Jeśli „misie" są teraz w lepszych nastrojach i lepiej oceniają perspektywy dla swojego biznesu, to znaczy, że pozytywny sygnał dostały „z góry", czyli od dużych graczy. A ci faktycznie mogą się przyczynić do inwestycyjnego boomu i przyspieszenia wzrostu gospodarki, zwłaszcza gdy w końcu ruszy fala unijnych funduszy. Jest jednak pewne „ale". Otóż dla małych, a jeszcze bardziej dla dużych firm (one do stracenia mają więcej) kluczowa jest stabilność i przewidywalność w gospodarce i w legislacji. Co prawda od wieków, także w biznesie, sprawdza się u nas zasada Polak potrafi, której ślad widać też w badaniach Keralla Research i EFL; ankietowani przedsiębiorcy dwukrotnie częściej z optymizmem oceniają sytuację i perspektywy swoich firm niż całej gospodarki.
Powody tej różnicy w opiniach przybliża relacja z zorganizowanej przez „Rzeczpospolitą" debaty Polskiej Rady Przedsiębiorczości – sojuszu największych polskich organizacji pracodawców. Ich przedstawiciele mówią o braku realnego dialogu z przedsiębiorcami (dotkliwym szczególnie przy tworzeniu legislacji), braku wsparcia biznesu przez urzędników i sądy, o postępującym ograniczaniu wolności gospodarczej. Co prawda do braku wsparcia ze strony administracji polscy przedsiębiorcy przyzwyczajeni są od lat (zwłaszcza ci, którzy zaczynali przygodę z biznesem w czasach PRL), ale trudno się przyzwyczaić do braku stabilności i niepewności. Wprawdzie Polak potrafi, a polski przedsiębiorca poradzi sobie niemal w każdych warunkach, ale najpierw musi te warunki znać.