Dzisiaj jest jednym z najbardziej pożądanych partnerów biznesowych na świecie. Majątek, oceniany na 16,3 mld dol., daje mu 22. miejsce na liście światowych bogaczy publikowanej przez „Forbesa”. Wskutek kryzysu stracił ponad 5 mld dol., głównie z powodu dużego zaangażowania na rynkach finansowych oraz w branży hotelarskiej.
55-letni książę skończył zarządzanie w kalifornijskim Menlo College, a potem nauki społeczne na Syracuse University. W miarę sukcesów biznesowych otrzymywał kolejne tytuły doktora honoris causa zachodnich uczelni.
Majątek zdobył dzięki spekulowaniu podarowanymi i pożyczonymi pieniędzmi. Wszystkich inwestycji dokonuje za pośrednictwem Kingdom Holding Company. Najbardziej znaną jego transakcją było wykupienie w połowie lat 90. za 207 mln dolarów 5 proc. udziałów w amerykańskim Citicorp, który potem zmienił nazwę na Citigroup. Wybawił wtedy Citi z potężnych kłopotów. Potem, kiedy Irak dokonał inwazji na Kuwejt, zainwestował jeszcze prawie 600 mln dol., a jego pakiet wzrósł o 14,9 proc. W ubiegłym roku ściągnął do Citi kolejnego arabskiego akcjonariusza z dużymi pieniędzmi – państwowy fundusz inwestycyjny z Abu Zabi. Dzisiaj jego akcje w Citi warte są ponad 3 mld dol.
Teraz ma kolejny projekt. W saudyjskim kurorcie, położonej nad Morzem Czerwonym Dżuddzie, buduje najwyższy budynek świata – 1000 metrową wieżę Kingdom Tower. Wokół wieżowca ma powstać Kingdom City. Koszt projektu – 1,3 mld dol.
Książę znany jest w Arabii Saudyjskiej z liberalnych poglądów. Pracownice jego holdingu, które jak wszystkie kobiety w Arabii Saudyjskiej na ulicy chodzą zakryte od stóp do głów, w biurze chodzą w minispódniczkach, co jest nie do pomyślenia w innych firmach w kraju. Al Waleed ma liberalne podejście także do własnej rodziny. Z córką, księżniczką Reem, jeździ do Szwajcarii na narty. A jego druga żona Amira alTaweel spowodowała skandal w Arabii Saudyjskiej, mówiąc, że bardzo chętnie usiadłaby za kierownicą swojego auta również we własnym kraju.