Nie doszło do faktycznej nacjonalizacji Banco Espirito Santo

Zapewne dostosujemy markę tak, żeby uwzględniała nową nazwę spółki matki - zapewnia Christian Minzolini z Espirito Santo Investment Bank

Publikacja: 10.09.2014 07:00

Nie doszło do faktycznej nacjonalizacji Banco Espirito Santo

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski Krzysztof Skłodowski

Wygląda na to, że po sierpniowej nacjonalizacji Banco Espirito Santo, spółki-matki Espirito Santo Investment Bank, ten ostatni stał się jedynym działającym w Polsce państwowym bankiem inwestycyjnym...

W mediach mówi się wprawdzie o nacjonalizacji Banco Espirito Santo (BES), ale faktycznie do niej nie doszło. Wskutek interwencji portugalskich władz BES został podzielony na dwie części. Do jednej, Novo Banco, trafiły wszystkie dobre aktywa, włącznie z Espirito Santo Investment Bank (BESI). Reszta, czyli około 20 proc. aktywów, pozostała w BES, który zostanie zlikwidowany, obciążając akcjonariuszy i obligatariuszy podporządkowanych . Novo Banco otrzymał zastrzyk kapitałowy w wysokości 4,9 mld euro z portugalskiego funduszu restrukturyzacyjnego utworzonego w ubiegłym roku ze składek banków w ramach nowego unijnego prawa bankowego. Ten fundusz jest teraz oficjalnie właścicielem Novo Banco, a więc też naszym.

Ale fundusz dopiero co powstał w związku z budową w UE tzw. unii bankowej. Pieniądze na pomoc Novo Banco musiał więc w większości pożyczyć od rządu, który z kolei otrzymał je wcześniej od UE i MFW w ramach pakietu pomocowego. Czy to nie oznacza, że jednak BES został znacjonalizowany?

Nie, bo fundusz restrukturyzacyjny nie jest instytucją państwową – należy do portugalskich banków. Jeśli w przyszłości funduszowi nie uda się sprzedać Novo Banco po cenie przewyższającej kwotę pożyczki od rządu, strata obciąży banki. To bardzo dobry układ. Z jednej strony, Novo Banco jest instytucją tak pewną, jak portugalski rząd. Z drugiej zaś strony, dzięki temu, że formalnie bank należy do prywatnej instytucji, decyzja o terminie i warunkach jego sprzedaży będzie miała wymiar czysto ekonomiczny. Pod uwagę będą brane dwie opcje: albo sprzedaż Novo Banco już wkrótce inwestorowi branżowemu, albo wprowadzenie go na giełdę za kilka lat, po restrukturyzacji. Ten drugi wariant testowano w Hiszpanii w przypadku Bankii.

W zarządzie i radzie nadzorczej Novo Banco nie ma przedstawicieli rządu?

Na razie nie, ale przypuszczam, że zostaną wprowadzeni. Ale proszę pamiętać, że gdy w 2012 r. dwa inne portugalskie banki - BPI i Millennium - zostały dokapitalizowane przez rząd, w ich zarządach też pojawili się przedstawiciele władz, a nikt nie mówił o ich nacjonalizacji. BES wtedy z tej pomocy nie korzystał. Jeśli chodzi o prezesa Novo Banco, Vitora Bento, to jest on nie tylko doradcą ekonomicznym prezydenta, ale też znanym ekonomistą i osobą z dużym doświadczeniem w sektorze finansowym. Ma więc poparcie wszystkich interesariuszy banku. Zresztą, został wybrany przez dotychczasowych udziałowców BES w porozumieniu z bankiem centralnym.

Czy to już pewne, że Novo Banco zostanie sprzedany w całości, a nie po rozbiciu na mniejsze części? Wyobraża Pan sobie, że np. BESI – albo tylko jego polska część – będzie wystawiona na sprzedaż oddzielnie?

Nie można tego wykluczyć, ale też nie chcę przez to powiedzieć, że jest to scenariusz prawdopodobny. Po prostu obecnie plan sprzedaży Novo Banco nie jest jeszcze gotowy. Tak w ramach BES, jak i w Novo Banco, BESI działa niezależnie, ma swoje struktury i władze, odpowiadające za zarządzanie działalnością banku. Ale gdyby polski oddział BESI miał być sprzedany odrębnie, nie sądzę, aby nie było chętnych na kontynuowanie tej działalności.

Zakładając, że tak się jednak nie stanie, jak zawirowania w spółce-matce wpłyną na działalność BESI w Polsce?

Zapewne zmienimy markę, tak, żeby uwzględniała nową nazwę spółki-matki. Ale jeśli chodzi o inne aspekty działalności, to nie przewiduję żadnych zmian w naszej strategii rozwoju. Szczególnie, ze ten rok jest najlepszym od początku obecności banku na polskim rynku. Polski oddział BESI powstał w 2008 r., czyli w czasie globalnego kryzysu finansowego. Na dodatek Polska nie była strategicznym kierunkiem rozwoju, w odróżnieniu od Afryki i Ameryki Łacińskiej. Od początku wiedzieliśmy, że w tej sytuacji nie możemy liczyć na wsparcie kapitałowe centrali - jedynie na dostęp do międzynarodowego know how BESI i za jego pośrednictwem dostęp do największych rynków kapitałowych na świecie. Dlatego rozwijaliśmy się tak, żeby tego wsparcia kapitałowego nie potrzebować. Na przykład nie angażowaliśmy się w działalność kredytową. Dziś jest to naszą siłą. Bo skoro spółka-matka nie miała większego znaczenia dla rozwoju BESI w Polsce, nie ma powodu, aby jej kłopoty mogły nam zaszkodzić. Będziemy robili dokładnie to samo, co dotąd. Szczególnie, że koncentrujemy się na klientach lokalnych, polskich, a nie na klientach pochodzących z innych rynków i oddziałów.

A uszczerbek reputacyjny? Dziś wiadomo, że BES był bardzo nieprzejrzysty, źle zarządzany i stosował podejrzane praktyki księgowe. Nie obawia się pan, że taki wizerunek BES obciąży też BESI?

Nie. Po pierwsze dlatego, że – mam nadzieję - nie da się pogrążyć organizacji zatrudniającej 6 tys. profesjonalistów na całym świecie tylko dlatego, że na samym szczycie doszło do jakiś nieprawidłowości. Po drugie zaś, reputacja BES nie była istotna dla naszego rozwoju w Polsce. Gdy ktoś w Polsce mówił o BESI, to nie dlatego, że coś się działo w centrali albo w innych krajach, w których BESI jest obecny, tylko z powodu transakcji, które obsługiwaliśmy tutaj, m.in. prywatyzacyjnych. Naszą markę i reputację na polskim rynku budowaliśmy od podstaw, przeprowadzając transakcje ze spółkami z indeksu WIG20 oraz uczestnicząc w procesach restrukturyzacji spółek z istotnym udziałem Skarbu Państwa. Od początku działaliśmy jako bank lokalny, tzn. w oparciu o zespół 60 polskich ekspertów. To właśnie oni – a nie centrala - przyciągali klientów. Tym, co nas odróżnia od naprawdę polskich instytucji, jest co najwyżej dziwna nazwa. Poza tym jednak staraliśmy się uzyskać taki status, jaki mają tutaj bank Millennium i Biedronka: portugalskie firmy tak zakorzenione w Polsce, że mało kto pamięta o ich iberyjskim pochodzeniu.

Polski oddział BESI cieszył się sporą autonomią w strukturach BES. Skąd wiadomo, że tak samo będzie w strukturach Novo Banco?

Nie widzę powodu, żeby to się miało zmienić. Nasz model dobrze się bowiem sprawdza, o czym świadczą nasze wyniki. Po pierwszych kilku latach inwestycji w reputację, od 2012 r. jesteśmy rentowni. To dlatego, że zajęliśmy w Polsce pewną niszę. Gdy wchodziliśmy na ten rynek, bankowością inwestycyjną zajmowały się tu trzy typy instytucji. Po pierwsze, niewielkie lokalne butiki inwestycyjne, zajmujące się głównie doradztwem przy fuzjach czy emisjach akcji i obligacji. Po drugie bankierzy inwestycyjni przylatujący z dużych instytucji z Londynu, obsługujący jedną bądź dwie duże transakcje rocznie. I po trzecie banki uniwersalne, w większości należące do zagranicznych grup, dla których bankowość inwestycyjna to tylko dodatek do bankowości korporacyjnej i komercyjnej. Tym, czego brakowało, była lokalna instytucja działająca we wszystkich obszarach bankowości inwestycyjnej z licencją bankową. I my tę lukę z powodzeniem zapełniliśmy. Jakakolwiek próba zmiany naszego profilu w Polsce jest według mnie skazana na porażkę. Nie widzę alternatywnej równie skutecznej strategii dla bankowości inwestycyjnej Novo Banco w Polsce.

W mediach pojawiają się różne wyjaśnienia kłopotów BES. Co pańskim zdaniem doprowadziło do jego faktycznego upadku?

Żeby to wyjaśnić, trzeba się nieco cofnąć w czasie. Jak pan zapewne wie, w latach 70. praktycznie cała portugalska gospodarka została znacjonalizowana. BES również. Rodzina Espirito Santo wykupiła swój bank dopiero w 1992 r. Starała się to jednak zrobić tak, aby wyłożyć jak najmniej pieniędzy. Zbudowała całą kaskadę spółek – Grupę Espirito Santo - które zadłużyła na wykupienie BES. Gdy bank w trakcie kryzysu przestał płacić dywidendę, te zadłużone spółki miały problem z obsługą długów. Tymczasem musiały jeszcze więcej pożyczać, żeby rodzina Espirito Santo mogła podwyższać kapitał w BES zgodnie z nowymi regulacjami i zachować kontrolę nad bankiem. Jednocześnie bank był wierzycielem niektórych spółek z kaskady, więc zaraził się ich kłopotami. Gdy w połowie roku zarząd grupy starał się zrefinansować długi spółek z kaskady, okazało się to ponad jego siły. To była główna przyczyna kryzysu. Drugą były problemy angolskiej spółki-córki BES. Trzecią, najmniej istotną przyczyną, były pożyczki BES dla innych operacyjnych spółek należących do rodziny Espirito Santo.

Jak to możliwe, że jeszcze w lipcu portugalski bank centralny twierdził, że BES jest zdrowy i ma odpowiedni poziom kapitału. Już wtedy było wiadomo, że niektóre spółki z grupy mają trudności, ale sam bank nie był wśród podejrzanych. Dlaczego?

Jestem pewien, że portugalski Bank Centralny bardzo blisko współpracował z Europejskim Bankiem Centralnym w kwestii BES, tak, aby jak najlepiej zabezpieczyć interesy deponentów banku i aby uniknąć ryzyka systemowego, zarówno w portugalskim jak i europejskim sektorze bankowym, w szczególnym dla gospodarek europejskich państw z obrzeży strefy euro momencie.

—rozmawiał ?Grzegorz Siemionczyk

CV

Christian Minzolini od 1994 r. zasiada w zarządzie portugalskiego Espirito Santo Investment Bank. Był odpowiedzialny za stworzenie polskiego oddziału tej instytucji, działającego od 2008 r., jest jego dyrektorem generalnym. Absolwent École Supérieure de Commerce de Paris (Francja) oraz programu menedżerskiego w Stanford Business School  (USA).

Wygląda na to, że po sierpniowej nacjonalizacji Banco Espirito Santo, spółki-matki Espirito Santo Investment Bank, ten ostatni stał się jedynym działającym w Polsce państwowym bankiem inwestycyjnym...

W mediach mówi się wprawdzie o nacjonalizacji Banco Espirito Santo (BES), ale faktycznie do niej nie doszło. Wskutek interwencji portugalskich władz BES został podzielony na dwie części. Do jednej, Novo Banco, trafiły wszystkie dobre aktywa, włącznie z Espirito Santo Investment Bank (BESI). Reszta, czyli około 20 proc. aktywów, pozostała w BES, który zostanie zlikwidowany, obciążając akcjonariuszy i obligatariuszy podporządkowanych . Novo Banco otrzymał zastrzyk kapitałowy w wysokości 4,9 mld euro z portugalskiego funduszu restrukturyzacyjnego utworzonego w ubiegłym roku ze składek banków w ramach nowego unijnego prawa bankowego. Ten fundusz jest teraz oficjalnie właścicielem Novo Banco, a więc też naszym.

Pozostało 91% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację