku 2008, kiedy w całej Europie panowała recesja, Polska jako jedyna odnotowała wzrost PKB. W roku 2020, kiedy PKB wszędzie spadł z powodu pandemii, w Polsce spadek był najmniejszy ze wszystkich dużych europejskich gospodarek. Obecnie też odnotowujemy jedno z najwyższych temp wzrostu PKB na kontynencie, chociaż to właśnie za naszą granicą toczy się wojna. Wychodzi więc na to, że rzeczywiście jesteśmy zieloną wyspą.

Czy obecne tempo wzrostu PKB mnie zadowala? Na pewno nie, nawet jeśli wygląda świetnie na tle reszty kontynentu. Jeszcze bardziej smuci mnie struktura tego wzrostu, wciąż raczej oparta na konsumpcji, a nie na eksporcie i inwestycjach przedsiębiorstw. A także towarzysząca wzrostowi zbyt wysoka inflacja, której towarzyszy od lat silny wzrost długu publicznego. Ale mimo to jakimś cudem Polska nadal jest zieloną wyspą, a nasza gospodarka wykazuje się niezwykłą elastycznością i radzi sobie z szokami lepiej od innych. Warto to docenić, zwłaszcza w trudnych czasach.

Dane i prognozy Międzynarodowego Funduszu Walutowego pokazują to jasno. Ponieważ w zeszłym roku Produkt Krajowy Brutto (PKB) na głowę mieszkańca Polski, mierzony według parytetu siły nabywczej waluty (a więc uwzględniający fakt, że poziom cen jest w Polsce niższy i za tę samą kwotę dolarów można kupić u nas więcej towarów i usług) był jeszcze o nieco ponad 1 proc. niższy niż w Japonii, a w tym roku ma już być o 1 proc. wyższy, można założyć, że w połowie roku – a więc nieco ponad tydzień temu – zrównaliśmy się z dalekowschodnią potęgą gospodarczą, a w tym tygodniu już ją wyprzedzamy.

Pozostało jeszcze 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Opinie Ekonomiczne
ArcelorMittal odpowiada Instratowi
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Opinie Ekonomiczne
Jak zasypać Rów Mariański deficytu finansów publicznych w Polsce
Opinie Ekonomiczne
Polacy oszczędzają jak nigdy dotąd. Ale dlaczego trzymają miliardy na kontach?
Opinie Ekonomiczne
Czas ucieka. UE musi znaleźć sposób na rosyjskie aktywa
Opinie Ekonomiczne
Adam Roguski: Ustawa schronowa, czyli tworzenie prawa do poprawy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama