Rząd nauczony doświadczeniem nie wskazał daty odejścia od złotego, ale podobno jest zdeterminowany do możliwie szybkiej integracji ze strefą euro.

[srodtytul][link=http://blog.rp.pl/blog/2010/10/26/pawel-czurylo-euro-w-teorii/]Skomentuj na blogu[/link][/srodtytul]

Fakty wskazują co innego. Jak tu mówić o determinacji, skoro w tym roku deficyt finansów publicznych, zamiast spadać, wzrośnie do prawie 8 proc. PKB? A od członków strefy euro wymaga się deficytu poniżej 3 proc. PKB.

Rządowy raport wskazuje na liczne korzyści ze zmiany waluty. Ale biorąc pod uwagę to, że blisko połowa Polaków opowiada się przeciwko zmianie waluty, sporo energii będzie konieczne do przekonania ich, że to się im opłaci. Ostatni kryzys pokazał bowiem, że można nie mieć euro i np. taniej niż członkowie strefy finansować rządowe zadłużenie. W tym czasie wróciły też głosy, że stworzenie strefy nie było potrzebne. Zresztą argumentów dostarczyli im jej członkowie, którzy za nic mieli obowiązujące ich reguły. Teraz więc przyszedł moment na remont tego klubu.

W tym samym czasie Polska powinna przekonać europejskich partnerów, że my też remontujemy nasze finanse. I tymi "strategicznymi ramami" powinien być plan reformy finansów publicznych połączony z wiarygodną ścieżką obniżania deficytu finansów. To się nam po prostu opłaci, nawet gdybyśmy wciąż mieli płacić w złotych. Analizując plan działań ministra finansów, trudno uwierzyć, że kryterium deficytu zostanie spełnione już w 2013 r. I nawet przymknięcie oka przez Brukselę w nagrodę za reformę emerytalną nam nie pomoże.