Reklama

Euroland: ekskluzywny klub bez wykidajły

Polakom się wydaje, że skoro nie mamy euro, to nie zapłacimy za problemy Greków. Tymczasem złoty słabnie w oczach

Publikacja: 05.05.2010 21:12

Prognozowany przez Komisję Europejską dla Polski 6-procentowy wzrost PKB do końca przyszłego roku stawia nasz kraj niemal na czele unijnej stawki. Zanim jednak któraś z partii ogłosi, że to sukces jej polityki (a może to być i PiS, i Platforma), zanim znów przygotujemy mapy Europy z zielonymi wyspami, pamiętajmy, że aby przewidywania Komisji mogły się sprawdzić, trzeba szybko i skutecznie rozwiązać problemy Grecji.

Tymczasem Grecy wcale nie chcą umierać dla eurolandu. Chcą żyć po swojemu, unikać płacenia podatków i utrzymywać wysoki deficyt budżetowy. Dla pozostałych krajów strefy euro oznacza to, że ich wydatki na ratowanie Grecji mogą nie mieć końca. Trzeba będzie pożyczyć może nawet ponad 100 miliardów euro, co nie pozostanie bez wpływu na kurs europejskiej waluty i rentowność obligacji innych państw. Bo im bardziej protestują Grecy w Atenach, tym euro będzie słabsze i tym większy będzie nacisk na wzrost stóp procentowych w całej strefie. Co gorsza, w każdej chwili kryzys może się rozlać na kolejne kraje Unii, zwłaszcza te o najsłabszych finansach publicznych.

[link=http://blog.rp.pl/jablonski/2010/05/05/euroland-ekskluzywny-klub-bez-wykidajly]Skomentuj na blogu[/link]

Polakom się wydaje, że skoro nie mamy euro, to nie zapłacimy za problemy Greków. Tymczasem nasza waluta już jest silnie związana z europejską i gdy ona ma kłopoty, złoty słabnie w oczach. Gdyby kurs euro utrzymał się na poziomie ponad 4,05 zł, oznaczałoby to wzrost naszego długu zagranicznego o kilkanaście miliardów złotych i odpowiednio wyższe koszty jego obsługi. To oznacza, że inwestorzy odwrócą się od polskich akcji i obligacji, więc nastąpi spadek ich cen.

Jednak dużo ważniejsze od chwilowych wahań kursu – i dla Polski niekorzystne – mogą być wnioski, jakie bogate państwa eurolandu wyciągną z tego zamieszania. Dziś wspólnota walutowa jest eleganckim klubem brydżowym – sprawdza się w nim bilety tylko przy wejściu, a potem już nikt nie ma możliwości wyproszenia gościa, który kantuje przy stole. Najbogatsi teraz zrobią więc wszystko, by nie płacić już za kraje zbyt pochopnie wpuszczone do tego ekskluzywnego klubu, które nie przestrzegały zasad dobrego wychowania, zaciągając długi.

Reklama
Reklama

Polska dziś ma, jak na euroland, zbyt wysoki deficyt finansów publicznych, nasz dług za chwilę przekroczy dopuszczaną przez unię wysokość. To oznacza, że możemy zrezygnować ze wszystkich naszych dotychczasowych planów szybkiego i cichego – bez reform – wślizgnięcia się do klubu walutowego. Albo zaczniemy oszczędzać, reformować finanse, albo zrezygnujmy z euro. W świetle tego, co się dzieje w Grecji, i naszej niewielkiej skłonności do wyrzeczeń, to drugie wyjście nie wydaje się najgorsze.

Opinie Ekonomiczne
Prof. Sławiński: Banki centralne to nie GOPR ratujący instytucje, które za nic mają ryzyko systemowe
Opinie Ekonomiczne
Prof. Kołodko: Polak potrafi
Opinie Ekonomiczne
Paweł Rożyński: Europa staje się najbezpieczniejszym cmentarzem innowacji
Opinie Ekonomiczne
Nowa geografia kapitału: jak 2025 r. przetasował rynki akcji i dług?
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof A. Kowalczyk: Druga Japonia i inne zasadzki statystyki
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama