Złoty jak niemowlę

Są dwa sposoby myślenia o walucie. Pierwszy: powinna być mocna w stosunku do innych walut i stabilna, bo świadczy o sile gospodarki. Drugi – powinna być w miarę słaba, by eksport kwitł, import był drogi, turyści przyjeżdżali do taniego kraju, a tubylcy też tu spędzali wakacje i nakręcali krajową koniunkturę, zamiast jeździć za granicę.

Publikacja: 14.09.2014 09:50

Piotr Aleksandrowicz

Piotr Aleksandrowicz

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała Waldemar Kompała

W Polsce obowiązuje ten drugi, nie mam co do tego wątpliwości. Kurs jest rynkowy, ale słaby. Według siły nabywczej polski złoty jest niedowartościowany o połowę. Produkt krajowy na mieszkańca według siły nabywczej wynosi ponad 21 tys. międzynarodowych dolarów, a nominalnie według kursów - 13 tysięcy dol. z ogonkiem.

„Polskiej walucie szkodzi oczekiwanie na obniżki stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej (RPP)" – pisze jakiś analityk. „Inny czynnikiem działającym na niekorzyść złotego jest sytuacja na Ukrainie". Oczywiście to prawda. Tylko nawet nie cząstkowa, a kompletnie marginalna. Złoty był niedowartościowany, kiedy o wojnie na Ukrainie nikomu się nie śniło. Ani o planowanych obniżkach stóp procentowych przez RPP.

Złoty jest słaby, bo Polska jest dość słabym gospodarczo krajem i ma rząd o mocnych tendencjach etatystycznych, wykazujący nawet skłonności do konfiskaty. Ma niską produktywność i wysoką niepewność rozwiązań podatkowych i regulacyjnych. Rządzona jest przez kiepskiej jakości biurokrację (im wyżej tym gorszą, jak się wydaje), z rozdętym i deficytowym budżetem i finansami publicznymi oraz całkiem sporym długiem, jak na kraj o relatywnie niskim poziomie rozwoju. Nadto tam, gdzie władze mogą lekko manipulować kursem, tam to robią, by złotego osłabiać, a nie wzmacniać.

Co oznacza słaby złoty, poza rzecz jasna brakiem szacunku na świecie dla waluty równie słabej, co nierozpoznawalnej z tego powodu? Oczywiście hamuje restrukturyzację firm, inwestycje, wzrost produktywności itd. – skoro można na eksporcie zarabiać przyzwoite pieniądze bez wysiłku, to po co się męczyć. Oznacza też dla konsumentów drogie towary importowane, drogie wyjazdy zagraniczne, niższy standard życia (i turystyki też). Ci sami zwolennicy słabej waluty dziwią się potem, że zarobki w Polsce są 3 czy 4 razy niższe niż w krajach wysokorozwiniętych.

Słaby złoty oznacza wzrost wartości złotowej długu publicznego, czyli wyższe obciążenia z tego tytułu dla obywateli (podatników). Oznacza też w niektórych aspektach pogorszenie, a nie poprawę konkurencyjności, np. przez wzrost cen paliw i kosztów transportu.

W google na hasło „zalety słabej waluty" mamy 550 tysięcy odnośników. Na hasło „zalety mocnej waluty" – ponad 2 miliony. Tyle, że odnośniki nie kreują rzeczywistości.

Od czasu kiedy rząd PO – PSL przejął władzę ( siedem lat minęło) złoty stracił na wartości do euro ok. 20 procent. Trend jest jednoznaczny, a liczne rządowe prognozy, że będzie się wzmacniał (wieloletnie programy finansowe, budżety) się nie sprawdzają. Straty do dolara są podobne, a ostatnio przyspieszają. Do franka szwajcarskiego przez siedem lat złoty stracił tak na oko (patrzę tylko na wykresy) jedną trzecią wartości, mimo, że od pewnego czasu frank ma sztucznie obniżaną siłę przez powiązanie z euro. Złoty stracił też do czeskiej korony, brytyjskiego funta, szwedzkiej korony, japońskiego jena, i iluś jeszcze walut. Chyba wzmocnił się tylko do forinta i leja.

Może to ekonomiczny atawizm, ale mam wrażenie, że jednym z większych przestępstw jakie może popełnić władza, jest deprecjonowanie własnej waluty.

Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Z pustego i generał nie naleje
Opinie Ekonomiczne
Polscy emeryci wracają do pracy
Opinie Ekonomiczne
Żeby się chciało pracować, tak jak się nie chce
Opinie Ekonomiczne
Paweł Rożyński: Jak przekuć polskie innowacje na pieniądze
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie Ekonomiczne
Dlaczego warto pomagać innym, czyli czego zabrakło w exposé ministra Sikorskiego
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne