Chodzi mi przede wszystkim o olbrzymi wzrost wydatków, jak również skalę obniżek stóp procentowych.

W USA, W. Brytanii czy Niemczech sprzedaż detaliczna od kilku miesięcy notuje wartości ujemne. W krajach, gdzie głównym problemem jest hamujący popyt konsumpcyjny, wsparcie tego popytu przez wydatki rządowe jest warte rozważenia. Oczywiście, zanim zostaną one wydane, trzeba je pożyczyć. A to jest znacznie prostsze w przypadku USA czy Niemiec niż Polski.

W Polsce główną siłą napędową wzrostu będzie konsumpcja, która co prawda zwolni w porównaniu z rokiem 2008, ale wciąż utrzyma pozytywną dynamikę. Kluczowym czynnikiem, który będzie determinował poziom konsumpcji w Polsce, będzie rynek pracy. Ten z kolei będzie pochodną zarówno popytu zewnętrznego na polskie towary, jak i inwestycji dokonywanych w naszym kraju. Mamy ograniczony wpływ na popyt zewnętrzny. Dlatego też jedynym sensownym sposobem wydatkowania publicznych środków są inwestycje publiczne. Oprócz oczywistego postulatu przyspieszenia wydatkowania środków unijnych należałoby też skorzystać z finansowania zewnętrznego (EBI, Bank Światowy). Przyspieszenie wydatków infrastrukturalnych oraz uruchomienie linii kredytowych nie wymaga dodatkowych wydatków państwa. Trzeba bez większych opóźnień wydawać to, co zaplanowano. W Polsce nie ma potrzeby bezpośredniego wspierania konsumpcji szczególnie za pomocą zwiększania deficytu budżetowego. Po pierwsze dlatego, że nie jest to najskuteczniejszy sposób wspierania naszej gospodarki, po drugie dlatego, że koszt większego deficytu wiązać się będzie z wyższym oprocentowaniem długu i prawdopodobnie z dalszym osłabieniem złotego.

Jestem też przeciwny kopiowaniu działań EBC w Polsce. Stopy należy obniżać, ale nie w takim tempie jak EBC. Przede wszystkim koszt pieniądza w eurolandzie ma większe znaczenie dla gospodarki niż w przypadku Polski. Po drugie, RPP nie ma i nie będzie miała wpływu na wyniki produkcji przemysłowej, która jest pochodną sytuacji w Europie. I jeszcze jedna różnica: zbyt szybkie i głębokie obniżki stóp są niekorzystne dla złotego. A zbytnie osłabienie naszej waluty, podobnie jak jej zbytnie umocnienie, jest niekorzystne dla naszej gospodarki.