Konieczność ograniczania deficytu budżetowego jest problemem globalnym. Nałożona na Polskę procedura nadmiernego deficytu nie pozostawia rządowi dużego pola manewru w polityce fiskalnej. Według ministra finansów kluczem do realizacji rekomendacji Komisji Europejskiej jest ograniczanie wydatków budżetowych. Jednak ograniczenie deficytu o ponad połowę w rok jest zadaniem trudnym, a z dzisiejszej perspektywy wręcz niemożliwym. W rządowym programie musiałyby się bowiem znaleźć sprawy, które w tej kadencji Sejmu były odkładane na później.
Nie znając szczegółowych planowych działań rządu, trudno ocenić, czy znaczące ograniczenie wydatków budżetowych nie wpłynie negatywnie na dynamikę wzrostu gospodarczego. Trudno również stwierdzić, jak rządowe propozycje wykonania dużego kroku w obniżaniu wydatków mają się do dotychczasowej strategii drobnych kroków. Nie można też wykluczyć, że rząd w roku wyborczym będzie preferował przedstawienie Komisji Europejskiej działań na tyle ogólnikowych, aby nie spowodować negatywnych reakcji społecznych. Na ten moment, poza kontrowersyjnymi zmianami w systemie emerytalnym, hasła reguły wydatkowej czy też konsolidacji finansów publicznych prawdopodobnie nie wzbudzą niepokojów wśród wyborców.
Ze skalą proponowanych cięć wydatków budżetowych w krótkim okresie rząd powinien postępować w sposób ostrożny. Opublikowane ostatnio przez bank centralny Chile badania prowadzone w 11 krajach z Ameryki Południowej, obejmujące lata 1937 – 1995, potwierdzają występowanie korelacji pomiędzy zacieśnieniem polityki fiskalnej a niepokojami społecznymi. Prawdopodobieństwo ich wystąpienia wzrasta w sytuacji pojawiania się cięć budżetowych. Z kolei wzrost wydatków rządowych związany jest z mniejszym poziomem niezadowolenia społecznego, podobnie zresztą jak wyższy wzrost gospodarczy. Kupowaniu spokoju przez rządzących towarzyszy zazwyczaj wzrost inflacji. Działania zmierzające do ograniczania inflacji, w tym cięcia wydatków, zwiększają prawdopodobieństwo strajków.
Czy rządowe propozycje zacieśniania polityki fiskalnej będą brały pod uwagę dobro wzrostu gospodarczego, czy też reakcję społeczeństwa, pozostaje pytaniem otwartym.