Ma 64 lata i jest przedstawicielem trzeciego pokolenia wpływowej rodziny, do której należy 40 proc. udziałów w De Beers. Koncern został założony przez Cecila Rhodesa w 1888 r., adziadek obecnego prezesa zainwestował w niego w 1926 r.

Nicolas, który na co dzień posługuje się krótszą wersja imienia Nicky, na brak pieniędzy nie narzeka – jego osobisty majątek wyceniany jest na ok. 6 mld dol. Mieszka głównie w Johannesburgu, ale należą też do niego posiadłości w Wielkiej Brytanii, do której ma ogromny sentyment. Urodził się wprawdzie w RPA, ale już szkoły kończył w Wielkiej Brytanii, edukację zakończył filozofią i ekonomią na Oxfordzie. Znany jest z tego, że gdy przebywa w Londynie, porusza się głównie helikopterem, który sam pilotuje.

W 1968 r. ożenił się z Orcillią Lasch, spadkobierczynią przemysłowego imperium w RPA. W tym samym roku zaczął pracę w Anglo American Corporation jako osobisty asystent prezesa. Później przeszedł do oddziałów odpowiadających za handel złotem, a jeszcze później brylantami. Ponad rok pracował też w londyńskim biurze De Beers, jednak w 1975 r. zdecydował się na powrót do RPA. Najpierw zostaje dyrektorem w Anglo American, w 1978 r. – dyrektorem generalnym De Beers. Od 1998 r. kieruje diamentowym koncernem, zasiada też w radzie Anglo American. Za jego prezesury De Beers umocniło pozycję rynkową, jednak przychody koncernu za 2008 r. wzrosły już tylko o 1 proc., do 6,9 mld dol., EBITDA zaś o 0,5 proc., do 1,22 mld dol. W tym roku firma podała tylko, że za pierwsze półrocze jej zysk spadł o 99 proc. w porównaniu z 2008 r.

Od lat powtarza, że Afryka nie potrzebuje dobroczynności, tylko edukacji, jednak ostra krytyka koncertów charytatywnych Live8 z 2005 r. na rzecz walki z głodem spowodowała, że posypały się na niego gromy. „Miliarder nie bardzo się orientuje, czego brakuje tysiącom codziennie umierającym z głodu” grzmiały gazety. Skrytykował także zatrudnianie w brytyjskich przychodniach lekarzy czy pielęgniarek z państw afrykańskich – jego zdaniem powinni pomagać rodakom, pracując w swoich rodzinnych krajach.

Od lat nie może także wyjeżdżać do USA, strategicznego rynku dla De Beers, gdyż grozi mu areszt w związku z wieloletnim śledztwem antymonopolowym. W latach 80. został bowiem szefem londyńskiej Central Selling Organisation, monopolisty na rynku handlu diamentami. Amerykanie zarzucają jej manipulowanie cenami kamieni i sztuczne zawyżanie cen. Śledztwo spowodowało zmianę nazwy organizacji na Diamond Trading Company, ale choć nie ma zarzutów, woli profilaktycznie nie jeździć do USA.