Zadzwonił do mnie w piątek znajomy niemiecki adwokat z pytaniem, o co nam chodzi z tym gazociągiem. Zapałałem oburzeniem. Jak to „nam"? Szybko sobie wyjaśniliśmy, że chodzi o naszych polityków. I to zarówno rządzących, jak i opozycji. Także wówczas, gdy zamieniają się miejscami.
Zawzięcie protestowali oni przeciwko budowie pod dnem Bałtyku omijającego Polskę gazociągu Nord Stream – bo to polityczna inwestycja? A teraz jak Rosjanie chcą budować gazociąg przez Polskę, to też protestują.
I jak to wytłumaczyć prostemu Niemcowi? Że to jakaś totalna niekonsekwencja? Przecież to druga, zaraz po głupocie, cecha większości naszych polityków.
Zamieszanie z nitkami
Ba – początkowo zdawali się oni nawet nie wiedzieć dokładnie, przeciwko czemu protestują! Bo pod nazwą „Jamał II" mówiono u nas przy różnych okazjach o różnych projektach.
Pierwszy to druga nitka istniejącego już gazociągu biegnąca równolegle do niego. Drugi to omijający Ukrainę łącznik biegnący nie ze wschodu na zachód, tylko przez południe Polski na Słowację, nazywany pieszczotliwie „pieremyczką". A onegdaj wicepremier Steinhoff nawet na tych łamach wspomniał o gazociągu Jamał II przez państwa bałtyckie – czyli de facto o tak zwanym projekcie gazociągu Amber.