Złom gna przez Polskę

W najnowszym rozkładzie jazdy PKP nasze superpociągi będą jechały o godzinę dłużej z Warszawy do Gdańska, o kilkanaście minut wydłuży się podróż do Łodzi, spadnie liczba składów Intercity... Stąd samochód, jako narzędzie do przemieszczania się, staje się coraz bardziej oczywistą koniecznością. Oczywiście samochód używany. Najlepiej duży i tani.

Publikacja: 20.05.2011 04:01

Rozwój rynku samochodów używanych jest pożądany i naturalny. Jednak nie w tę stronę, w którą zmierza u nas, oczywiście na przekór trendom w innych krajach UE. Coś jest nie tak, jeśli przeważająca większość, bo ponad 85 proc. nowych rejestracji, to auta z drugiej ręki.

 

W połączeniu z wyliczeniem, że średnia cena sprzedaży takich pojazdów z roku na rok jest coraz niższa, a przeciętny wiek przynajmniej połowy z nich jest większy niż dziesięć lat, daje to obraz niepokojący. Jakkolwiek by naginać rzeczywistość, liczące ponad dekadę auto kosztujące ok. 12 tys. zł najczęściej nie jest już szczytem technicznej doskonałości. A to w bezpośredni sposób przekłada się choćby na bezpieczeństwo na naszych drogach.

 

Niestety, od lat żaden rząd nie zajął się uporządkowaniem indywidualnego importu używanych aut, choćby po to, by opanować falę zalewającego nas autozłomu, wspierając jednocześnie sprowadzanie dobrze wyposażonych, sprawdzonych aut góra kilkuletnich. Z szumnych zapowiedzi nie ostało się nic. Ponieważ podczas kryzysu byliśmy „zieloną wyspą", nie wprowadziliśmy w Polsce programu dopłat złomowych, które wspierały sprzedaż nowych aut w wielu krajach Europy.

Reklama
Reklama

A takie rozwiązanie mogłoby poprawić wiekową strukturę naszego rynku samochodowego.

Mamy coraz więcej odcinków dobrych dróg, podniesione limity prędkości na autostradach i ekspresówkach. Tylko sprzęt wciąż jakby nie ten, niestety, co pomału robi się po prostu groźne.

Rozwój rynku samochodów używanych jest pożądany i naturalny. Jednak nie w tę stronę, w którą zmierza u nas, oczywiście na przekór trendom w innych krajach UE. Coś jest nie tak, jeśli przeważająca większość, bo ponad 85 proc. nowych rejestracji, to auta z drugiej ręki.

W połączeniu z wyliczeniem, że średnia cena sprzedaży takich pojazdów z roku na rok jest coraz niższa, a przeciętny wiek przynajmniej połowy z nich jest większy niż dziesięć lat, daje to obraz niepokojący. Jakkolwiek by naginać rzeczywistość, liczące ponad dekadę auto kosztujące ok. 12 tys. zł najczęściej nie jest już szczytem technicznej doskonałości. A to w bezpośredni sposób przekłada się choćby na bezpieczeństwo na naszych drogach.

Reklama
Opinie Ekonomiczne
ArcelorMittal odpowiada Instratowi
Opinie Ekonomiczne
Mikołaj Fidziński: Odrętwiały rynek pracy
Opinie Ekonomiczne
Greenpeace: Strategia PGE, czyli węgiel Schroedingera
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Modlin odbudowuje się po PiS-ie
Opinie Ekonomiczne
Monika Różycka: Taniec zamiast rozkazu. O modelach przywództwa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama