Rosatom podpisał memorandum z brytyjskim ministerstwem energetyki. Dostanie czas ma zapoznanie się z przepisami i partnerów, którzy pomogą przygotować projekt inwestycji, tak by dostać licencję na budowę.
To niezwykłe, w gospodarce wolnorynkowej, traktowanie Rosjan, stało się już na Wyspach normą, ale po raz pierwszy tyczy ogromnej, strategicznej dla bezpieczeństwa państwa inwestycji i wielkiego koncernu (240 tys. pracowników) o jeszcze większych ambicjach.
Nie ukrywał ich we wczorajszym wywiadzie wicedyrektor Rosatomu Kirił Komarow. Mówi o tym, że Rosatom chce być globalnym liderem energetyki atomowej, a prawdziwych konkurentów ma dwóch - francuski Areva i amerykański Westinghouse.
Taktyka Rosjan jest prosta: jeżeli nie stać cię na elektrownię, to my zbudujemy i wyposażymy ją za własne pieniądze. A potem będziemy nią zarządzać i odbierzemy sobie inwestycję w sprzedawanej energii.
Taki właśnie kontrakt na temat przyszłej ceny prądu, Rosjanie negocjują w Londynie. Jeżeli przy uruchomieniu cena będzie taka lub wyższa jak w kontrakcie, to po prostu zarabiać będą na sprzedaży. Ale jeżeli będzie niższa, to różnicę dopłaci brytyjski podatnik.