Przyzwyczailiśmy się, że organizacje walczące o prawa pracownicze nie przebierają w środkach w celu dyskredytowania polskich pracodawców. Przyglądając się kolejnym inicjatywom widzimy, że ich pomysłowość w dziedzinie czarnego, antyprzedsiębiorczego PR nie zna granic. Tuż przed świętami dało znać o sobie Stowarzyszenie Stop Wyzyskowi, znane z prowadzenia wieloletniej nagonki na sieć  Biedronka. Stowarzyszenie, wykorzystując fakt udziału w kampanii reklamowej sieci Daniela Olbrychskiego, wystosowało do aktora list otwarty. Dla wyjaśnienia warto wspomnieć, że kampania, do której zaangażowano legendę polskiego kina, znaną z zamiłowania do polskiej kuchni – ma na celu promocję polskich produktów. W swoim liście stowarzyszenie ubolewa, że Olbrychski zgodził się wziąć udział w reklamie sieci, która sprzedając polską żywność, nie respektowała praw pracowników.

Lektura tego pisma szybko uzmysławia, że osoba Daniela Olbrychskiego oraz odwołanie się do narodowych wartości i walorów polskiej żywności są tylko tłem dla właściwego przekazu, jakim jest oczernienie znanego pracodawcy. Świadczą o tym liczne przykłady (łącznie z podaniem sygnatur akt) mające rzekomo udowodnić „antypolską" politykę firmy (na marginesie – już od kilku lat sieć jest nagradzana za wysokie standardy w polityce pracowniczej).

Inicjatywa Stowarzyszenia, kierowanego przez Edwarda Gollenta, jest skandaliczna z kilku względów. Po pierwsze, może spowodować, że cenione nie tylko w Polsce postaci świata kultury, sztuki czy biznesu nie będą chciały się angażować w promocje polskich produktów. Po drugie, jest to ewidentne działanie na szkodę polskiej gospodarki, jeśli wziąć  pod uwagę, że firma, którą próbuje oczernić stowarzyszenie, zatrudnia ok. 40 tys. pracowników i współpracuje z kilkuset dostawcami.

Wokół polskiej żywności narosło ostatnio sporo kontrowersji. Negatywne kampanie prowadzone przeciwko produktom z Polski w krajach europejskich coraz bardziej szkodzą ich reputacji. O ile jednak ataki na polską żywność za granicą można traktować jako element konkurencyjnej, choć nieczystej, walki o rynek, o tyle próbę budowania w Polsce popularności na dyskredytowaniu polskich produktów (i osób je promujących) trudno rozumieć w kategoriach racjonalnych.