Prośba RPP nie powinna być lekceważona

Niepokoi nas to, że w krótkim czasie z banku odeszli obydwaj wiceprezesi, wybitni specjaliści. Zresztą zwracaliśmy się z tym problemem do marszałków Sejmu, Senatu oraz do prezydenta - mówi Andrzej Wojtyna, profesor ekonomii z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie i członek Rady Polityki Pieniężnej

Publikacja: 19.05.2008 03:00

Andrzej Wojtyna

Andrzej Wojtyna

Foto: Rzeczpospolita, Raf Rafał Guz

RZ: Czy bankowi centralnemu brakuje drugiego wiceprezesa? Od trzech miesięcy premier blokuje nominację Witolda Kozińskiego.

Andrzej Wojtyna:

Jeśli sytuacja gospodarcza jest stabilna, to czasem można odnieść złudne wrażenie, że w ogóle dane stanowisko jest niepotrzebne, a później tego żałować. Ale sytuacja nie jest dobra, jeśli w poważnej instytucji pojawia się tego typu stan zawieszenia. To nie jest przecież tydzień czy dwa. Wygląda na to, że będziemy ten okres liczyć w miesiącach. Ale tę sytuację należy rozpatrywać w połączeniu z dużo poważniejszą kwestią, jaką są relacje między konstytucyjnymi organami Narodowego Banku Polskiego. Dlatego wolałbym, żeby nie było blokowania sprawy bez podawania poważniejszych przyczyn, tylko żeby było powiedziane: „dopóki nie są jasne relacje między organami NBP (zarządem, prezesem i RPP), dopóty sprawa jest zawieszona”. Nas niepokoi to, że w krótkim czasie z banku odeszli obydwaj wiceprezesi, wybitni specjaliści. Zresztą zwracaliśmy się z tym problemem do marszałków Sejmu, Senatu oraz do prezydenta.

W liście do nich napisali państwo, że ograniczanie przez prezesa NBP kompetencji wiceprezesów jest prawdopodobnie niezgodne z prawem i utrudnia pracę RPP. Nie otrzymali państwo odpowiedzi na list?

Nie otrzymaliśmy odpowiedzi, i to jest przykre. Ja rozumiem natłok pracy, ale jeśli jedna poważna instytucja zwraca się do innych poważnych instytucji, to nawet negatywna odpowiedź jest lepsza niż brak odpowiedzi. Jeśli członkowie Rady Polityki Pieniężnej zwracają się o arbitraż do władz państwowych, to powinny one nadać tok sprawie. Pierwszym krokiem było zaproszenie na spotkanie przez marszałka Senatu. Ale potem coś z tego kroku miało wynikać. Jeśli nic z tego nie wynika, to sytuacja jest dwuznaczna. Nie chodzi tu bowiem o naszą radę, bo do końca naszej kadencji Trybunał Konstytucyjny mógłby nie zdążyć rozstrzygnąć tej kwestii. Chodzi raczej o to, by oczyścić przedpole następnej Radzie Polityki Pieniężnej. Chodzi o to, żeby były jasne relacje między wiceprezesami, prezesem, radą i zarządem. Zadaniem wiceprezesów powinno być syntetyzowanie wiedzy podległych im departamentów. Po to wiceprezesi mają możliwość uczestniczenia w naszych posiedzeniach, żeby dzielić się tą wiedzą. Ja bardzo ceniłem sobie w przeszłości ostre dyskusje, często różniliśmy się w poglądach z poprzednimi wiceprezesami, ale tak widziałem ich rolę na posiedzeniach rady.

Obecnie jakość dyskusji spadła?

Cóż. Trochę na pewno spadła.

Postuluje pan zmiany w ustawie o NBP?

Jeżeli w spornych kwestiach nie wypowie się Trybunał Konstytucyjny. Na pewno trzeba by wtedy pewne rzeczy doprecyzować. Chodzi o relacje między radą a wiceprezesami, jak też o procedury przyjmowania na stanowiska wiceprezesów, tak samo zresztą jak na prezesa banku. Moim zdaniem ten problem nie jest dobrze rozwiązany i są możliwości ulepszeń. Muszą być przede wszystkim wyjaśnione uprawnienia rady w stosunku do zarządu, m.in. w jakim stopniu RPP pełni rolę rady nadzorczej. Mówi się, że nie mamy prawa wystąpić o ekspertyzy prawne, a z drugiej strony mamy akceptować sprawozdanie finansowe i sprawozdanie z działalności NBP. W pewne istotne kompetencje nadzorcze rada została więc wyposażona.

Czy sytuacja, w której jednego wiceprezesa brakuje, a drugi nie nadzoruje kluczowych departamentów, sprawia, że dostęp RPP do ważnych informacji jest utrudniony?

– W sensie bezpośrednim może nie tak bardzo. Chociaż na pewno można by ulepszyć współdziałanie. Od początku nie bardzo odpowiadało mi to, że kontakty członków Rady z pracownikami są nadmiernie sformalizowane. Wyczuwa się to na co dzień. Dostrzegam obawy pracowników banku, jeśli nie są pewni, czy nasze zapytanie nie trafia z pominięciem drogi służbowej i poprzez odpowiedniego dyrektora. To jest kwestia klimatu – trudna do zdefiniowania, ale niezwykle ważna.

Czy za poprzedniego prezesa ten problem też istniał?

Mieliśmy bardziej doświadczone grono ekspertów, z którymi prowadziliśmy bardzo rzetelną dyskusję. Część z nich odeszła. Niby nie ma ludzi nie do zastąpienia, ale po jakimś czasie struktura zaczyna działać gorzej, bo inni też się wycofują. To jest rodzaj erozji, która dokonuje się stopniowo, i po jakimś czasie po prostu jakość instytucji się obniża.

Ta erozja ma wpływ na dokumenty, prognozy, decyzje?

Na szczęście masa krytyczna jeszcze nie została przekroczona. Nadal duch naukowy wśród osób opracowujących prognozy jest bardzo dobry. Także z osobami przygotowującymi dokumenty rady współpracuje się nam bardzo dobrze.

RPP niedługo ma przyjąć sprawozdanie z działalności NBP. Czy mogą go państwo nie przyjąć?

Zobaczymy. Uważam, że bardzo kontrowersyjne decyzje organizacyjne i kadrowe powinny zostać w raporcie wyczerpująco i przekonująco uzasadnione od strony merytorycznej i prawnej. Powinny zostać klarownie pokazane konsekwencje finansowe zmian.

Cały czas jest domniemanie, że jeśli uznamy, iż chcemy przyjąć euro, to strefa euro temu przyklaśnie i potem wszystko będzie proste. To bardzo ryzykowna teza

Jak ocenia pan działalność Biura ds. Integracji ze Strefą Euro?

Sądzę, że są tam osoby bardzo zaangażowane i dbające o obiektywność ocen. Chciałbym jednak, żeby ten raport został jak najszybciej przygotowany. Powinna toczyć się wokół niego publiczna dyskusja, bo wtedy się okaże, co sądzą politycy. Obecnie mamy sytuację dosyć dziwną. Deklaracje ministra finansów, a szczególnie rządu, nie są do końca jasne, przede wszystkim jeśli chodzi o określenie daty. Mówi się, że jeżeli będzie problem, to po stronie banku centralnego i spełnienia kryterium inflacyjnego, a nie docenia się spełnienia kryteriów budżetowych, co może być trudne, gdyby doszło do poważniejszego spowolnienia wzrostu gospodarczego. Cały czas jest domniemanie, że jeśli w końcu uznamy, iż chcemy do eurolandu wstępować, to strefa euro temu przyklaśnie i potem wszystko będzie proste. A to jest bardzo ryzykowna teza. Jesteśmy mocno spóźnieni z poważną dyskusją.

Uważa pan, że Polska powinna wyznaczyć datę przyjęcia euro?

Toczy się w literaturze ciekawa dyskusja, na ile jest to czynnik mobilizujący. Doświadczenia członków strefy euro pokazały, że wyznaczenie daty miało bardzo korzystny efekt, jeśli chodzi o reformy gospodarcze i mobilizowanie poparcia. Ważne były intencje, chodziło o pokazanie determinacji. Czynnik daty odgrywa bardzo ważną rolę.

Pan jest zwolennikiem szybkiego przystąpienia do strefy euro?

Problemy i ryzyka z przyjęciem euro oczywiście występują. Są one związane głównie z pozbyciem się instrumentów polityki pieniężnej przy asynchroniczności cyklów koniunkturalnych w strefie euro. Ale biorąc pod uwagę wszystkie problemy instytucjonalne, od których zaczęliśmy rozmowę, funkcjonowanie banku i jego struktur, myślę, że członkostwo byłoby rodzajem instytucjonalnego zabezpieczenia, niezwykle ważnego np. w czasie poważnych zawirowań na rynku finansowym. Jeśli doda się inne potencjalne korzyści, to argumenty „za” moim zdaniem wyraźnie przeważają.

Czy brak podwyżki stóp procentowych w kwietniu to tylko chwilowa przerwa?

W najbliższym czasie jest jeszcze miejsce na pewne zacieśnienie polityki pieniężnej, ale podobnie jak niektórzy inni koledzy z rady myślę, że – przy obecnym naszym rozeznaniu – chodzi raczej o jedną podwyżkę, a nie dwie. Kwiecień był dobrym miesiącem na podwyżkę stóp z punktu widzenia komunikacji z otoczeniem. Działanie, które nie jest pod presją bieżących danych, ma największy wpływ na oczekiwania inflacyjne.

Czyli lepszy ruch w maju niż w czerwcu?

Ta różnica już jest mniejsza niż miesiąc temu.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację