Od października 2007 r. obowiązuje ustawa o tzw. podatku Religi. Przez nią firmy ubezpieczeniowe i klienci obciążeni zostali ukrytym podatkiem na pokrycie kosztów leczenia (czyżby?) ofiar wypadków drogowych. Co miesiąc do NFZ trafia 12 proc. z każdej pobranej składki OC komunikacyjnego. Zapisy ustawy powszechnie uznano za niekonstytucyjne, niesprawiedliwe społecznie (koszty ponoszą wszyscy, a nie sprawca wypadku), a także wadliwe prawnie.
Ale około 70 mln zł miesięcznie zasila bezproduktywnie NFZ, bo środki nie mogą z przyczyn formalnych być wykorzystane na zakładany cel. Potrwa to kilka miesięcy, oby tylko do listopada. Wtedy planowane jest zastąpienie haraczu Religi tzw. systemem regresowym. Do tego czasu kwota wsparcia dla budżetu sięgnąć może 800 mln zł.
Środki na leczenie ofiar nie zostaną wydane. Czy zostaną zwrócone? Według ustawodawcy nie – taka już natura ukrytych obciążeń fiskalnych… Ale czy ktoś wytłumaczy się nie tylko branży (na to nie liczę), ale i kierowcom, dlaczego zafundowano parapodatek na rzecz systemu zdrowia? Może pora zaszyć ten worek bez dna…
Czekając na nowelę, pozostało się tylko modlić, by jednego bubla prawnego nie zastąpił inny. W systemie regresowym ubezpieczyciel sprawcy wypadku pokrywa koszty leczenia osoby przez niego poszkodowanej. Jednak niewiadoma jest metoda wyceny usług medycznych na rzecz ofiar wypadków oraz procedury rozliczeń NFZ – ubezpieczyciel. Póki te dwie sprawy nie zostaną uregulowane, system regresowy nie będzie poprawnie działał. Oczyma wyobraźni zobaczyć możemy dziesiątki tysięcy spraw, pojawiające się w sądach roszczenia regresowe. Ale nie wiadomo, na jakiej podstawie będzie można je wyliczyć i opłacić.
Cena OC komunikacyjnego w Polsce jest jedną z najniższych w Europie, a ubezpieczyciele balansują na tym rynku na progu opłacalności. Z tym większym trudem przyszło znieść branży ogrom kosztów związanych z podatkiem Religi. Dlatego jeden bubel prawny wystarczy, za więcej dziękujemy. Zamiast pouczających debat na temat „kto panem, a kto chamem” oraz „czy rakiety mają strzelać do tarczy, czy tarcza do rakiety”, chcielibyśmy widzieć w końcu rozsądną i rzetelną ustawodawczą robotę. Tylko tyle.