W pobliżu redakcji „Rzeczpospolitej”, w jednym z licznych tu nowych wieżowców, ma swoje polskie biuro Booksy, technologiczna firma rozwijająca na całym świecie – hen, aż po USA i Brazylię – aplikację do umawiania wizyt u fryzjerów, w salonach spa, a nawet u weterynarzy. Booksy jest jednym z nielicznych wyrosłych w naszym kraju jednorożców, czyli firm, których wycena sięgnęła miliarda dolarów. Jej twórcy mieli w swoim czasie szczęście trafić na inwestorów, którzy uwierzyli w projekt, zaakceptowali ryzyko i wsparli firmę kapitałowo.
Dlaczego Ameryka wysysa z Europy kapitał i innowacje?
Kolejne polskie start-upy, które chciałyby pójść tą drogą, właśnie odbijają się od ściany. Zasilający je strumień kapitału skurczył się w ciągu roku o dwie trzecie. Ludzie z funduszy venture capital mówią wręcz o lęku inwestorów przed podejmowaniem ryzyka. Ten lęk sprawia, że i tak niewielki polski rynek, który głębokością przypomina kałużę w porównaniu z oceanem kapitału dostępnego w Ameryce, właśnie wysycha, tak jak kałuża w czasie suszy.
Ale także reszta europejskiego rynku kapitałowego przypomina – trzymając się hydrologicznych porównań – grupkę niepołączonych ze sobą jezior i pomniejszych stawów. I jego wielkość nijak ma się do głębi oceanu kapitału zasilającego innowacyjną gospodarkę w USA. Efekt? Ambitne europejskie firmy szukają pieniędzy w Ameryce. A europejski kapitał emigruje do USA w poszukiwaniu atrakcyjnych inwestycji.
Czytaj więcej
Nie potrzebujemy w Unii 27 rynków kapitałowych, potrzebujemy jednego, by firmy szukające finansow...
Jak zbudować prawdziwy europejski rynek kapitałowy?
Na domiar złego gospodarka po naszej stronie Atlantyku napędzana jest przez banki, które jako instytucje mocno regulowane mają awersję do ryzyka i pakują pieniądze ciułaczy w branże sprawdzone, acz bez przyszłości. W efekcie Europa jest na prostej drodze do technologicznego skansenu.