W rocznicę ustawy antyhandlowej w Polsce

Piotr Szafarz, partner w kancelarii Clifford Chance i Piotr Bogdanowicz, prawnik w kancelarii Clifford Chance

Publikacja: 02.06.2008 02:43

Piotr Szafarz

Piotr Szafarz

Foto: Rzeczpospolita

Red

Ustawa z 11 maja 2007 r. o tworzeniu i działaniu wielkopowierzchniowych obiektów handlowych (nazywana ustawą o WOH) od początku budziła kontrowersje. Ich efektem było skierowanie do Trybunału Konstytucyjnego przez rzecznika praw obywatelskich oraz PKPP Lewiatan dwóch wniosków o zbadanie konstytucyjności przepisów ustawy. Wątpliwości zgłosiła również Komisja Europejska, wszczynając formalne postępowanie w sprawie naruszenia prawa wspólnotowego przez Polskę. Wydawało się, że los ustawy jest przesądzony. Jeszcze w grudniu Ministerstwo Gospodarki zapowiadało podjęcie prac nad jej uchyleniem. W Sejmie VI kadencji pojawiły się dwa projekty ustaw uchylających ustawę o WOH, jednak nie przebiły się nawet na posiedzenia komisji sejmowych.

Tymczasem obowiązująca już od ponad pół roku ustawa wciąż nie ma przepisów wykonawczych, tj. rozporządzenia ministra gospodarki mającego określić szczegółowy zakres analiz i opinii dotyczących oceny skutków utworzenia wielkopowierzchniowego obiektu handlowego. Z tego powodu wnioski o wydanie zezwoleń nie mogą być rozpoznane, a postępowania są zawieszane. W polskim prawie obowiązuje zakaz tworzenia nowych sklepów o powierzchni sprzedaży powyżej 400 mkw. Wydawałoby się, że w ten sposób ustawodawca osiągnął zamierzone cele, wyrażone w uzasadnieniu ustawy (konieczność powstrzymania „marszu hipermarketów”). Jednak ustawa nie różnicuje typu działalności handlowej podlegającej reglamentacji. Dotyczy super- i hipermarketów, tak jak księgarń, aptek, sklepów odzieżowych, zabawkowych itd.

Jeżeli ostatnio utworzono nowy sklep o powierzchni sprzedaży przekraczającej 400 mkw., zrobiono to nielegalnie. Ta sytuacja nie da się pogodzić nie tylko ze standardami państwa prawa, ale również z regułami zdrowego rozsądku. Wiele nowych projektów zostało wstrzymanych. Uchwalenie ustawy o WOH wprowadziło zakaz de facto tworzenia nowoczesnej powierzchni handlowej. Brak rozporządzenia wykonawczego powoduje, że możemy mówić o zakazie de iure. W konsekwencji nie można wykluczyć, że niedługo pojawią się roszczenia dotyczące szkód wynikłych z uchwalenia niekonstytucyjnej ustawy (jeśli za taką zostanie uznana) oraz z niewydania rozporządzenia wykonawczego (co już jest faktem). W ostatnim czasie pojawiły się głosy, że w najbliższych dniach Ministerstwo Gospodarki zdecyduje wreszcie o wydaniu rozporządzenia. Tym samym jednak będziemy mieli do czynienia z kolejnym paradoksem. W ramach kategorii obiektów reglamentowanych najbardziej uprzywilejowane będą bowiem te, których budowa jest krótka, stosunkowo tania i finansowana ze środków własnych (brak konieczności oceny ryzyka przez zewnętrzne banki). Co to oznacza? Ustawę o WOH równie dobrze można było nieco przewrotnie nazwać ustawą prohipermarketową, ponieważ promuje tanie blaszaki. Z drugiej strony, w praktyce zakazuje budowy wielkich centrów wielofunkcyjnych, takich jak Manufaktura w Łodzi, Złote Tarasy w Warszawie czy Stary Browar w Poznaniu. Są to istotne dla tkanki miejskiej projekty rewitalizacyjne. Rewitalizacja, tak potrzebna polskim miastom, jest niemożliwa bez funkcji handlowej. Tak długo, jak długo obowiązywać będzie ustawa o WOH, procesy te będą więc wstrzymane.

Nie można się oprzeć wrażeniu, że twórcom ustawy o WOH zabrakło wyobraźni, jakie skutki ona przyniesie. Nawet z kręgów popierających reglamentację słyszy się głosy o konieczności jej poprawienia. Jednak nie łudźmy się: tej ustawy nie da się poprawić. Nie tylko dlatego, że jest wzorcowo zła pod względem legislacyjnym. Również dlatego, że jej poprawianie oznacza akceptację dla idei zezwoleń, która w naszym przekonaniu jest niekonstytucyjna. Właśnie takie stanowisko zajął Senat w uchwale z 1 czerwca 2006 r. o odrzuceniu ustawy oraz rzecznik praw obywatelskich w swoim wniosku do Trybunału.

Zapowiedź wydania rozporządzenia wykonawczego oznacza zapewne wstrzymanie prac (de facto nierozpoczętych) nad uchyleniem ustawy. To duże rozczarowanie w kontekście niedawnych jeszcze wypowiedzi przedstawicieli rządu o rychłym uchyleniu ustawy. Wydaje się, że jedyną szansą jest szybkie rozstrzygnięcie Trybunału Konstytucyjnego. Zgodnie z regulaminem Trybunału jego prezes w uzasadnionych wypadkach może zarządzić rozpatrzenie wniosku w kolejności innej niż kolejność wpływu. Leżakowanie wniosków w Trybunale przy braku prac legislacyjnych zmierzających do uchylenia ustawy niechybnie narazi nas na sankcje na gruncie prawa wspólnotowego oraz, być może, na szereg spraw cywilnych przeciwko Skarbowi Państwa. Jak dotkliwe mogą być te pierwsze, niech świadczy przykład sprawy przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości z 2005 r., Komisja przeciwko Francji, gdzie Republika Francuska, na skutek naruszenia prawa wspólnotowego polegającego m.in. na niewystarczającej kontroli minimalnych rozmiarów oczek sieci rybackich, została zobowiązana do zapłaty kary pieniężnej w wysokości ponad 57 milionów euro za każdy okres półroczny do czasu wykonania wyroku Trybunału oraz ryczałtu w kwocie 20 milionów euro.

Na koniec nie można nie zadać pytania: co sprawia, że nie ma woli uchylenia ustawy, wobec której negatywne stanowisko zajęli: Rada Ministrów (w czasach gdy premierem był K. Marcinkiewicz), UKIE, Senat, rzecznik praw obywatelskich oraz Komisja Europejska?

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację