Decyzja o ograniczeniu prawa do świadczenia 800+ dla niepracujących osób z Ukrainy wydaje się nie tylko moralnie wątpliwa, ale też ekonomicznie i społecznie krótkowzroczna. Zacznijmy od faktów: zdecydowana większość obywateli Ukrainy w Polsce pracuje, płaci podatki, wynajmuje mieszkania, kupuje w naszych sklepach. To nie są „bierni beneficjenci”, to ludzie, którzy współtworzą polską gospodarkę. Odebranie im świadczeń na dzieci to uderzenie w tych, którzy wcale nie żyją „na koszt państwa”.
Z perspektywy integracji jest to ruch fatalny. Dzieci ukraińskich rodzin – dziś często uczące się w polskich szkołach i mówiące po polsku – dostają sygnał, że są obywatelami drugiej kategorii. To prosta droga do napięć, wzajemnych uprzedzeń i gettoizacji. Kiedy w przyszłości otrzymają polskie obywatelstwo, pamięć o tym, że „byli mniej warci” pozostanie. Równe prawa to fundament integracji – pozbawienie ich wzmacnia bariery, zamiast je burzyć.
Jakie skutki ekonomiczne będzie miało odebranie 800+ Ukraińcom?
Co więcej, w sensie makroekonomicznym ten pomysł jest przeciwskuteczny. Uniwersalne i pewne świadczenia rodzinne pełnią funkcję stabilizatora koniunktury: pomagają utrzymać konsumpcję i minimalizują skutki kryzysów.
Jeśli utrata pracy będzie oznaczać utratę 800+, stracimy ten mechanizm stabilizujący, co może oznaczać pogłębienie problemów nie tylko migrantów, ale całej gospodarki. Stracą właściciele mieszkań, stracą małe sklepy, stracą przedsiębiorcy, którzy dziś korzystają z pracy i konsumpcji tej grupy.
Czytaj więcej
Po zawetowaniu w poniedziałek nowelizacji ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy, prezydent Karol Naw...