Kobiety na traktory

Autorski przegląd prasy Kobiety powinny zakasać rękawy i wziąć się do pracy. Takiej, która pozwoli im dokładać się do utrzymania domu, ale jednocześnie nie będzie przeszkadzać w jego prowadzeniu i wychowywaniu dzieci - tak statystyczny Polak, badany przez Ipsos, widzi podział ról we współczesnym związku. "Kobieto zarabiaj, sprzątaj, gotuj..." - przywołuje męski apel "Dziennik"

Publikacja: 13.08.2009 14:16

Tylko co piąty ankietowany facet nie żyje w głębokim przekonaniu, że kobiety lepiej potrafią zająć się domem, a to już pozwala w prosty sposób uzasadnić spędzanie czasu z piwem przed telewizorem lub wieczorny wypad z kolegami, podczas gdy żona prasuje koszule. Tylko co trzeci sądzi, że umie na równi ze swoją partnerką zająć się małym dzieckiem, reszta automatycznie się rozgrzesza i z tego obowiązku. Ale o tym, że zarówno mężczyzna jak i kobieta powinni zarabiać na utrzymanie domu, jest pewnych 84 proc. "głów rodzin", tyle, że jednocześnie uważają oni, iż nie powinno to zwalniać pań z wychowywania dzieci i prac domowych - sądzi tak blisko 2/3 pytanych przez Ipsos. Równouprawnienie w różnym stopniu dociera pod strzechy.

Trudno się więc dziwić, że zgodnie z zasadą retorsji panie chętnie widziałyby w polskim prawie przepisy, które wprowadziłyby zasadę parytetu w obsadzaniu zarówno stanowisk politycznych, jak i biznesowych. Zwłaszcza tych drugich, bo choć "Kobiecy biznes", o którym pisze "Polska. The Times" ma się dzisiaj całkiem nieźle i w zarządach co trzeciej małej bądź średniej firmie w naszym kraju zasiadają już menedżerki i prezeski (co oznacza sensacyjny wzrost aż o połowę w porównaniu z 2006 r.), to jednak w dużych spółkach już nie - we władzach korporacji panie stanowią jedynie 2 proc. populacji prezesów i członków zarządu. Dlatego - zdaniem samych biznesmenek - należałoby wprowadzić zasadę, że w konkursie np. na członków zarządu jakiejś spółki brałaby udział taka sama liczba kandydatów i kandydatek. A wygrywałby oczywiście najlepszy. Powołują się na przykład krajów, które takie rozwiązanie wprowadziły, np. Finlandia, Estonia, Grecja, Szwecja czy Norwegia.

Problem w tym, że naruszałoby to męski punkt widzenia o właściwym podziale obowiązków. "Niechętnie wpuszcza się kobiety tam, gdzie są duże pieniądze i pracy niewiele" - mówi cytowana przez dziennik właścicielka jednego z kobiecych portali internetowych. Tyle, że idąc tym tropem właśnie stanowisko prezesa zapewniłoby partnerce właściwy poziom składki do domowej kasy, czas na zajęcie się pociechami i pieniądze na gosposię do prasowania koszul...

Do pracy zachęcają kobiety także organizacje przedsiębiorców. Chcą - o czym pisze "Gazeta Wyborcza" zaproponować rządowi w ramach oszczędności odebranie rent rodzinnych wdowom, które w chwili śmierci męża miały co najmniej 45 lat. Zgodnie z przepisami otrzymują one ok. 1200 zł miesięcznie od ukończenia 50 roku życia. Zdaniem PKPP "Lewiatan" (organizacji przedsiębiorców, na czele której stoi kobieta) zmiana zasad przyznawania tych rent przyniosłaby budżetowi ponad 4 mld zł oszczędności. "Te kobiety powinny iść do pracy, są zdrowe i sprawne" - przekonuje ustami męskiej części władz PKPP "Lewiatan". Tyle, że rządowe prace nad programem aktywizacji zawodowej osób starszych "50+" nie posuwają się zbyt szybko.

Może, żeby przyspieszyć nieco te prace panie, którym odbierze się "Wdowi grosz" powinny zatrudniać się w administracji rządowej? Tam przynajmniej skarb państwa dba o wypłaty, więc i mężowie powinni być zadowoleni. "Świętym krowom budżetu podwyżki się należą" - gromi "Rzeczpospolita" dodając, że pensje urzędników mimo kłopotów budżetu i kryzysu rosną jak na drożdżach - wzrost płac w budżetówce w pierwszym kwartale 2009 r. był nieomal dwukrotnie wyższy niż w firmach prywatnych.

Zwłaszcza że zatrudnienie w prywatnej firmie jest obarczone znacznie większym ryzykiem niż praca w budżetówce. Boleśnie przekonał się o tym "Jan z Krakowa (50 l.)", który właśnie 'wyleciał z pracy'" - donosi z satysfakcją "Super Ekspress" wyliczając przy tym, że Jan Rokita dostanie na otarcie łez 500 tys. zł odprawy od zwalniającego go wydawcy "Dziennika". "Teraz z powrotem Janek znajdzie się na utrzymaniu żony i będzie musiał zapomnieć o wygodach, do których przyzwyczaił się jako gwiazda dziennikarstwa" - pisze SE. Tylko współczuć, panie Janie, tylko współczuć. Może właśnie dlatego akurat dziś "Dziennik" tak mocno podkreśla, że aż 87 proc. polskich mężczyzn uważa się za głowy rodzin, odpowiedzialnych za przynoszenie do domu pieniędzy i upolowanej zwierzyny. Bycie na garnuszku żony zdecydowanie lokuje poza main streamem.

Tylko co piąty ankietowany facet nie żyje w głębokim przekonaniu, że kobiety lepiej potrafią zająć się domem, a to już pozwala w prosty sposób uzasadnić spędzanie czasu z piwem przed telewizorem lub wieczorny wypad z kolegami, podczas gdy żona prasuje koszule. Tylko co trzeci sądzi, że umie na równi ze swoją partnerką zająć się małym dzieckiem, reszta automatycznie się rozgrzesza i z tego obowiązku. Ale o tym, że zarówno mężczyzna jak i kobieta powinni zarabiać na utrzymanie domu, jest pewnych 84 proc. "głów rodzin", tyle, że jednocześnie uważają oni, iż nie powinno to zwalniać pań z wychowywania dzieci i prac domowych - sądzi tak blisko 2/3 pytanych przez Ipsos. Równouprawnienie w różnym stopniu dociera pod strzechy.

Pozostało 83% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację