Cieszmy się, że nie mamy jeszcze euro

W czasach kryzysu tania waluta bardzo się przydaje. Przede wszystkim nie ma kłopotów z eksportem, mimo że międzynarodowa wymiana handlowa słabnie. Firmy produkujące tylko na potrzeby lokalne też mają łatwiej, bo konkurencyjny import drożeje

Aktualizacja: 21.09.2011 20:47 Publikacja: 21.09.2011 20:47

Dodatkowo taki kraj staje się relatywnie tani, więc i turyści chętniej przyjeżdżają. Opłaca się też przenosić do takiego kraju produkcję z zagranicy, bo robocizna tanieje. Jeśli jeszcze dodatkowo otrzymuje się jakieś waluty z zagranicy (np. jako fundusze unijne  i dopłaty rolnicze), to ich  wartość po przeliczeniu na miejscową walutę znacząco wzrasta.

W sumie więc w czasach, gdy na świecie wszyscy czekają na załamanie gospodarcze, dobrze mieć słabą walutę, bo rosną szanse na szybsze wyjście z kryzysu.

Pamiętajmy też, że tani  złoty to drogi import, co jest szczególnie istotne np. przy paliwach, które praktycznie  w całości importujemy.

Jednak ważne jest, że słabe waluty często charakteryzują się dużą zmiennością kursów. I to jest najgorsze, bo trudno  przez dłuższy czas budować silną gospodarkę z walutą, której wszyscy się boją.

Inwestorzy nie chcą kupować akcji i obligacji, nie chcą lokować depozytów w takim pieniądzu. Zamiast solidnych długoterminowych graczy przychodzą spekulanci pogłębiający jeszcze wahania. Kupiec z zagranicy kupujący w Warszawie za np. 250 tys. euro akcje warte milion złotych nie powinien drżeć, że następnego dnia jego portfel schudnie o 6 tys. euro tylko dlatego,  że złoty w nocy osłabił się o 10 groszy.

W sumie warto się cieszyć, że nie przyjęliśmy jeszcze euro. Dzięki temu spokojnie gonimy najbogatsze kraje Unii. Ale nie wolno liczyć, że tania, chwiejna waluta będzie naszym stałym znakiem rozpoznawczym i przepustką do klubu najbogatszych. W dłuższej perspektywie to jest nie do utrzymania.

Jeżeli chcemy utrzymać gospodarcze zdobycze pierwszych lat naszej obecności w Unii, musimy stopniowo szykować się do przystąpienia do eurolandu. Trzeba dbać o nasz wizerunek jako solidnego państwa, silnie związanego z potęgami gospodarczymi Unii.

Tania, chwiejna waluta  to strategia tylko na krótką metę.

Dodatkowo taki kraj staje się relatywnie tani, więc i turyści chętniej przyjeżdżają. Opłaca się też przenosić do takiego kraju produkcję z zagranicy, bo robocizna tanieje. Jeśli jeszcze dodatkowo otrzymuje się jakieś waluty z zagranicy (np. jako fundusze unijne  i dopłaty rolnicze), to ich  wartość po przeliczeniu na miejscową walutę znacząco wzrasta.

W sumie więc w czasach, gdy na świecie wszyscy czekają na załamanie gospodarcze, dobrze mieć słabą walutę, bo rosną szanse na szybsze wyjście z kryzysu.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację