Teraz działania prowadzące do odbudowy pogrążającej się w recesji gospodarki skupią się głównie w ręku rządu, który kształtuje politykę fiskalną, czyli politykę wydatków budżetowych i podatków.
Kongres pracuje nad pakietem o wartości 825 mld dol. Dwie trzecie tej kwoty to nowe wydatki rządowe, a pozostała część to cięcia podatków. Dzięki tej pomocy rząd chce wyprowadzić gospodarkę z recesji i stworzyć 3 – 4 mln nowych miejsc pracy. W 2008 r. pracę w USA straciło 2,6 mln osób, co jest najgorszym wynikiem od 1945 r.
Wpompowanie ogromnych pieniędzy w gospodarkę USA to słuszna metoda walki z kryzysem i priorytet dla nowego prezydenta. Pierwszy tydzień jego urzędowania zakończył się przedstawieniem przez Biały Dom celu, którym jest jak najszybsze wdrożenie planu ratunkowego dla gospodarki.
Plan ten wywołuje wiele kontrowersji wśród ekonomistów. Część twierdzi, że nawet w obecnej wyjątkowej sytuacji rząd nie powinien dotować gospodarki. Zresztą o tym, że dotacje przynoszą więcej strat niż pożytku, mówi cała teoria ekonomii. Dzieje się tak w dużej mierze za sprawą nieefektywnego wykorzystywania środków pomocowych. Dlatego jednym z priorytetowych punktów planu jest przejrzystość.
Teoretycznie tylko gospodarka, w której rządzą popyt i podaż, jest w stanie efektywnie wykorzystywać zasoby. Jednak zderzenie z ogromnym kryzysem potrafi przewartościować niejedną teorię. Wtedy trzeba zadecydować, czy pozwolić, by upadały banki i firmy motoryzacyjne, czy je dotować? Czy pozwolić, by rosło bezrobocie, czy jednak stymulować gospodarkę planami pomocowymi? Trzeba też o pomysłach i planach informować wyborców, którzy zwykle są za dotacjami. Za planami pomocowymi bardzo mocno opowiadają się przedstawiciele biznesu. Na pprzykład branża budownictwa mieszkaniowego chce rozszerzenia kredytu podatkowego dla kupujących mieszkania. Małe firmy chcą rozszerzenia zachęt podatkowych przy inwestycjach w nowy sprzęt. Większość ekonomistów popiera taki sposób łagodzenia skutków kryzysu.