A jeśli się tego nie da zrobić – bo w niektórych przypadkach prywatyzacja może być sprzeczna z interesem gospodarczym Polski – Skarb Państwa powinien zatrudnić w swoich firmach najlepszych fachowców. Ich jedynym celem powinno być zwiększanie wartości majątku tych firm. A za efekty swojej pracy powinni oni otrzymywać odpowiednie pensje – według reguł rynkowych.
Nowych argumentów za taką polityką dostarcza ostatnio sytuacja w największym polskim banku – w PKO BP kontrolowanym w 52 proc. przez Skarb Państwa. To bank dziś szczególnie ważny z dwóch powodów. Po pierwsze może być pomocny w łataniu dziury budżetowej. Po drugie jest na tyle silny, aby nadawać ton innym bankom, jest więc ważny dla wszystkich polskich przedsiębiorców.
Tę zależność zrozumiał chyba premier Tusk, skoro nie pozwolił, aby – jak chciał minister finansów Jacek Rostowski – zabrać z PKO BP na pokrycie deficytu budżetowego 1,5 miliarda złotych. Dobrze się też stało, że najpierw bank przeprowadzi emisję nowych akcji, a potem wypłaci dywidendę (ale niższą od żądań Rostowskiego). Dzięki temu, jeśli nawet emisja się nie powiedzie, to kapitały PKO BP pozostaną na takim poziomie, iż będzie on mógł nadal kredytować polskie firmy. I – co oczywiste – zarabiać na tym.
Tylko, czy nie można było tego postanowić znacznie wcześniej? Czy musieli się tym zajmować politycy zamiast bankowych specjalistów? Przez długi czas trwało zamieszanie, które dla żadnej firmy nie może być korzystne. Tuż przed walnym zgromadzeniem akcjonariuszy pojawiły się nowe propozycje dotyczące dywidendy i zmiany w programie emisji akcji. Ponadto członkowie rady nadzorczej PKO BP najpierw opowiedzieli się przeciw udzieleniu absolutorium prezesowi banku, a następnie takie absolutorium prezes – mimo ich sprzeciwu – otrzymał. W ten sposób większościowy właściciel PKO BP – państwo – pokazał, że nie szanuje innych udziałowców.
Jeśli bankiem nadal będą wstrząsać spory między ministrami gabinetu Tuska, to niewielkie są szanse, aby rząd za pośrednictwem PKO BP był w stanie nadawać ton akcji kredytowej w czasach kryzysu. Skoro prywatyzować tego banku nie chcemy, to czas na zmiany personalne. Musi odejść rada nadzorcza albo prezes.