Danuta Walewska: Dlaczego Europa przegrywa

Niemieckie dane gospodarcze pokazują, że Europa nadal jest w poważnych kłopotach. Bo jeśli lokomotywa jest tak zasapana, to co z resztą?

Publikacja: 02.09.2014 11:51

Danuta Walewska

Danuta Walewska

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

I dlaczego Europa nie potrafiła tak szybko wyjść z kryzysu finansowego, skoro Stanom Zjednoczonym udało się to zrobić dość szybko. Przy tym wiadomo, że sytuację w Europie pogorszą jeszcze sankcje nałożone na Rosję, które już są odczuwalne, a w Brukseli przy oporze Słowaków i Czechów, już mówi się o kolejnych karach, jakie mają być nałożone na ten kraj.

Amerykanie po wybuchu kryzysu zdecydowali się na chirurgiczne cięcia. Ratowali banki, od których zaczęła się zapaść światowych finansów. Zebrali pakiet stymulujący gospodarkę, o którym nawet dzisiaj dokładnie nie wiadomo jaką miał wartość, ale z pewnością sięgnęła ona w pobliże biliona dolarów. Pieniądze zostały skierowane do wielu branż, nie tylko do banków. Zyskały energetyka, infrastruktura, służba zdrowia, bezrobotni i strefa socjalna, spadły podatki. W efekcie wzrosła amerykańska konkurencyjność, a Amerykanie jeszcze bardziej zakochali się w innowacjach. Pozwolili również luźną polityką pieniężną na osłabienie waluty.

Co zrobiła w tym czasie Europa? Także pomogła bankom, ale zamiast obniżyć podatki, zdecydowała się na ich podwyższenie i położyła nacisk na dążenia do utrzymania w ryzach deficytów, co było trudne praktycznie dla wszystkich krajów, z wyjątkiem Niemiec. Najczęściej nawet nie trudne, ale wręcz niemożliwe.

Problem jest w tym, że Europa, nawet pod naciskiem kryzysu nie chciała zrezygnować ze swojego modelu państwa opiekuńczego wypracowanego do perfekcji we Francji i krajach skandynawskich. Ograniczono wydatki na inwestycje, zwłaszcza te innowacyjne uznając, że nie dadzą efektów z dnia na dzień. Dopiero w 2010 roku uruchomiono pakiet kryzysowy wart 770 mld euro, który miał ustabilizować strefę euro, a wraz z nią i resztę kontynentu. Tymczasem okazało się, że pakiet był znacznie mniej skuteczny, niż amerykański, zaś cięcia wydatków tak głębokie, że raczej dusiły, niż ratowały gospodarkę. W efekcie doszło do sporów wewnątrz Unii, przedłużających się dyskusji co jest dobre a a co złe i demonstracji ulicznych jak Wspólnota długa i szeroka. A kryzys i recesja przetoczyły się przez południe kontynentu od Grecji po Portugalię, sięgnęły Irlandii i nawet zadomowiły się we Francji. I kiedy wreszcie EBC doszedł do wniosku, że gorzkie lekarstwo daje nie poprawę kondycji, ale pogłębiające się niestrawności, większość strat okazała się nie do odrobienia, podobnie jak miliony utraconych miejsc pracy. Ale nieustannie słyszeliśmy o „światełku na końcu tunelu" i, że „najgorsze już minęło. Bruksela także zapewniała, że nieustannie wraca zaufanie do euro. Tymczasem właśnie to euro stało się dla większości krajów kulą u nogi. Amerykanie postawili na luźną politykę pieniężną i pozwolili na osłabienie dolara, mimo że rosła u ich wydajność. W Europie wydajność spadała, a za euro nadal trzeba zapłacić o jedną trzecią więcej, niż przed wybuchem kryzysu.

Amerykanom w obudowie gospodarki pomogła także tania energia. Miejsca pracy wracają do USA nawet z Chin, bo łupki umożliwiły energetyczną rewolucję. W Europie łupki, to nadal temat wstydliwy na pograniczu zakazu. Dobre stosunki sprzed konfliktu ukraińskiego kilku ważnych stolic z Moskwą, co oczywiste nie zainteresowaną łupkową konkurencją dla swoich surowców, wreszcie ekologiczny terroryzm nie mający nic wspólnego z ekologią i zdrowym rozsądkiem spowodowały kolejną falę utraty konkurencyjności.

Teraz nadal wysokie deficyty hamują inwestycje. Niemcy deficytu nie mają, za to są w fatalnych nastrojach, bo doskonale wiedzą, że rosyjskie i unijne sankcje jeszcze bardzo zabolą. Europa znalazła się w ślepym zaułku. Czy władze UE teraz sobie z tym poradzą? Na razie ciężko pracują księgowi, bo zmieniono sposób liczenia deficytu budżetowego, a niektóre kraje, w tym Włochy nie mają zamiaru jesienią podać kluczowych danych gospodarczych. Nie zmienia to faktu, że pieniędzy i miejsc pracy od tego nie przybędzie.

Tak samo, jak od nowych sankcji wobec Rosji. Chyba że będą naprawdę mądrze przygotowane, a ich efekty policzone. Bo dzisiaj dobić europejską gospodarkę jest bardzo łatwo. O tym wie doskonale Władimir Putin, który ma jeszcze do dyspozycji kilka spektakularnych manewrów. I nie zapominajmy, że jak na razie najbardziej naraża mu się Polska.

I dlaczego Europa nie potrafiła tak szybko wyjść z kryzysu finansowego, skoro Stanom Zjednoczonym udało się to zrobić dość szybko. Przy tym wiadomo, że sytuację w Europie pogorszą jeszcze sankcje nałożone na Rosję, które już są odczuwalne, a w Brukseli przy oporze Słowaków i Czechów, już mówi się o kolejnych karach, jakie mają być nałożone na ten kraj.

Amerykanie po wybuchu kryzysu zdecydowali się na chirurgiczne cięcia. Ratowali banki, od których zaczęła się zapaść światowych finansów. Zebrali pakiet stymulujący gospodarkę, o którym nawet dzisiaj dokładnie nie wiadomo jaką miał wartość, ale z pewnością sięgnęła ona w pobliże biliona dolarów. Pieniądze zostały skierowane do wielu branż, nie tylko do banków. Zyskały energetyka, infrastruktura, służba zdrowia, bezrobotni i strefa socjalna, spadły podatki. W efekcie wzrosła amerykańska konkurencyjność, a Amerykanie jeszcze bardziej zakochali się w innowacjach. Pozwolili również luźną polityką pieniężną na osłabienie waluty.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację