Po kryzysie azjatyckim z drugiej połowy lat 90. XX wieku na światowe szerokie wody wypłynęły koreańskie firmy technologiczne, takie jak LG czy Samsung. Jeszcze kilka lat temu do ich produktów podchodzono z rezerwą. Dziś w wielu działach sektora nowych technologii są wiodącymi markami, a konkurencyjne firmy skwapliwie korzystają z dostarczanych przez nie rozwiązań.
Po kryzysie z początku XXI wieku odrodził się Apple, a nowo powstały Google rozwinął skrzydła. Obecny kryzys świetnie wykorzystują do umocnienia pozycji rynkowej chińskie firmy telekomunikacyjne, takie jak Huawei i ZTE. Obie jeszcze kilka lat temu działały na lokalnym rynku. I panowało przekonanie, że ich produkty to kopie technologii amerykańskich i europejskich gigantów. Dziś śmiało rozpychają się na świecie, a wiele oferowanych przez nie rozwiązań wytycza kierunki w telekomunikacyjnych technologiach.
Na rodzimym rynku kryzys także przynosi zmiany liderów. Recesja w branży budowlanej z początku XXI wieku pozwoliła rozwinąć skrzydła kilku niewielkim wówczas firmom, takim jak Erbud i Unibep.
Szukanie nowych liderów to trudne zadanie. Prostsze wydaje się poszukiwanie bezpiecznych przystani. Na świecie przez wiele lat uchodziła za nią Szwajcaria. Dziś szukającym takich miejsc w Europie analitycy polecają Norwegię i Szwecję. A jeśli ktoś chce inwestować w krajach strefy euro, wskazują na Holandię i Niemcy.
A gdzie inwestują Norwegowie? Norweski państwowy fundusz, który inwestuje pieniądze uzyskane z wydobycia ropy, w ostatnich miesiącach zmniejszał zaangażowanie w obligacje krajów strefy euro i brytyjskie oraz w akcje. Inwestował m.in. w obligacje niemieckie, amerykańskie i japońskie.