Nie ma chyba w Polsce nikogo, kto byłby w pełni zadowolony z usług świadczonych przez publiczną służbę zdrowia. Kolejki w poczekalniach, pacjenci w szpitalach leżący na korytarzach, bo w salach nie ma miejsca, brak pieniędzy na podstawowe leki i usługi. Wymieniać można długo. Na tym tle sytuacja w prywatnych klinikach wydaje się rajem. Różnicę zauważa prawie połowa Polaków, według których prywatne ośrodki oferują usługi zdecydowanie lepszej jakości. Tylko co setny z nas sądzi inaczej. Ale chociaż przewaga lecznic zarządzanych przez prywatnych właścicieli jest oczywista, nadal nie chcemy godzić się na ich nieograniczony rozwój. Cały czas chcemy mieć możliwość korzystania z państwowej opieki, na którą wciąż narzekamy. Mimo że darmowa od dawna jest tylko z nazwy.

Narastający kryzys gospodarczy na pewno jeszcze pogłębi obawy Polaków. Uderzy też w prywatne sieci medyczne, których głównymi klientami są firmy. Szukając oszczędności, wiele z nich ograniczy lub w ogóle zrezygnuje z zapewnienia opieki medycznej pracownikom. I chociaż prywatna służba zdrowia uznawana jest za jedną z branż najbardziej odpornych na spowolnienie gospodarcze, to zgodnie z prognozami jego skutki odczuje już w tym roku. Eksperci szacują, że w efekcie kryzysu rynek wart 25 miliardów złotych rozwinie się w tym roku zaledwie o kilka procent, chociaż w roku ubiegłym dynamika przychodów największych sieci sięgała kilkudziesięciu procent. Lepiej jednak, żeby firmy obcinały pracownikom wszelkie możliwe bonusy, niż wyrzucały tysiącami ich na bruk.