PGNiG i Ciech, bo o nich mowa, kupiły w sumie ponad 6 mln akcji, co stanowi ok. 16 proc. kapitału spółki. Tylko one dostarczyły ponad 40 proc. wpływów z emisji, czyli 128 mln zł. Resztę objęły fundusze, a także inwestorzy indywidualni.
O ile w przypadku Ciechu nabycie akcji można jeszcze jakoś wytłumaczyć (obie firmy działają w branży chemicznej), o tyle zakupu akcji ZA Tarnów przez PGNiG, niestety, nie. W zamieszczonej na stronach internetowych strategii rozwoju PGNiG trudno doszukać się inwestycji w branżę chemiczną. W komunikacie PGNiG tłumaczy nabycie akcji spółki budowaniem wartości dla akcjonariuszy. Ci ostatni pewnie byliby bardziej podbudowani, gdyby 78 mln zł wydanych na nieprzewidziany zakup na rynku pierwotnym spółka dołożyła np. do dywidendy. Dali temu wyraz podczas wczorajszych notowań.
A przecież można było, po pierwsze, zadbać o to, by w ofercie publicznej sprzedający akcje poszukali chętnych na papiery Tarnowa wśród inwestorów finansowych. Po drugie – nie zamykać deklaracji na akcje ze strony inwestorów instytucjonalnych w wyznaczonym terminie. Wystarczyłoby proces budowania księgi popytu przedłużyć o tydzień. Po trzecie – zmniejszyć pulę akcji oferowanych inwestorom.
Przykład Tarnowa należy wziąć pod uwagę przy innych zbliżających się prywatyzacjach. To dobrze, że aby uniknąć kłopotów, rozważa się przełożenie sprzedaży akcji BGŻ.