Bałagan z drugą nitką Jamału

Czy teraz jest pora na rozmowy o Jamale II? No właśnie nie. W gospodarce świetnie się sprawdza filozofia Heraklita: nie można wejść dwa razy do tej samej rzeki – pisze prezydent Centrum im. Adama Smitha.

Publikacja: 09.04.2013 22:21

Bałagan z drugą nitką Jamału

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Zadzwonił do mnie w piątek znajomy niemiecki adwokat z pytaniem, o co nam chodzi z tym gazociągiem. Zapałałem oburzeniem. Jak to „nam"? Szybko sobie wyjaśniliśmy, że chodzi o naszych polityków. I to zarówno rządzących, jak i opozycji. Także wówczas, gdy zamieniają się miejscami.

Zawzięcie protestowali oni przeciwko budowie pod dnem Bałtyku omijającego Polskę gazociągu Nord Stream – bo to polityczna inwestycja? A teraz jak Rosjanie chcą budować gazociąg przez Polskę, to też protestują.

I jak to wytłumaczyć prostemu Niemcowi? Że to jakaś totalna niekonsekwencja? Przecież to druga, zaraz po głupocie, cecha większości naszych polityków.

Zamieszanie z nitkami

Ba – początkowo zdawali się oni nawet nie wiedzieć dokładnie, przeciwko czemu protestują! Bo pod nazwą „Jamał II" mówiono u nas przy różnych okazjach o różnych projektach.

Pierwszy to druga nitka istniejącego już gazociągu biegnąca równolegle do niego. Drugi to omijający Ukrainę łącznik biegnący nie ze wschodu na zachód, tylko przez południe Polski na Słowację, nazywany pieszczotliwie „pieremyczką". A onegdaj wicepremier Steinhoff nawet na tych łamach wspomniał o gazociągu Jamał II przez państwa bałtyckie – czyli de facto o tak zwanym projekcie gazociągu Amber.

Okazało się, że chodzi o ten drugi. Rosjanie zaproponowali pomysł jego budowy w 2000 roku. Ale myśmy się nie zgodzili, bo to zagrażałoby interesom Ukrainy, choć sami Ukraińcy mieli na ten temat podzielone zdanie.

Szef ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa Jewhen Marczuk stwierdził publicznie, żeby nie traktować Rosji jako wroga w sprawie gazu i energetyki, ale tworzyć wspólne przedsięwzięcia. Na początku 2009 roku białoruski premier Siarhiej Sidorski przekonywał do budowy gazociągu Jamał–Europa II jako alternatywy dla Nord Streamu.

Władimir Putin powiedział wówczas, że budowa tego gazociągu jest „w tej chwili" niecelowa. Do tematu będzie można powrócić „w przyszłości", po zakończeniu budowy Nord Streamu. Wbrew naszej histerii ten gazociąg miał uzasadnienie. Tak, jak my chcemy dywersyfikacji źródeł zaopatrzenia w gaz, tak Rosjanie chcieli dywersyfikacji dróg jego przesyłu i dlatego nie chcieli, żeby wszystkie ich gazociągi biegły przez Ukrainę, Białoruś i Polskę.

Ale czy teraz jest już pora na rozmowy o Jamale II? No właśnie nie. W gospodarce świetnie się sprawdza filozofia Heraklita – nie można wejść dwa razy do tej samej rzeki.

Popyt na gaz wcale nie rośnie tak szybko, jak zakładano, Rosjanie mają coraz więcej problemów z jego wydobyciem, a zwiększa się jego podaż, bo zaraz świat zaleje tani gaz z łupków made in USA. Więc kolejny gazociąg tym razem rzeczywiście wydaje się niepotrzebny.

Od razu pojawiła się więc teoria, że Putin argumentu „pieremyczki" używa przeciwko Ukrainie. Nie wie, że my i tym razem się na to nie zgodzimy? Wolne żarty. Więc o co chodzi? A może różne koterie walczą o różne interesy. Któraś miała interes w pokazaniu się przed Putinem, że się z Polakami dogaduje. Bo nie wiedziała, że się nie dogada. Jaki to był interes?

Splot interesów

To się pewnie okaże dopiero za jakiś czas. Na razie najtrudniejsze są najprostsze wyjaśnienia. Ale nam się po prostu w głowie nie mieści, że w Rosji jest taki sam „bardak" jak u nas i że bez zgody Putina to nikt tam nie chodzi nawet do „wychodka". A owszem chodzi.

U nas opozycja – najwyraźniej w dowód uznania dla ministra Budzanowskiego – już zapowiedziała wniosek o jego odwołanie. Jest to najlepszy sposób na przedłużenie misji pana ministra w rządzie, bo co jak co, ale na wniosek Kaczyńskiego czy Ziobry, to Tusk nie pozwoli Budzanowskiego odwołać.

Ale czy jest powód do jego odwoływania? Może by tak ktoś przeczytał kodeks spółek handlowych. To taka ustawa, którą politycy traktują jak kiedyś komuniści konstytucję – żeby była. Bo w niej przecież była mowa o wolności słowa i zgromadzeń.

W kodeksie spółek handlowych też są opisane prawa akcjonariusza, bez względu na to, kto nim jest. Dobrze by było, gdyby prezesi spółek Skarbu Państwa nie latali po ministerstwach po instrukcje.

Więc nie powinno być nic dziwnego w tym, że minister Budzanowski czegoś nie wiedział. Na tym etapie to nie była jego rola. I tym akurat razem, z czysto prawniczego punktu widzenia, trzeba go wziąć w obronę. Choć już inną sprawą jest, że prezesi spółek Skarbu Państwa do ministerstwa jednak biegają, bo ich ciągle widać w gmachu na Wspólnej. Ale może tylko na kawkę wpadają, i to niekoniecznie do gabinetu ministra, bo to wcale nie jest najważniejszy gabinet, choć najbardziej okazały.

Gdzie były służby

Jest jednak ktoś, kto wiedzieć powinien – także zgodnie z prawem. Rosyjskie gazety już w środę pisały o „pieremyczce'. I pan premier powinien mieć o tym notatkę na biurku od służb specjalnych – bo one od tego właśnie są. Może zresztą miał, ale na pewno nie przeczytał, bo był w piątek totalnie i nieudawanie zaskoczony pytaniami dziennikarzy.

Służby specjalne są państwu bardziej potrzebne od urzędów zatrudnienia. Ale nasze zamieniły się w urzędy zatrudnienia.

Załatwiają w spółkach Skarbu Państwa (i nie tylko) robotę „swoim" i starają się wywalić z niej nie swoich. Mają prawo nas wszystkich podsłuchiwać, nagrywać – słowem totalna inwigilacja, o jakiej służby stalinowskie nawet nie marzyły, bo środki techniczne do jej uprawiania, które opisywał Orwell, wydawały się czystą fantazją. A nie mają czasu choćby rosyjskich gazet poczytać, nie mówiąc już o prowadzeniu jakiejś prawdziwej działalności wywiadowczej. „Bardak".

—tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji

Zadzwonił do mnie w piątek znajomy niemiecki adwokat z pytaniem, o co nam chodzi z tym gazociągiem. Zapałałem oburzeniem. Jak to „nam"? Szybko sobie wyjaśniliśmy, że chodzi o naszych polityków. I to zarówno rządzących, jak i opozycji. Także wówczas, gdy zamieniają się miejscami.

Zawzięcie protestowali oni przeciwko budowie pod dnem Bałtyku omijającego Polskę gazociągu Nord Stream – bo to polityczna inwestycja? A teraz jak Rosjanie chcą budować gazociąg przez Polskę, to też protestują.

Pozostało 91% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację