Jeśli ktoś mieszka w Europie i wcześnie kładzie się spać, dopiero w środę rano dowiedział się, że Steve Ballmer ostatecznie pożegnał się z Microsoftem i opuścił radę nadzorczą. Ballmer nadal ma warte 15 mld dolarów akcje spółki, w której spędził 34 lata, ale za ważniejszą uznał tegoroczną wartą 2 mld dolarów inwestycję w koszykarski klub Los Angeles Clippers. Jak napisał w opublikowanym liście do Satya Nadella, który zastąpił go w fotelu prezesa, trudno mu pogodzić Clippers, wykłady dla studentów i własne studia z zaangażowaniem w prace rady.
Odejście Steve'a Ballmera kończy rozdział w historii producenta systemu operacyjnego Windows i pakietu biurowego Office, który mimo olbrzymiego potencjału, ciągle nie jest w stanie zająć znaczącej pozycji na rynku mobilnym.
Czytając list Ballmera pomyślałem, że jest przepaść między kulturą korporacyjną spółki z Redmond a polskimi firmami. Te notowane w Warszawie jeśli już informują o przyczynach rezygnacji, to zazwyczaj jest to formuła, że powodem były przyczyny osobiste lub inne plany biznesowe.
Wczesne kładzenie się spać uniemożliwiło świętowanie w czasie rzeczywistym rekordowego poziomu cen akcji Apple. Papiery spółki w piątek na koniec dnia były najdroższe w historii. Wzrost nastąpił, mimo że w piątkowe przedpołudnie Reuters informował, iż firma musi się liczyć z niedoborem wyświetlaczy do nowych smartfonów, których premiera spodziewana jest 9 września. Optymizm akcjonariuszy Apple zawsze budził u mnie podziw.
W przypadku rodzimych spółek późne chodzenie spać też ma zalety. Ci, którzy nie spali w nocy z środy na czwartek, mogli kilka godzin przed rozpoczęciem sesji poznać raporty Tauron Polska Energia, Robyg, ZPC Otmuchów i LPP. Ten ostatni pojawił się o godzinie 4.11.