Redukowanie problemu Orlenu do osoby i roli prezesa Daniela Obajtka to „diskopolizacja” jednego z kluczowych dylematów polskiej gospodarki. Odstawiając na chwilę prawdziwe czy domniemane przewiny byłego wójta Pcimia, należy dotknąć sedna rzeczy. Wydaje się dość oczywiste, że Daniel Obajtek nie jest ani nigdy nie był sam sobie sterem, żeglarzem i okrętem, ale realizował dość precyzyjnie skonstruowaną i silnie wspieraną przez macierzystą partię linię w polskiej gospodarce.
Czytaj więcej
Daniel Obajtek straci posadę prezesa 5 lutego. Dzień później akcjonariusze wymienią radę, a ta następnie zarząd. Rynek oczekuje zmian na lepsze.
Jaka była gospodarcza wizja Polski partii Kaczyńskiego?
Była to polityka konsolidacji dużych firm w kontrolowane przez państwo megaorganizacje, które zwykliśmy nazywać, wzorem podobnych tworów w Korei, czebolami. W założeniu twórców i wykonawców tej strategii ich siłą miała być ich zasobność kapitałowa, synergia poszczególnych części składowych i centralne miejsce w polityce gospodarczej państwa. Czebole, jak posklejany z wielu, nie zawsze pasujących do siebie, części Orlen, miały być uczestnikiem regionalnej, a nawet światowej gry konkurencyjnej. Na równych prawach z liderami globalnymi. Wszystko to niestety kosztem politycznej korupcji, realnej konkurencji na rynku wewnętrznym czy interesu prywatnych właścicieli.
W rzeczywistości polityki zdominowanej przez jedną partię czebole będą obrastały, jak cebula ze „Shreka”, w kolejne bezsensowne warstwy
Czy liczyli się przedsiębiorcy? Niestety nie
W świecie strategii politycznej PiS ci ostatni zresztą w ogóle się nie liczyli. Dowodem na to niesławny Polski Ład, który stał się synonimem prawnego chaosu i kompletnie nieprzemyślanych obciążeń fiskalnych dla przedsiębiorców. Ale nie o Polskim Ładzie tym razem; krytykowaliśmy go na łamach „Rzeczpospolitej” wielokrotnie, sugerując, że polskiemu sektorowi prywatnemu potrzebne do rozwoju jest nic więcej, tylko równe traktowanie, stabilność prawa, przewidywalność podatków i przyjazna administracja. W sprawie czeboli, zwanych patetycznie przez polityków PiS „narodowymi czempionami”, też mieliśmy swoje zdanie. Przestrzegaliśmy, że w rzeczywistości polityki zdominowanej przez jedną partię czebole będą obrastały, jak cebula ze „Shreka”, w kolejne bezsensowne warstwy.