W przypadku komunikowania prognoz, tu zgodzę się z Kaliszem, należałoby podać ich rozkład, który pojawia się, gdy na przebiegu cyklu koniunkturalnego swe piętno odcisnąć ma ingerencja państwa (punkty wyznaczają wtedy ścieżkę zmiennej przy dwóch możliwych skutkach ingerencji: porażce bądź sukcesie).

Co w tej sytuacji pozostaje prognozującemu? Np. maksymalne skrócenie okresu prognozy, koncentracja na tzw. momentum gospodarki i analizie wskaźników wyprzedzających, włączając instrumenty finansowe. Inwestorzy giełdowi operujący na zbiorze danych mikroekonomicznych nieraz nawet z półrocznym wyprzedzeniem potrafią przewidzieć punkt zwrotny gospodarki. Czy w sytuacji tak dużej niepewności ekonomista powinien unikać prognoz długookresowych? Ciągle istnieje dla nich przestrzeń – a odnosząc to do dzisiejszej sytuacji makroekonomicznej – również do przepowiedzenia momentu „odbicia”. Powinny one jednak eksponować działanie mechanizmów ekonomicznych zapewniających powrót systemu do stanu równowagi lub też, w sytuacjach szczególnych, oddalanie się od tego stanu – zainteresowanych odsyłam do lektury dzieł George’a Sorosa. Pamiętajmy jednak, że samo przepowiedzenie recesji/ożywienia bez podania choćby przybliżonych ram czasowych jest absolutnie bezużyteczne.

Kończę dygresją statystyczną. Zgubne okazać się może przykładanie zbyt dużej wagi do rocznych dynamik PKB (fenomen ograniczony do krajów emerging markets, wyeliminowany w USA poprzez zwyczaj podawania kwartalnych danych annualizowanych) w sytuacji gdy przesłanki do weryfikacji nawet dłuższych prognoz mogą pojawiać się nawet w danych miesięcznych. Ożywieniu następującemu po gwałtownych spadkach aktywności ekonomicznej towarzyszyć będzie dalszy spadek rocznej dynamiki PKB przy poprawiającej się np. dynamice kwartalnej. Ułomność tzw. filtra rocznego wielu ekonomistów – a na pewno tych, którzy już dziś uznają wydarzenia 2009 r. za niegodne większej uwagi i koncentrują się na przepowiedniach na 2010 r. – przekona do dalszej weryfikacji prognoz. Pułapki tej unikną ci koncentrujący się na momentum gospodarki.