Nie dociska się gazu, gdy auto zjeżdża z górki

Mamy zbyt rozdęte finanse – wydatki w Polsce przewyższają 40 proc. PKB. Wynika to m.in. z wydatków socjalnych - mówi prof. Leszek Balcerowicz

Publikacja: 30.03.2009 03:15

Prof. Leszek Balcerowicz

Prof. Leszek Balcerowicz

Foto: Fotorzepa, Seweryn Sołtys

[b][link=http://www.rp.pl/plebiscytXX/]Zagłosuj w naszych plebiscytach 20-lecia gospodarki rynkowej [/link][/b]

[b]Rz: Mija 20 lat polskiej transformacji. Czy obecne problemy wywołane kryzysem za oceanem w jakikolwiek sposób mogą się nam kojarzyć z sytuacją Polski sprzed 20 lat?[/b]

[b]Leszek Balcerowicz:[/b] Po pierwsze – dziś nasza gospodarka ma już za sobą ogromne przekształcenia instytucjonalne i strukturalne. Po drugie – to my mieliśmy ogromne problemy, a stan otoczenia międzynarodowego był lepszy. W odróżnieniu od sytuacji dzisiejszej na ówczesny polski kryzys złożyły się wszystkie problemy socjalizmu plus skutki prowadzenia nieostrożnej polityki makroekonomicznej u schyłku tej epoki, zdecydowanie gorszej niż np. w Czechach. Oni nie mieli wybuchu gwałtownej inflacji, a Polska miała. Zadania, jakie stały przed rządem Tadeusza Mazowieckiego we wrześniu 1989 r., były inne niż problemy, jakie muszą rozwiązywać instytucje publiczne dziś. Trzeba było zdusić inflację, która wynosiła 20 – 50 proc. miesięcznie, i przekształcić system z antyrozwojowego w prorozwojowy. Dziś stabilizacja inflacji nie jest wielkim problemem, bo nie przekracza ona 4 proc., a przy rozsądnej polityce monetarnej i wskutek spowolnienia powinna spadać do poziomu celu. Jednak transformacja jeszcze nie została zakończona. Zrobiono wiele, ale nie wszystko.

[b]Reformy w krajach nadbałtyckich były daleko bardziej posunięte. Do wielu zmian, które tam zostały przeprowadzone, nasze rządy w ogóle się nie zabrały.[/b]

Kraje nadbałtyckie parę lat temu wyprzedziły nas pod względem poziomu dochodu na głowę. Właśnie dlatego, że bardziej zreformowały gospodarkę, m.in. finanse publiczne, i w konsekwencji mogą mieć niższe podatki. Mają też podatek liniowy i korzyści, jakie się z tym wiążą.

[b]Ale dziś są pogrążone w recesji, a my odnotowujemy tylko spowolnienie.[/b]

Tak, ale to jest wynik „dopalaczy”, jakie tam się włączyły w ciągu ostatnich lat. Zbyt szybko przyrastały kredyty dla firm i gospodarstw domowych. A jeśli kredyt rośnie bardzo szybko, to wcześniej czy później się załamuje. To, co się działo w krajach bałtyckich, wielu ekonomistów nazywa pobudzaniem, a pobudzanie to nic innego jak dodawanie gazu w samochodzie, który zjeżdża z górki.

Przyjemnie się przyspiesza, ale jest dużo gorzej, gdy wskutek tego zdarzy się wypadek. To był główny problem tych krajów. Można się zastanawiać, co tam robił nadzór bankowy, także co robił nadzór szwedzki, bo to głównie banki z tego kraju działają np. na Łotwie. Kraje te notowały przyspieszony, ale nietrwały wzrost, a teraz odnotowują ogromny spadek, np. na Łotwie sięgający kilkunastu procent. Ale nawet po tym to one będą miały wyższy dochód na głowę mieszkańca niż Polska. To kurczenie się nie jest więc wotum nieufności wobec reform, tylko wotum nieufności wobec pobudzania.

[b]W jakich dziedzinach mamy szczególnie dużo do nadrobienia?[/b]

Przede wszystkim mamy zbyt rozdęte finanse – wydatki w Polsce przewyższają 40 proc. PKB. Wynika to głównie z ogromnych wydatków socjalnych, w dużej mierze źle adresowanych, które ograniczają oszczędzanie prywatne i zatrudnienie. Dlatego zdecydowane ograniczenie wcześniejszych emerytur – uważam to za największe osiągnięcie obecnego rządu – jest poważnym krokiem na rzecz uzdrowienia finansów publicznych i wzrostu liczby pracujących. Mamy dużo do nadrobienia w dziedzinie prywatyzacji. Zastopowano ją w czasie rządów PiS, co – jak obliczyli eksperci FOR – kosztowało nas minimum 5 mld zł. Ale ona także po wyborach w 2007 r. jakoś wyraźniej nie ruszyła. Kryzys nie może być wytłumaczeniem braku prywatyzacji. Należy się raczej wykazać innowacyjnością co do jej metod. Na szczęście widać pewne sukcesy w dziedzinie deregulacji prawa. Pozostaje jednak problem odradzania się złych przepisów. Prawo, w tym złe przepisy, tworzą przecież posłowie. Trzeba się więc zastanowić, jak postępujemy w demokracji.

Społeczeństwo ma takie prawo, jakie sobie wybierze, wybierając swoich reprezentantów. Dlatego musimy za pomocą demokratycznych mechanizmów zapobiegać odradzaniu się złych przepisów. Jest też problem zwykłej kontroli jakości w procesie tworzenia prawa. Skąd się np. wzięła ustawa wymagająca obecności strażaka w każdej firmie? Mamy więc sporo do nadrobienia w stosunku do krajów nadbałtyckich, które mają dziś wprawdzie dużo większe problemy, ale jestem przekonany, że wyjdą z kryzysu.

[b]Szybciej niż my?[/b]

Tego nie wiem, nikt nie jest w stanie tego przewidzieć. Generalnie radzenie sobie ze skutkami światowego kryzysu zależy od utrzymania spójności politycznej jako podstawy rozsądnego programu. Kraje, które będą odbierane przez rynek jako stabilne i mające rozsądny program, będą wychodzić z kryzysu szybciej niż te odbierane jako niestabilne. Mam tu na myśli Ukrainę, która ma głęboki spadek PKB i nie ma stabilności politycznej, co jak dotąd nie pozwala tam na wprowadzenie w życie rozsądnego programu walki z kryzysem.

[b]Dlaczego wcześniej nie zdołaliśmy zrobić tego, co udało się Litwie, Łotwie, Estonii?[/b]

Zmieniały się rządy, a wraz z nimi raz przyspieszano reformy, a raz je spowalniano. Pierwszy okres 1989 – 1999 był kluczowy. Potem w trakcie – wydawałoby się – egzotycznej koalicji AWS i Unii Wolności udało się m.in. rozpocząć reformy systemu emerytalnego, wprowadzić reformę samorządową i zdecydowanie przyspieszyć prywatyzację. Emil Wąsacz jest jednym z bohaterów tej transformacji. Uważam, że został skrzywdzony przez populistyczną polityczną większość, a należy mu się wielkie uznanie, bo robił rzeczy ważne dla Polski, ale trudne i wymagające odwagi. To samo dotyczy Janusza Lewandowskiego. Należy zapytać, jak to jest możliwe, że był narażany na tyle prokuratorskich dochodzeń? Tak długo, jak długo prokuratorzy nie będą widzieli żadnego ryzyka w podejmowaniu spraw, które mogą być atrakcyjne dla części opinii publicznej i części klasy politycznej, ale nie łamią żadnego określonego prawa, takie rzeczy będą się działy. Warto więc niektóre przynajmniej sprawy ocenić na wokandzie sądu opinii publicznej. Warto też podliczyć, ile było zarzutów przeciw prywatyzacji, a ile w sprawie jej zaniechania.

[b]Opieszałość sądów to często podnoszona przez przedsiębiorców bariera w prowadzeniu działalności.[/b]

To prawda, ale w Polsce chodzi nie tylko o to, aby sądy były sprawniejsze, ale także aby prokuratura była taka. Ale jednocześnie potrzebny jest system, który będzie minimalizować ryzyko mylenia pożytecznej działalności z przestępstwem, a także zaniechania ścigania rzeczywistych przestępców. Takiej reformy prokuratury nie da się sprowadzić do prostego oddzielenia urzędu prokuratora generalnego. Jeśli się nic nie zmieni w systemie doboru, kształcenia i bodźców, to może być tak, że prokuratura uzyska większą niezależność i z jeszcze większą pasją niektórzy z jej pracowników będą ścigać rzekomych przestępców. Państwo nie musi robić wielu rzeczy, wielu wręcz robić nie powinno, ale na pewno dobry wymiar sprawiedliwości należy do rdzenia dobrego państwa i tu mamy wiele do poprawienia.

[b]Kryzys jest dobrym czasem na przeprowadzanie reform. Co rząd powinien rozpocząć już dziś?[/b]

Za bardzo ważne uważam dalsze reformowanie finansów publicznych. Wspomniałem, że w Polsce mamy ogromne wydatki w relacji do PKB – ponad 40 proc., o wiele wyższe niż w Szwecji, kiedy w latach 60. miała porównywalny do nas PKB. Wydatki niewiele przekraczały tam 30 proc. PKB. W związku z tym dyskusja o ciężarach podatkowych w oderwaniu od wydatków nie ma sensu. Duża część wydatków socjalnych jest źle adresowana. Jesteśmy rekordzistami, jeśli idzie o wykładanie pieniędzy na niepełnosprawnych czy koszty zwolnień lekarskich. A niewiele pieniędzy trafia do ludzi, którzy naprawdę potrzebują wsparcia. Poza tym myślenie, że państwo ma być monopolistą w dziedzinie pomocy socjalnej, jest archaiczne. Gdzie jest rola rodziny, społeczeństwa obywatelskiego, Kościołów? Im większa ekspansja państwa socjalnego, tym mniejsza rola tych innych instytucji. Rozdęte państwo socjalne wypiera autentyczną solidarność.

[b]Może należało już 20 lat temu wprowadzić wolny rynek usług socjalnych?[/b]

Gdy patrzę z dzisiejszej perspektywy, to uważam, że rzeczywiście największe błędy popełniono w dziedzinie ustawodawstwa socjalnego, i to ze szkodą dla ludzi. Wielkim błędem było np. uchwalenie na początku transformacji absurdalnie liberalnej ustawy o bezrobociu, która pozwalała absolwentom korzystać z zasiłku dla bezrobotnych. Ta ustawa wygenerowała na początku dwie trzecie bezrobocia. Potem udało się ją skorygować, ale pozostał obraz gwałtowanie zwiększającego się bezrobocia na początku transformacji.

[b]Czy żałuje pan dziś, że coś wówczas można było zrobić, a tego nie zrobiono? [/b]

Myślę, że gdybym już wtedy zaproponował podatek liniowy, toby przeszedł. Ale nawet dziś nie wiem, czy dałoby się to wcisnąć do i tak ogromnego programu.

[b]I wyprzedzilibyśmy w tym kraje bałtyckie.[/b]

Tak, ale ich osiągnięciem jest przede wszystkim ograniczenie wydatków publicznych i dzięki temu – podatków.

[b]My mogliśmy to zrobić dwa lata temu.[/b]

To prawda, gospodarka rosła wówczas szybko, mogliśmy więc zwiększać wydatki, ale w tempie mniejszym niż przyrost PKB. Stało się jednak odwrotnie. Zwiększano wydatki w tempie większym, niż rosła gospodarka, a to wywindowało jeszcze fiskalizm. To była lekkomyślna polityka. W okresie przyśpieszonego wzrostu należy mieć nadwyżkę w budżecie, a nie deficyt. To było właśnie pobudzanie. Na dodatek zmieniono na gorszą kotwicę budżetową. Kotwica Belki była lepsza ekonomicznie niż kotwica kwotowa 30 mld zł.

[b]Obecny rząd zmniejsza deficyt mimo spowolnienia.[/b]

Uważam to za plus na tle innych krajów. W polityce fiskalnej nie powinniśmy naśladować USA. Naśladujmy je np., jeśli chodzi o warunki dla nowej przedsiębiorczości.

[b]Uda się nam utrzymać deficyt finansów publicznych poniżej 3 proc. PKB?[/b]

Zobaczymy, jak rozwinie się sytuacja gospodarcza. Poza tym pamiętajmy, że w całych finansach publicznych deficyt będzie pewnie większy niż w 2008 r. Ale nie należy dopuszczać do dużego wzrostu. Zwiększanie długu publicznego wiąże się z większymi odsetkami, a my i tak płacimy już powyżej 6 proc., a nie powyżej 2 proc. jak USA. Przy tym silny wzrost deficytu musiałby mieć konsekwencje dla kursu złotego. Dyscyplina fiskalna jest dla niego dobra.

[b][link=http://www.rp.pl/plebiscytXX/]Zagłosuj w naszych plebiscytach 20-lecia gospodarki rynkowej [/link][/b]

[b]Rz: Mija 20 lat polskiej transformacji. Czy obecne problemy wywołane kryzysem za oceanem w jakikolwiek sposób mogą się nam kojarzyć z sytuacją Polski sprzed 20 lat?[/b]

Pozostało 98% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację