Globalny kryzys go zaskoczył. Jeszcze rok temu stwierdził, że kryzys finansowy to „amerykański problem”, a niemieckie banki nie potrzebują dużego planu pomocy. Bank IKB zbankrutował jednak później mimo pomocy Berlina. W grudniu 2008 roku naraził się zaś premierowi Gordonowi Brownowi, krytykując jego podejście do polityki gospodarczej. Niemcy za radą ministra finansów były też przeciwne francuskiej propozycji stworzenia poduszki ochronnej dla banków o wartości 300 mld euro. Steinbrück był zdania, że Europa nie potrzebuje planu Paulsona.
Ostatnio zmienił jednak zdanie. Berlin przyjął dwa pakiety pobudzania swej gospodarki. Steinbrück podjął też walkę z rajami podatkowymi. Zaatakował zwłaszcza Szwajcarię, którą porównał do Indian uciekających przed kawalerią, czym tak zdenerwował szwajcarskiego ministra obrony, że ten nazwał Niemca nazistą i przesiadł się z mercedesa S430 do renault espace. Spór ze Szwajcarią ostatecznie został zażegnany.
Peer Steinbrück (rocznik 1947) najpierw chciał zostać wojskowym, w latach 1968 – 1969 szkolił się na oficera Bundeswehry. Następnie podjął w Kilonii studia ekonomiczne, wtedy też wstąpił do SPD. Karierę polityczną zaczął w 1974 r. jako minister budownictwa w rządzie federalnym. Potem piastował różne stanowiska we władzach regionalnych, był ministrem gospodarki i infrastruktury w Szlezwiku-Holsztynie, następnie przeniósł się do Nadrenii Północnej-Westfalii (minister infrastruktury, potem finansów).
Przełom w jego karierze nastąpił w 2002 r. wraz z objęciem stanowiska premiera w tym najludniejszym kraju związkowym. Gdy trzy lata później socjaldemokraci stracili władzę, przeniósł się do Berlina, a od listopada 2005 roku jest ministrem finansów w rządzie szerokiej koalicji Angeli Merkel.
Szybko zyskał opinię człowieka dobrze dbającego o finanse państwa. Głównym jego zadaniem było pilnowanie budżetu, a raczej walka z rosnącym deficytem. Podczas jesiennej debaty budżetowej trzy lata temu odrzucił żądania opozycji, by oddać pracownikom sektora budżetowego część nadwyżki, jaką rząd uzyskał z nieco większego od spodziewanego poboru podatków. – Nie mam niczego do rozdawania – rzucił i dodał, że pieniędzy tych potrzebuje do uporządkowania finansów kraju i zmniejszenia długu publicznego w 2007 r.