Paweł Wojciechowski: Radio Erewań pyta o giełdę

Powszechną reakcją na panujący marazm na warszawskiej giełdzie jest zrzucanie winy na wszechogarniającą niepewność oraz ślimaczenie rządu w realizacji strategii rozwoju rynku kapitałowego z 2019 r. Ale kurczenie się GPW trwa od siedmiu lat.

Publikacja: 12.05.2023 03:00

Paweł Wojciechowski: Radio Erewań pyta o giełdę

Foto: Fotorzepa/ Grzegorz Psujek

Szczególnie złe było dla Giełdy Papierów Wartościowych zwłaszcza ostatnie 12 miesięcy. Z jednej strony mieliśmy najgorszy rok pod względem giełdowych debiutów. Z drugiej jednak – chyba w celu odwrócenia uwagi – odtrąbiono wielki sukces polegający na kupnie giełdy w Erywaniu. Wicepremier Jacek Sasin nazwał go nawet „momentem historycznym”.

W ubiegłym roku z parkietu wycofały się 23 spółki, a pojawiło się jedynie osiem nowych. Te „nowe” przeszły jednak z małego rynku NewConnect na duży. To tak, jakby tych „prawdziwych” debiutów w ogóle nie było.

Ostatnim momentem, kiedy debiutów było więcej niż wycofań, był 2015 r. Wtedy na giełdę weszło 30 spółek, a wyszło 13. Potem już było tylko gorzej. Przyszło siedem chudych lat, główny parkiet skurczył się o 72 spółki: z 487 notowanych w 2015 r. do 415 dziś.

Tempo marginalizacji GPW pokazuje wskaźnik Buffetta, czyli relacja kapitalizacji giełdy do PKB. Od końca 2015 r. do końca 2022 kapitalizacja GPW w cenach bieżących wzrosła zaledwie o 3,1 proc., a PKB o 71,6 proc.

Naturalnie niższej kapitalizacji towarzyszą spadające z roku na rok obroty. Trudno dziś wyobrazić sobie, aby kiedykolwiek jeszcze choćby zbliżyły się do dziennego rekordu sprzed 13 lat. To wówczas, 13 maja 2010 r., odnotowano najwyższe obroty w historii GPW – na poziomie 6,6 mld zł.

Słabość warszawskiej giełdy pokazują również światowe rankingi. Jeszcze we wrześniu 2015 r. GPW zajmowała 38. miejsce w światowym rankingu Global Financial Center Index (GFCI), aby w marcu br. spaść na 70. miejsce.

Z obrazem kurczącej się giełdy kontrastuje ekspansja w Erywaniu. W czasie istnienia Związku Radzieckiego stolica Armenii kojarzyła się raczej z kpinami z osiągnięć socjalizmu w formule żartów z pytaniami do Radia Erewań. W ub.r. okazało się, że istnieje tam giełda, tak mała, że pomijana w rankingu GFCI, ale właśnie dla zarządu GPW okazała się ona idealnym miejscem do międzynarodowej ekspansji. Nie ma co drwić z faktu, że 65 proc. akcji giełdy AMX w Erywaniu kupiono za równowartość domu na Żoliborzu, skoro jej kapitalizacja wynosi około promila kapitalizacji GPW.

Gorzej natomiast wygląda wizja ekspansji, o której mówił w „Parkiecie” szef warszawskiej giełdy dr Marek Dietl. Wyraził nadzieję, że rynek kapitałowy w Armenii będzie „odgrywał taką rolę, jak Szwajcaria w Europie”, ponieważ giełda w Erywaniu „jest bardzo dobrze spozycjonowana, aby odgrywać rolę pośrednika finansowego w całej strefie euroazjatyckiej”.

Spójrzmy więc, jak Armenia pozycjonuje się do ekspansji w regionie? Dziś jest w stanie wojny z Azerbejdżanem, ma zamkniętą granicę z Turcją. Pozostaje tylko kierunek na współpracę z Gruzją, gdzie działa równie mikroskopijna giełda w Tbilisi. Chyba że prezes miał na myśli Rosję lub inne zaprzyjaźnione z Moskwą kraje Azji Centralnej, ale to już niesie ryzyko utraty reputacji.

Może to i dobrze, że za sprawą kupna armeńskiej giełdy choć na chwilę wróciły wspomnienia wyśmienitych kawałów z cyklu Radio Erewań. Choćby ten: „Dlaczego w sklepach nie ma ryb?” – pyta słuchacz, Radio Erewań odpowiada: „Aby odwrócić uwagę od braku mięsa”. Może w tym „historycznym momencie”, gdy nie radzimy sobie z rozwojem rynku kapitałowego, to czas na budowę prosperity gdzie indziej?

Szczególnie złe było dla Giełdy Papierów Wartościowych zwłaszcza ostatnie 12 miesięcy. Z jednej strony mieliśmy najgorszy rok pod względem giełdowych debiutów. Z drugiej jednak – chyba w celu odwrócenia uwagi – odtrąbiono wielki sukces polegający na kupnie giełdy w Erywaniu. Wicepremier Jacek Sasin nazwał go nawet „momentem historycznym”.

W ubiegłym roku z parkietu wycofały się 23 spółki, a pojawiło się jedynie osiem nowych. Te „nowe” przeszły jednak z małego rynku NewConnect na duży. To tak, jakby tych „prawdziwych” debiutów w ogóle nie było.

Pozostało 82% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację